Tak jak w życiu, tak przy stole Panna kieruje się przede wszystkim rozsądkiem. Bardzo ceni i szanuje swoje zdrowie. Wie, że jest tym, co je, a zatem nim coś przełknie – dwa razy się zastanowi, czy sobie przypadkiem to jej nie zaszkodzi. Generalnie zasady zdrowego żywienia ma w małym palcu.
Ze względu na swój wrodzony ascetyzm Panna nie ma skłonności do przejadania się, bo wie, że co za dużo, to niezdrowo. Lubi czasami się przegłodzić dla dobra sprawy. I to właśnie w Pannach najwięcej jest wegetarian i wegan. Do tego umie liczyć kasę. Nie wydaje na prawo i lewo z powodu wilczego apetytu czy nagłego kaprysu. Swoje kubeczki smakowe trzyma w ryzach.
Co jej szkodzi, co pomaga
Wydawałoby się więc, że Pannie żadne dietetyczne przykazania do szczęścia nie są potrzebne. Nic bardziej mylnego. Tak się składa, że astrologicznie podlega temu znakowi całe jelito cienkie. Oznacza to, że Panna ma potworne skłonności do zaburzeń trawienia: zaparć, wzdęć, kolek jelitowych i rewolucji żołądkowych. Dlatego Panna powinna wychodzić z założenia, że to, co ogólnie uznawane jest za zdrowie, jej akurat służyć nie musi. Powinna z umiarem jeść wzdymające strączki, a każdą z nimi potrawę przyprawiać ziołami, które takie działanie minimalizują: kminkiem, majerankiem, kozieradką, koprem. Dobrze, by ograniczała surowe warzywa i owoce, które choć kipią witaminami, to fermentują w jelitach i powodują niestrawność. Natomiast gotowane na parze czy pieczone jarzyny, a na deser kompoty czy owocowe zapiekanki podziałają na nadwrażliwy żołądek jak miód na serce.
Śniadanie mistrzów do szkoły i pracy
Zamiast tuczącej, sztucznej buły - zastrzyk dobrej energii do pudełeczka. Po japońsku. Taki się utarł u nas zwyczaj, że na drugie śniadanie jemy przede wszystkim zrobione wcześniej kanapki. I tu wbrew pozorom zaczynają się schody. O bułce z supermarketu, wypiekanej z mrożonki, wypełnionej spulchniaczami trudno powiedzieć: pieczywo z „krwi i kości”. Piekarnie sprzedające chleb na masową skalę nie pieką go jak za dawnych lat – na żywym zaczynie z prawdziwych drożdży. Teraz liczy się czas. Bo im szybciej, tym lepiej. Niekoniecznie zdrowiej. Dowód? Wystarczy porównać zapach kajzerki pieczonej w markecie z zapachem tej z małej, rodzinnej piekarenki. Pierwsza od razu odrzuca zapachem chemii. Bo jest nią naszpikowana. Druga jej nie ma i to też czuć. Tylko coraz trudniej o taką.
Na fali mody można oczywiście spróbować wypiekać samemu chleby i bułki. Ale która zabiegana mama ma na to czas?
A może by tak pójść inną drogą? Drogą słynących z długowieczności Japończyków, którzy na drugie śniadanie serwują swoim pociechom i sobie tak zwane bentō – pudełko z odżywczymi daniami. Zacznijmy eksperyment od owocowej, arcyzdrowej owsianki. W sam raz dla rosnącego głodomora i zapracowanego rodzica.
Owsianka dobrej mocy
Weź:
•porcję ulubionych płatków owsianych bez cukru
•kiwi
•gruszkę
•jabłko
•porzeczki
•borówki
•2 łyżki miodu
•trochę soku wyciśniętego z cytryny
•odrobinę wody
•kilka listków świeżej mięty
Miód zmieszaj z sokiem z cytryny, wodą i posiekaną miętą. Przelej do małego pojemniczka. Dobrze zamknij. Suche płatki wsyp do drugiego, a pokrojone owoce do trzeciego – nieco większego pudełka. Gdy przyjdzie czas na drugie śniadanie, owoce trzeba wymieszać z płatkami i polać całość syropem. I jeszcze raz wymieszać. Smacznego!
Tekst: Urszula Duda-Szelińska
Fot.: Shutterstock