Kawa, imbir i cynamon w zderzeniu z Luną w postrzelonym Strzelcu. To musi oznaczać gorący szał ciał!
Malwina, ratuj! Skończył mi się piling do ciała. Drogeria pod oknem zamknięta. A ja za dwie godziny mam randkę z Marcinem (zapowiada się, że będzie gorąco!!!) – napisała do mnie rozpaczliwie na Facebooku Magda. – Przecież muszę zrobić sobie piling! Co robić? Halo, jest tam kto?
Kawowe SOS
Śmiać mi się trochę chciało z ociekającego dramatyzmem apelu mojej przyjaciółki. Wiedziałam, jak bardzo jej zależy na tym chłopaku. Nie mogłam więc Magdy zostawić na pastwę losu. – Jestem. Nie panikuj – odpisałam. – Jeśli masz kawę mieloną, cynamon i imbir w proszku, to masz też piling. I to jeszcze lepszy niż ze sklepu. Bo ekologiczny i w dodatku tani jak barszcz. Poleciła mi go pewna kosmetyczka. Mówiła, że kofeina w kawie działa wyszczuplająco, cynamon ujędrniająco, a imbir – oczyszczająco. Zapewniała, że skóra po wyszorowaniu takim miksem jest nie tylko gładsza, ale też odżywiona i delikatnie ujędrniona. I miała rację!
Jak to zrobić?
☛ Dwie łyżeczki fusów od kawy wymieszaj z łyżeczką sproszkowanego imbiru i cynamonu.
☛ Dodaj trochę oliwy albo żelu pod prysznic. Wszystkie składniki dokładnie wymieszaj.
☛ Wymasuj papką skórę od stóp do głów kolistymi ruchami. Najlepiej za pomocą szorstkich rękawic do masowania ciała. Spłucz wodą.
☛ Po tym pilingu nie trzeba używać perfumowanych balsamów do ciała, bo skóra będzie pachnieć jak afrodyzjak. Warto teraz wybrać się na randkę, bo aura planet jeszcze podkręci wasze żądze...
Malwina Maj
fot.shutterstock.com