W młodości podobno całe noce spędzał na zakrapianych imprezach. Dziś, gdy stuknęła mu 60-tka przyznaje, że się wyciszył. Ale właśnie wydał nową płytę i zadziornie tłumaczy, że jeszcze daje radę, bo jest tylko osiem lat starszy od Michaela Jacksona.
Lubi opowiadać, że muzykiem został z powodu pewnego dziecięcego zauroczenia. Gdy miał kilka lat zobaczył wytaczającego się z knajpy pijanego faceta z instrumentem pod pachą i to mu się tak spodobało, że postanowił zostać kimś podobnym. Ale nie wierzcie tym opowiastkom. Zbigniew Wodecki pochodzi z rodziny muzyków.
Jego tata grał w orkiestrze symfonicznej w Krakowie, mama była śpiewaczką, a dziadek organistą – jak sam artysta przyznaje o niezwykle nienagannych manierach. Sprawa od urodzenia była więc przesądzona. Nie tylko dlatego, że dwoje muzycznie utalentowanych rodziców nie może wydać na świat dziecka, któremu słoń nadepnął na ucho, ale także z powodu planet... Słońce i Merkury są w jego horoskopie w znaku artystycznego i kochającego życie Byka. I stąd Zbigniew Wodecki od piątego roku życia gra na skrzypcach.
Wielki świat zaprasza
Talent talentem, ale trzeba odrobinę popracować, aby jeszcze bardziej rozkwitł. Niestety, akurat dyscyplina i szkolny dryl to sprawy, które w młodości nie były mocną stroną Wodeckiego. Sam opowiadał, że z liceum został wyrzucony i trafił do zwykłej szkoły muzycznej. Ten dodatek „zwykła” to już czysta kokieteria, bo szkoła była fantastyczna.
Starsi koledzy zaproponowali nastoletniemu Zbysiowi wspólne granie i tak nocami zaczął chałturzyć po krakowskich knajpach w towarzystwie genialnych muzyków. I w ten oto sposób zdobywał szlify zawodowe ... A pewnego dnia do szkoły przyszedł miły pan w szarym paltociku, bo szukał skrzypka do zespołu. Padło na Wodeckiego.
Panem okazał się Marek Grechuta. A potem było już tylko lepiej, bo na koncercie pojawiła się sama Ewa Demarczyk. To z jej zespołem Wodecki objechał pół świata. Dodajmy tego bogatego, eleganckiego i wyrafinowanego. Artysta dziś przyznaje, że człowiek zza żelaznej kurtyny z otwartą gębą oglądał ten przepych w którym się znalazł. I jak sam wspomina, nieraz ciężko było mu się w nim było odnaleźć. Jak choćby w pewnym hotelu w którym całą noc przespał przy zapalonych światłach, bo nie mógł znaleźć kontaktu. Do głowy mu nie przyszło, że wyłącznik może znajdować się przy łóżku i wystarczy go dotknąć stopą....
Z ręką w gipsie
Takie wspomnienia Wodecki mógłby sączyć godzinami. Bo życie artystów w siermiężnych latach PRL-u do szarych wcale nie należało. Były występy, uwielbienie tłumów, adoracje pań, balangi po świt. Co prawda władza wystawiała rachunek i w ramach jego spłaty trzeba było uczestniczyć w imprezach państwowych. Ale Wodecki to facet, który dał sobie włożyć rękę w gips (na niby!), aby tylko nie wystąpić na festiwalu piosenki radzieckiej!
Apogeum uwielbienia przyszło gdy zaśpiewał piosenkę o pszczółce Mai i „Chałupy welcome to”. Stał się znanym. Zapraszanym. I podziwianym. Czyli w końcu osiągnął to, o czym każdy artysta marzy. Choć wcześniej lekko nie było i z chałturami jeździł do NRF-u, aby utrzymać niepracującą żonę i trójkę dzieci.
To tylko flirt
A propos żony. Ta sama od prawie czterdziestu lat. O imieniu Krysia. Gdy ją zobaczył podczas jednego z koncertów to, jak się śmiał sam Piotr Skrzynecki, aż struna mu pękła z wrażenia. I choć Wodeckiemu przypisywano długą listę pań, to akurat prawdą być nie musi. Wodecki przyznaje się tylko do rozrywkowego trybu życia i zaprzecza, że miałby zdradzać żonę.
W jego horoskopie Wenus, planeta związków i relacji z ludźmi, jest w lubiącym flirty i nowe podboje znaku Barana. Jednak Księżyc jest jednak w znaku zdystansowanego i potrzebującego czasu w związkach Koziorożca. I tylko gratuluje kolegom w swoim wieku, którzy mają żony młodsze od jego córek.
Nadal tańczy
Dziś znany jest jako juror „Tańca z gwiazdami” i choć przyznał, że miał kryzys i już chciał pożegnać się z programem to został. Bo jak sam twierdzi 12 edycja świadczy o tym, że jednak ludzie chcą to oglądać. Na dodatek Wodecki to juror o którym marzy każdy występujący. Nie krytykuje i nie daje niskich ocen.
Zawsze jest zachwycony tym, co widzi. Może dla tego, że zodiakalne Byki kochają grację, piękno i taniec. I choć ma Marsa w znaku Panny, co oznacza lęk przed chorobami i ciągłą troskę o zdrowie swoje i najbliższych to rozwiewamy jego obawy. Najbliższe trzy lata dadzą mu jeszcze większą popularność i spełnienie artystycznych ambicji. I nadal będzie nas czarował głosem i lwią grzywą na głowie.
Opis horoskopu:
Słońce i Merkury w Byku daje mu pasję i radość życia. Księżyc w Koziorożcu sprawia, że jest odpowiedzialny. Wenus w Baranie zachęca go do zawierania coraz to nowych znajomości. Mars i Saturn w Pannie sprawiają, że bardzo przejmuje się sprawami zdrowia. Jowisz w Rybach daje mu szczęście do ludzi. Uran w Raku wprowadza w jego życie ciągłe zmiany przez sprawy rodzinne. Neptun w Wadze daje artystyczną wrażliwość. Pluton w Lwie sprawia, że jest dumny i zawsze do końca walczy o swoje.
W młodości podobno całe noce spędzał na zakrapianych imprezach