Czasem wieść o śmierci znanej osoby okazuje się plotką. Taki głupi żart może być... życiodajny.
Znajomi, rodzina, a także fani Artura Barcisia przeżyli szok, gdy jakiś czas temu internet zbombardowała wieść, że sympatyczny aktor zmarł na atak serca, którego miał doznać na planie filmowym. Na szczęście informacja okazała się wyssana z palca, a Barciś dołączył niniejszym do niemałego grona celebrytów, uśmierconych przedwcześnie przez internetową plotkę.
Do grona "żywych trupów" należą m.in.: idol nastolatek Maciej Musiał (plotka o jego śmierci wywołała niemal zbiorową histerię w gimnazjach), Michał Wiśniewski (rzekomo rozbił się samochodem), a za granicą Jon Bon Jovi, Russell Crowe czy Eddie Murphy.
Ale najsłynniejszą ofiarą śmiertelnej plotki jest Paul McCartney. Chociaż o internecie nikomu się wówczas nie śniło, wielu fanów The Beatles uwierzyło (a niektórzy wierzą do dziś), że piosenkarz zginął w wypadku w 1967 r., a jego miejsce w zespole zajął sobowtór.
Pan Artur nie powinien się jednak martwić. Według przesądów tego, kto zostanie przedwcześnie „uśmiercony", czeka długie i szczęśliwe życie. Śmierć ma bowiem swój rejestr i ten, kto się w nim znajdzie, zostaje „odhaczony", bo przecież nie można umrzeć dwa razy.
Kostucha w końcu się połapie i wróci po swoje, ale przy takiej ilości obowiązków, nie nastąpi to prędko...
KO
Czasem wieść o śmierci znanej osoby okazuje się plotką