Nie ma nic gorszego niż zemsta porzuconej kobiety. Zwłaszcza jeśli jest nią Dominika Zasiewska, która nie ma nic do stracenia. Reputacji pozbyła się w końcu już dawno temu, gdy w bardzo skąpym stroju nalewała wodę gościom programu Kuby Wojewódzkiego. Zyskała wtedy przydomek „Wodzianka”. Zdążyła jeszcze pokazać goły tyłek w Playboyu, zanim na dłużej zniknęła z szołbiznesu. Właśnie powróciła, obnażając dla odmiany kogoś innego: prawdziwego playboya: detektywa – celebrytę Krzysztofa Rutkowskiego. Wykorzystał mnie i porzucił! Oskarżyła go publicznie, czyli w internecie. Bzdura! Wyparł się wszystkiego detektyw, sugerując, iż Zasiewska kłamie i ma nierówno pod sufitem. Wówczas ta, jako dowód pokazała światu wspólne słit focie oraz naszpikowane serduszkami i buziaczkami esemesy, w których Rutkowski nazywa ją swoim kochaniem, najdroższą, szczęściem i objawieniem. I to wszystko podczas zaawansowanych przygotowań do ślubu z oficjalną partnerką i matką jego dziecka – Mają Plich. Rutkowski, jak to bywa w takich przypadkach, obiecywał kochance ślub i zapewniał Dominikę, że z Mają nie łączy go nic prócz syna, Krzysztofa juniora i wspólnych interesów. – Całował mnie publicznie. Wszystkim przedstawiał mnie jako przyszłą żonę. Nie miałam powodu, żeby nie wierzyć w szczerość jego deklaracji – żali się Zasiewska. – Krzysztof zapewniał, że oddał Mai zaliczkę na ślub, mówiąc: – Weź go z kim chcesz, ja go nie chcę brać. Ta jednak musiała przeoczyć ten fakt, bo... o niczym nie wiedziała i wybierała obrączki.
Pies na baby
Internauci gratulowali Dominice przede wszystkim odwagi, żeby zadrzeć z byłym zomowcem, twardzielem, który gołymi rękami chciał chwytać nadwiślańskiego pytona. Własnego pytona w ry-zach utrzymać nie potrafi. – Moje kobiety trzeba w setkach liczyć – chwalił się onegdaj. Żonaty był trzykrotnie, a ile miał kochanek, zapewne sam nie wie. Kilka lat temu awanturował się z jedną z nich o nieślubnego syna, którego wypierał się aż do chwili, gdy zmuszony był przez sąd do zrobienia testów DNA. Mimo dyskusyjnej urody jego wizerunek żyjącego na krawędzi maczo najwyraźniej otumania płeć piękną, a przynajmniej pewną jej część. Na-wet nowicjuszka Luiza Kobyłecka zrzuciła dla Krzysztofa habit, mając nadzieję, że zostanie jego czwartą żoną. Zamiast tego niedoszła zakonnica omal nie skoczyła z dziewiątego piętra budynku Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, a powodem jej załamania nerwowego był właśnie niewie-rny narzeczony. – Cały czas mnie zdradzał! – osk-arżała go, gdy już doszła do siebie. Krzysztof ko- cha brylować w mediach i uwielbia towarzystwo kobiet. Jego zdrady są regularne. Co więcej, on nie ma poczucia winy. Wręcz przeciwnie, zdobywanie kolejnych kobiet sprawia, że czuje się dowartościowany.
Telenowela i jaja jak berety
Jedną z kochanek, z którymi zdradzał Luizę, była właśnie Maja Plich. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że obie panie dobrze się znały, bo chodziły razem do liceum. Przyszła ekszakonnica była najpiękniejszą dziewczyną w klasie, Maja zaś szarą myszką w jej cieniu. Po latach zemściła się, odbijając jej natapirowanego narzeczonego. Oświadczył się Mai przed całą Polską, na wizji, w zaiste romantycznym stylu; wręczył jej pierścionek podczas programu na żywo o tragicznej śmierci Magdaleny Żuk. Szczęście nie trwało jednak długo, bo „polski Bond” nie tracił czasu i znowu poleciał na młodszą. Nie pierwszy zresztą raz. Nie wziął jednak pod uwagę, że „Wodzianka” lubi błyszczeć w mediach tak samo jak on. I w dodatku, jak sama mówi: „zawsze miała jaja”.
Krzysztof rutkowski 6.04.1960 - Baran słodki drań
Rutkowski to Baran z ascendentem w Skorpionie. Twardziel, superbohater, samozwańczy szeryf, który odwala robotę za setki policjantów. Nie waha się podejmować najtrudniejszych zadań, odbija porwanych ludzi, chwyta zbrodniarzy. Taki medialny wizerunek stara się i potrafi skutecznie kreować, w czym pomaga mu Neptun na ascendencie. Jak każdego samca alfa, otaczać muszą go oczywiście piękne kobiety. W wywiadach wielokrotnie chwalił się, że jest koneserem płci pięknej. – Miałem wiele kobiet, mądrych i głupich, naiwnych i przebiegłych – mówił. – Narzeczonym odbierałem narzeczone, mężom żony, które potem zostawały moimi żonami. Kiedy indziej tłumaczył: – Dla mnie najważniejszy jest wygląd. Moja kobieta musi być ładna. I szczerze mówiąc, te kobiety, które miałem, były ładne i fajne. To tylko poza, bo jego Mars jest w znaku wrażliwych Ryb, obok Merkurego i Wenus. Rutkowski to w głębi duszy romantyk, który w kontaktach z kobietami staje się czuły i opiekuńczy. Zakochuje się głęboko, za każdym razem wierząc, że oto spotkał swój ideał.