Zmarł: mając niespełna 51 lat, 25 czerwca br. w Los Angeles, podczas tranzytu Marsa do jego Marsa urodzeniowego. Nie przeżył napiętego układu planet, jaki tworzyły wtedy Pluton, Słońce, Mars, Księżyc, Saturn i Merkury.
Myślę, że astrolog, mający dobry program do obserwacji tranzytów, mógłby w porę ostrzec artystę o grożącym mu niebezpieczeństwie - ale nikt tego nie zrobił. Ciekawe, że w chwili śmierci niebo było tak samo zorientowane, jak w chwili urodzin Jacksona: wschodził (czyli: był na ascendencie) znak Wagi. Przy urodzeniu: 19 stopni Wagi, podczas śmierci: 23 stopnie Wagi.
Najprawdopodobniejszą przyczyną śmierci był błąd lekarza. Co zgadza się z tym, co „robi” Mars kiedy mija urodzeniowego Marsa: gdyż wtedy zwykle dzieje się tak, że ktoś przychodzi i od danej osoby czegoś chce, wymusza i narusza jej granice. Tutaj ewidentnie Jackson został „naruszony” fatalnym zastrzykiem przeciwbólowym. Strzykawka nawet swoim kształtem przypomina astrologiczny symbol Marsa!
Czytam w internecie krążące opowieści, że Michael Jackson wcale nie umarł! Nie umarł, tylko zręcznie upozorował swoją śmierć, a sam wyniósł się gdzieś daleko, gdzie anonimowo i prywatnie spędzi resztę życia. Bo był to dlań najlepszy sposób, żeby uciec przed długami, przed natręctwem fanów i oskarżycieli, i przed smutnym faktem, że skończył się jako artysta.
Ale to nie jedyna plotka. Inna wersja twierdziła, że owszem, umarł, ale nie Jackson! Bo prawdziwy Michael Jackson już od dawno nie żył, gdyż w 1987 r. zamordował go jego własny sobowtór (Jackson miał podobno kilku wynajętych sobowtórów), który zajął jego miejsce. Podobno ludzie z otoczenia piosenkarza zaobserwowali wtedy gwałtowną zmianę jego charakteru. W 2005 r. jakoby odkopano jego ciało pod torami kolejki w jego posiadłości.
Jest i następna plotka: że Michael zmarł już jako dziecko, mając 12 lat - i rodzina wtedy dokooptowała do zespołu innego chłopca, który nie umiał odnaleźć się w odgrywanej roli - i stąd się wzięły jego późniejsze szaleństwa. Astrolog nie może potwierdzić żadnej z tych wersji, ponieważ horoskop „króla popu” nie zaskakuje. Michael Jackson miał w urodzeniowym kosmogramie wszystko to, czego spodziewalibyśmy się po horoskopie artysty, gwiazdy estrady i... dziwaka.
Michael Jackson, ur. 29.08.1958 r. (Panna), Gery w stanie Indiana |
Horoskop obliczony na moment śmierci 25.06.2009 r., Los Angeles |
Był, przede wszystkim, jowiszowcem - to znaczy Jowisz był dominująca planetą w jego horoskopie. Jowisz w chwili jego urodzenia szykował się do wzejścia, był tuż pod ascendentem. Możliwe, że podawana godzina jego urodzenia, 10 rano, nie jest dokładna. Jeśli urodził się trochę później niż równo o dziesiątej, to możliwe, że miał Jowisza dokładnie na ascendencie.
Co to znaczy być jowiszowcem? No właśnie to, co Jackson robił na mega-skalę: popisywać się, kochać być na widoku, eksponować własną osobę. Wyróżniać się, być zjawiskiem, być nie do pomylenia z kimkolwiek. Nie przypadkiem dominujący Jowisz pojawia się w horoskopach aktorów i polityków, czyli tych, którzy stoją w centrum uwagi i których się podziwia.
Michael Jackson miał też drugą dominującą planetę - Neptuna, który w 1958 r był w koniunkcji z Jowiszem. Ciekawe, że przy jego śmierci te same dwie planety były w koniunkcji... jakby chciały go pożegnać. Jak się przejawia ten „tandem”, Jowisz plus Neptun?
Jowisz to sława i społeczna moc człowieka, Neptun to wszelkie rzeczy dziwne, tajemnicze, nieziemskie. Kraina snu. I to właśnie Jackson całe życie robił! Kreował, budował krainę snu, której był mieszkańcem i królem. Swoją posiadłość nazwał „Neverland”, na wzór Piotrusia Pana, czyli „kraj-którego-nigdy-nie-było”. Nie mógł lepiej trafić w symbolikę Neptuna!
Co jeszcze miał ciekawego w horoskopie? Silnie obsadzony znak Lwa, w nim koniunkcję Wenus z Uranem, co razem daje artystyczną oryginalność. Miał Słońce w koniunkcji z Plutonem! Co od razu kojarzy się z jego wojną z własną twarzą, której zmieniał rysy i kolor skóry i w końcu nosił maskę. Miał Słońce w 5 stopniu Panny, czyli właściwie w siedmiokrotnym ognistym punkcie Panny. Ten punkt to tzw. „wściekła Panna” - punkt silnie marsowy, którego posiadacze żyją w sprężeniu i w nieustannej nadaktywności.
Miał ascendent w Wadze i Księżyc w Rybach, a ta kombinacja znaków, Waga i Ryby, od razu kojarzy się z tymi talentami, które mają Afrykanie: do rytmu, muzyki, tańca, swingu. Ktoś, kto ma obsadzone znaki Wagi i Ryb jednocześnie, ma coś ze swingującego Murzyna. A co dopiero urodzony Afrykanin! Księżyc w Rybach oznacza również dziwne niedopasowanie do własnego ciała, do siebie samego. Ludzie w Księżycem w Rybach „wystają sami z siebie”. Przez to popełniają gafy, nie umieją się znaleźć w sytuacji, są nienaturalnie sztywni lub nienaturalnie luzaccy - żyją tak, jakby źle grali nie swoją rolę.
Ten Księżyc w Rybach sprawiał, że Michael Jackson źle się czuł sam ze sobą, z własną skórą i twarzą, i uporczywie usiłował przeobrazić się w kogoś, kogo sam wymyślił. Wojny z własnym ciałem jednak nie wygrał. Operacje plastyczne pozostawiły mu uzależnienie od środków przeciwbólowych, co prawdopodobnie go w końcu zabiło.
tekst: Wojciech Jóźwiak
fot.: BE&W