Zaatakowani politycy toczą pianę z wściekłości, dziennikarze zacierają ręce z radości, a duża część obywateli mu przyklaskuje, twierdząc: on mówi głośno to, o czym my tylko myślimy.
Bywa szczery do bólu, a przy okazji dość zjadliwy, jak na przykład wtedy, gdy urządził zbiórkę pieniędzy dla Zbigniewa Ziobry. Ale to nie dziwi, bo Janusz Palikot urodził się pod znakiem prowokacyjnego Skorpiona, któremu ośmieszanie i szydzenie przychodzi nadzwyczaj łatwo.
W parlamencie uchodzi za najbardziej kontrowersyjnego polityka. W rankingach wyprzedza nawet bulteriera PiS Jacka Kurskiego i Antoniego Macierewicza. Robi i mówi, co chce, nie zważając, czy się to partyjnym kolegom podoba, czy nie. Z początku jego ekscentryczne zachowanie nie budziło niesmaku, nawet gdy pokazywał się w koszulce z napisem „Jestem gejem”. Tłumaczył, że chciał w ten sposób zwrócić uwagę na kwestię mniejszości, co powinno Platformę Obywatelską szczególnie obchodzić. Jednak później zaostrzył środki wyrazu, przemawiając na konferencji prasowej z silikonowym penisem w jednej ręce, a z pistoletem w drugiej. Miały to być symbole ówczesnego „prawa i sprawiedliwości” w Polsce.
Takie zachowania budziły wprawdzie konsternację, a nawet pewne zażenowanie, ale Januszowi Palikotowi przecież właśnie o to chodziło. W następnych wyskokach posuwał się jednak jeszcze dalej. Opowiadał, że Tadeusz Rydzyk jest szatanem i za to, co zrobił, powinien trafić do więzienia, zaś w PiS roi się od kryptogejów. Dostało się również prezydentowi. Polityk PO chciał, aby Lech Kaczyński ujawnił raport o stanie swojego zdrowia, bo podejrzewał u niego alkoholizm, a później przyznał otwarcie, że uważa prezydenta za chama. Ostatnio posłankę Gęsicką z PiS oskarżył o „polityczną prostytucję”, natomiast Jarosława Kaczyńskiego pytał wprost o to, czy jest gejem.
Przymus demaskowania
Nie wszystkie Skorpiony byłyby jednak w stanie pozwolić sobie na tak skandalizujące złośliwości. Gdy patrzymy na horoskop Palikota, wiemy już, skąd mu się to wzięło: otóż w Skorpionie ma on trzy planety – i to akurat te, które właściwie nie dają mu wyboru: on po prostu musi być jadowity, bezkompromisowy i cyniczny. Obok Słońca ma on bowiem w tym znaku Neptuna odpowiedzialnego za kreowanie medialnego wizerunku (to dlatego jest takim mistrzem rekwizytów i obrazowego przedstawiania spraw) oraz Merkurego symbolizującego mowę i sposób komunikowania się. Ale obecność samego Merkurego nie wystarczyłaby. To, że Palikot jest niestrudzonym demaskatorem, bez skrupułów obnażającym słabości przeciwnika za pomocą zjadliwych i złośliwych, jakkolwiek często niezwykle celnych, komentarzy jest wynikiem sekstylu Merkurego z ekscentrycznym Uranem, który oprócz tego dodaje mu polotu, inteligencji i błyskotliwości.
Bezczelność podszyta strachem
Niektórzy twierdzą, że Palikot ma grubą skórę nosorożca i że jego arogancja nie zna granic. To nieprawda! On często robi dobrą minę do złej gry, bo Księżyc, mówiący o wewnętrznej naturze człowieka, stoi w horoskopie posła PO w znaku wrażliwego i strachliwego Raka. Oznacza to, że polityk za każdym razem boi się, że wyleci z partii albo że odbiorą mu jakąś funkcję (co mu się właśnie może przydarzyć). Poza tym łagodzący wpływ Księżyca sprawia, że czasami potrafi okazać skruchę, gdy przekroczy granice.
Ale jeśli ktoś ma nadzieję, że zastraszy Janusza Palikota, rozczaruje się. Otóż w jego horoskopie kluczową rolę odgrywa tworzony przez Marsa, Jowisza i Saturna półkrzyż w znakach stałych, który obdarzył go wyjątkowo silną osobowością. Nie przestraszy się on więc, gdy ktoś pogrozi mu palcem, toteż – mimo nagany – wkrótce możemy spodziewać się kolejnych wybryków.
Cena bycia partyjnym Stańczykiem
Poza wszystkim Janusz Palikot ma po prostu duże poczucie humoru, o czym świadczy w jego horoskopie Wenus w trygonie do Jowisza. W swych dowcipach jest wprawdzie szczery i dosadny, ale przecież tak naprawdę mówi głośno o tym, o czym inni rozmawiają szeptem, działając jak społeczny zawór bezpieczeństwa. A że przy okazji wciela się w rolę nadwornego klauna i błazna, to już jest cena polityczna, jaką musi zapłacić, by i siebie, i Platformę utrzymać na fali.
Gdyby Janusz Palikot naprawdę był dla swojej partii niewygodny, już dawno by z niej wyleciał. Przecież Donald Tusk bezpardonowo rozprawia się z każdym, kto mu podpadnie. Tymczasem ludzie z PO potrzebują Palikota, zwłaszcza wtedy, gdy trzeba odwrócić uwagę społeczeństwa od rzeczy istotnych. Wprawdzie zjadliwy poseł nie bardzo pasuje do partii uprawiającej „politykę miłości”, ale z pewnością jest jej na rękę, nawet gdy czasami zachowuje się irytująco. Poza tym kierownictwo Platformy z pewnością zdaje sobie sprawę, że takiego Skorpiona, jakim jest Palikot, lepiej mieć za przyjaciela niż za wroga.
Piotr Piotrowski
fot. Agencja Gazeta