Od 30 lat praktykuje zen. Pojednana ze sobą i światem powróciła do aktorstwa. Pogoda ducha odejmuje Małgorzacie Braunek lat...
Irena z „Polowania na muchy” Andrzeja Wajdy, Oleńka z „Potopu” Jerzego Hoffmana, Izabela z „Lalki” Ryszarda Bera. Te role przyniosły Małgorzacie Braunek rozgłos. Ale ona będąc u szczytu sławy... po prostu z niej zrezygnowała. I zniknęła. Na prawie 30 lat. Została buddystką. Na dodatek wygląda na to, że wcale tej ucieczki nie żałuje. Bo okazało się, że to jej droga do szczęścia...
Po co człowiek żyje?
Co ciekawe, wychowała się w domu o tradycjach chrześcijańskich. Tata był katolikiem, a mama protestantką. A ona mimo to została buddystką. Lecz jak podkreśla, do takiej decyzji musiała dojrzeć. To był długi proces. – Atmosfera lat 70. sprzyjała takim poszukiwaniom. Buddyzm stał się wtedy bardzo popularną filozofią dla pewnych kręgów, dla ludzi myślących inaczej. Ja też chciałam poznać siłę medytacji. Zadawałam sobie pytania: kim jestem, dokąd zmierzam. I ogólne: po co człowiek żyje, czy życie ma sens. I koniec końców te poszukiwania doprowadziły mnie do buddyzmu – powiedziała w wywiadzie dla miesięcznika „Zdrowie”.
Małgorzata to Wodnik pełną gębą. Obok Słońca w tym niezależnym znaku ma Merkurego i Marsa. Nie ma więc najmniejszego zamiaru myśleć i działać tak, jak nakazują jej tradycja, religia czy normy obyczajowe. Idzie własną drogą, a właściwie leci, bo unosi ją Wielki Trygon w znakach powietrznych, który tworzy Słońce w Wodniku, Uran w Bliźniętach i Neptun w Wadze. Powietrze to myśl i jej siła. Medytacja, filozoficzne dociekania i zgłębiania tajemnic umysłu to domena tego żywiołu.
Wszystko mija, porażki też
Kiedy zaczynała pracę w filmach, wcale nie zamierzała zostać gwiazdą. Chciała po prostu być dobrą aktorką. Kamera ją szybko pokochała. Za szybko. Poczuła, że doszła do ściany. Uznała, że wycofanie się z zawodu będzie najlepszym rozwiązaniem. Na początku nie miała żadnej alternatywy. Nie wiedziała też, czy porzuca aktorstwo na zawsze... Wiedziała tylko, że potrzebuje czegoś, co wypełni wewnętrzną pustkę. Tak poznała filozofię zen. Obecnie sama prowadzi buddyjskie kursy medytacyjne. Jest zwierzchnikiem związku buddyjskiego Kanzeon. Jej obecny (trzeci) mąż, Andrzej Krajewski, też jest buddystą.
I trzeba przyznać, że dobrali się jak w korcu maku. Słońce i Mars, czyli planety reprezentujące w horoskopie kobiety męża (Słońce) i kochanka (Mars), są w tym samym znaku – Wodniku. Partner Małgorzaty musi być taki sam jak ona – równie ekscentryczny i zakręcony, podzielać jej poglądy i pasje. Tylko wtedy może liczyć na miłość i wierność, mimo że w jej horoskopie widać opozycję Wenus w impulsywnym Strzelcu do buntowniczego Urana, co w astrologii oznacza skłonności do skandali na tle obyczajowym.
– Medytacja naprawdę pozwala na lepszy kontakt ze światem. Gdy zostałam buddystką, szybko odczułam zmianę na korzyść. Podeszłam do pracy z dużo większym spokojem. Wcześniej przeżywałam strasznie swoje porażki. Uświadomiłam sobie jednak, że świat się na nich nie kończy ani nie zaczyna – stwierdza aktorka.
Uboczne skutki medytacji
Kiedy się patrzy na tę aktorkę, aż ciężko uwierzyć, że w metryce liczy sobie 64 lata. Dobre geny? Chirurgia estetyczna? Drogie kosmetyki? Sekret tkwi gdzie indziej...
W duszy wyciszonej przez zen. Jak sama zauważyła, buddystki akceptują to, że życie jest takie, jakie jest. Inaczej każdy problem odbije się na ludzkiej twarzy. – A jeżeli jestem pogodzona z samą sobą i tym, co mnie otacza, moja twarz jest bardziej rozluźniona, pogodna, a więc i młodsza. Dlatego żartuję czasem: to, że koniec końców dobrze wyglądam, jest tylko... ubocznym skutkiem medytacji – śmieje się...
Mimo wszystko Małgorzata Braunek nigdy nie traci kontaktu z rzeczywistością. Księżyc w konkretnym Byku trzyma ją na ziemi i nie pozwala na zbyt duży odlot, co grozi osobom z silną obsadą żywiołu powietrza. Ludzie z Księżycem w tym znaku nie są stworzeni do ascezy, lubią dogadzać swoim zmysłom. Mają jednak niezwykłą zdolność cieszenia się z prostych rzeczy, jak piękny widok za oknem czy dobre jedzenie. Po prostu umieją być szczęśliwi!
Tekst: Olga Mosak
Astrokomentarz: Katarzyna Owczarek