Niektórzy – jak na przykład posłowie PiS – uważają, że wybór Obamy to koniec białej rasy.
Inni zaś, że to demokracja zbyt daleko posunięta. Jeszcze inni, że to jedyne wyjście, aby Ameryka dźwignęła się z wielkiego kryzysu. Czy „czarny koń” Demokratów spełni nadzieje swoich wyborców?
Barack Obama jest nie tylko pierwszym w historii Stanów Zjednoczonych ciemnoskórym prezydentem, lecz także pierwszym prezydentem, w horoskopie którego żadna planeta nie przebywa w domu pierwszym wskazującym na siłę osobowości, ani w domu dziesiątym symbolizującym władzę, ambicję i karierę. Przez swój polityczny wybór Amerykanie dokonali prawdziwego wyłomu w dotychczasowej tradycji, otwierając jednocześnie zupełnie nowy rozdział w historii swojego narodu. Nic dziwnego, skoro głosy oddawali wtedy, gdy na niebie tworzyła się przełomowa opozycja Saturna (stary porządek) z Uranem (rewolucja). Można powiedzieć, że Amerykanie wyprzedzili przyszłość.
Misja czarnoskórego mesjasza
Obama doskonale wyczuł nastroje społeczne i uderzył w ton niemalże religijny, przyrównując siebie do biblijnego Jozuego, który ruszył na Jerycho, oraz do Abrahama Lincolna, którego wybór na prezydenta USA doprowadził do wybuchu wojny secesyjnej. Nowo wybrany przywódca Stanów Zjednoczonych, który ma w swoim horoskopie kwadraturę Słońca z mistycznym Neptunem, nie tylko czuje się mesjaszem, lecz jest także przekonany o misji, jaką ma do spełnienia. A misją tą jest ocalenie Ameryki.
Choć Barack Obama nie ma żadnej planety ani w dziesiątym, ani w pierwszym domu (poza „raniącym” Chironem), to jednak horoskop tego polityka wprost idealnie pokrywa się z horoskopem amerykańskiej prezydentury, który liczony jest na wybór pierwszego amerykańskiego prezydenta – George’a Washingtona. Słońce Obamy tworzy koniunkcję z ascendentem tego horoskopu, co stanowi niesłychanie silny związek przeznaczenia. Taka astrologiczna zależność istniała jeszcze tylko pomiędzy horoskopem Herberta Hoovera, którego prezydentura przypadła na okres Wielkiego Kryzysu lat 30. Hoover nie zdołał jednak uratować Ameryki przed załamaniem gospodarczym. Czy uda się Obamie?
W horoskopie prezydenta-elekta znajdujemy aż trzy planety w znaku majestatycznego i królewskiego Lwa (Merkury, Słońce i Uran). Oprócz tego ascendent w znaku niezależnego Wodnika obdarza Obamę specyficzną charyzmą, oryginalnością oraz przede wszystkim niezależnością. Już teraz komentatorzy uważają, że nie będzie się on do nikogo dostosowywał, a politykę będzie uprawiał po swojemu.
Koniec amerykańskiej potęgi
Warto dodać, że tak jak George W. Bush obejmował w 2000 roku urząd prezydenta podczas silnych wpływów Marsa i Plutona, tak Barack Obama rozpocznie swoją prezydenturę, gdy w jego horoskopie tranzytujący Uran utworzy opozycję do Marsa, zaś progresywny Mars znajdzie się w sekstylu do jego urodzeniowego Urana. Ten marsowo-uranowy cykl prezydenta-elekta wpisuje się zresztą w horoskop Stanów Zjednoczonych, w którym Uran tworzy właśnie kwadraturę do Marsa. To wielce niebezpieczna i zarazem niepokojąca konfiguracja planet. Może ona mówić nawet o groźbie zamachu na życie Obamy.
Tak jak poprzednim razem Mars/Pluton zapowiadał wojnę, w którą Stany się wdały, i to na różnych frontach, tak samo Mars/Uran może zwiastować bardzo radykalne zmiany, rewolucję i niebezpieczne wydarzenia bądź też zagrożenie ze strony ekstremistycznych nurtów społeczno-politycznych – ale także olbrzymi postęp technologiczny, rozwój i walkę o wolność. Jednym słowem, Ameryka szykuje się do wielkiej zmiany, a Barack Obama będzie tym, który poprowadzi kraj ku zniszczeniu jednego porządku i zastąpieniu go innym.
Trzeba także podkreślić, że ta prezydentura przypadnie na jeden z najtrudniejszych momentów w dziejach Ameryki. W latach 2009–2011 w horoskopie Stanów Zjednoczonych potężnie działający Pluton utworzy opozycję do Jowisza i Wenus. A to oznacza, że dotychczasowy dobrobyt, z jakiego słynie ten kraj, mocno się zachwieje. Może być to nawet początek końca amerykańskiej potęgi.
Polska wrogiem USA?
Jednak prezydentura Obamy będzie trudna nie tylko dlatego, że przypadnie na czas dekoniunktury gospodarczej, ale również z tego powodu, że on sam ma mnóstwo wrogów, o czym świadczą „złoczynne” planety Mars, Uran i Pluton położone w jego horoskopie w siódmym domu reprezentującym otwartych wrogów. Nowy prezydent będzie musiał stoczyć zaciętą walkę.
Gdzie czyhają wrogowie Obamy? Na to pytanie łatwo odpowiedzieć, posługując się pewną bardzo specjalną techniką czytania z gwiazd, zwaną astrokartografią. Chodzi tu o taką modyfikację horoskopu, dzięki której kosmogram rzucany jest na mapę świata, gdzie planety tworzą charakterystyczne linie przechodzące przez konkretne miejsca na kuli ziemskiej. I tak, linia wojującego Marsa z horoskopu Obamy biegnie przez Irak i Iran. Z Irakiem Ameryka walczy już od pięciu lat, tymczasem na wojnę z Iranem ma już chęć od dawna.
Z kolei linia potężnie działającego Plutona nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych przechodzi dokładnie przez Koreę Północną – jeden z ostatnich bastionów komunizmu. Co ciekawe, przechodzi ona także przez Europę Środkowowschodnią, w tym przez Polskę, w której ma być budowana tarcza antyrakietowa.
Być może jednak żadnej tarczy nie będzie, bo Barack Obama z jakichś powodów uzna Polskę za wroga.
Piotr Piotrowski