Ciągle na nie czekamy. I dopiero gdy znika, dostrzegamy, że mieliśmy je w ręce...
Alicja z tajemniczym uśmiechem zapytała o szczęście w jej życiu. Czy będzie wielkie? Odparłam, że była już szczęśliwa i może będzie, ale obecnie – przykro to mówić – szykuje się po prostu katastrofa.
– Jak to? – jęknęła. – Przecież wygrałam przetarg!
Spojrzałam w karty:
– Otwiera pani sklep, hurtownię lub zakład usługowy. W każdym razie coś związanego z handlem...
– Kawiarenkę – odrzekła. – W tej okolicy nie ma podobnego lokalu, więc powinno się powieść. Ja się pracy nie boję.
– W ostatnich latach było tu kilka knajpek – odpowiedziałam. – Wszystkie padły. Pani nie splajtuje, lecz rozszerzy działalność. Moje gratulacje.
Ucieszyła się: – Początkowo myślałam o naleśnikarni, ale narzeczony namówił mnie na kawę z ciasteczkami. Więc twierdzi pani, że będzie okay? Czy otworzę także drugi lokal?
Szykuje się katastrofa
Przyjrzałam się dokładniej kartom.
– Pod warunkiem, że będzie pani trzymać partnera z dala od interesów – zastrzegłam, widząc, że tutaj jest pies pogrzebany.
– Kiedy to właśnie on przekonał mnie do tego projektu! Bardzo się zaangażował.
Aż się zdziwiłam, bo na co dzień interesuje się innymi sprawami. Jest, proszę pani, poetą. Pisze slamy.
– A pani go finansuje? – podchwyciłam.
– Oj, zaraz takie słowa... – obruszyła się. – Powiedzmy, pomagam, dopóki nie zdobędzie rozgłosu.
– No, to może pani czekać do emerytury – podsumowałam cierpko. – Czego nie radzę. Ten człowiek zamierza panią wykorzystać i uciec. W przeciwieństwie do męża. Zakładam, że ma go pani?
– Tak – zmieszała się lekko. – Lecz jest inaczej, niż pani przypuszcza. Wprawdzie nie mamy rozwodu, ale nic nas nie łączy. Michał rok temu wyjechał za granicę. Znalazł tam pracę. Może poderwał sobie jakąś panienkę?
Pokręciłam przecząco głową, niemniej ona jak gdyby nie zauważyła sprzeciwu i kontynuowała:
– Nie wychodziłam za mąż z miłości. Oboje byliśmy po przejściach i wyobrażaliśmy sobie, że nic fajnego już nas w życiu nie spotka. W swatkę zabawiła się moja mama. Ech, stare dzieje.
– Chyba nieźle wybrała?
– Nie mogę niczego Michałowi zarzucić – westchnęła. – Brakowało jedynie tych... motyli w brzuchu. Spędziliśmy ze sobą 3 lata. Potem poznałam Mateusza... Narzeczony zajął miejsce męża. Dopiero z nim poznałam, co znaczy prawdziwa miłość.
– Moim zdaniem wyrządziła pani krzywdę mężowi i sobie. Euforia minie. Już wkrótce zatęskni pani za Michałem. Oby nie za późno.
– Dlaczego? – chciała wiedzieć.
– Z Mateuszem wiążą się straty, kłopoty. Doprowadzi panią do bankructwa.
– A gdybym tak na przykład zrezygnowała z jego pomocy? – zagadnęła z powątpiewaniem.
– W tarocie określa panią Księżyc. Jest pani wrażliwa, romantyczna i skłonna do poświęceń. Łatwo panią manipulować. Mateusza zaś symbolizuje Diabeł. Ma złe zamiary. Uzależnił panią od siebie. Idzie mu głównie o kasę. Proszę go po prostu usunąć ze swego życia. To ostatni dzwonek.
– Nie mogę w to uwierzyć – powiedziała szeptem.
Było mi jej żal. Gdy wychodziła, podkreśliłam jeszcze raz, aby przyjrzała się uważnie postępowaniu narzeczonego.
W następnych miesiącach dość często odwiedzałam kawiarenkę Alicji. W miłym wnętrzu właścicielka dwoiła się i troiła, obsługując klientów. A na zapleczu, przez uchylone drzwi, dawało się zaobserwować rozwalonego na fotelu mężczyznę o bystrych, taksujących oczkach. Nie patrzyło mu z nich najlepiej.
On mnie okradł
Minęła jesień, zima. Wiosną wpadła do mnie zapłakana Alicja. Mateusz namówił ją na wzięcie wysokiego kredytu. Rzekomo na remont oraz rozruch kolejnych lokali. I jak tylko dostała pieniądze ulotnił się, wyczyściwszy przedtem jej konto w banku.
– Popełniłam błąd. To okropne. Tak, miała pani rację. Okradł mnie. Mąż nigdy by nie zrobił podobnego numeru. – wyszlochała. – Co ja teraz pocznę? Czy istnieje szansa, że jakoś to wszystko wytłumaczę Michałowi?
Niestety, nie było to wcale oczywiste. Michał czuł się głęboko zraniony i oszukany. Tarot poinformował, że ostatecznie mógłby zmienić zdanie, gdyby małżonka przyjechała do niego na dłużej i przekonała, że kierują nią uczucia, a nie względy materialne. Jednak Alicja po prostu nie mogła sobie na to pozwolić. Czekały ją przeprawy z bankami, komornikiem i sądem.
No cóż, nie zawsze potrafimy w porę docenić swoje szczęście. Ba, często nie wiemy, że właśnie go doświadczamy. Jak Alicja, która nie umiała rozpoznać, kiedy los się do niej uśmiechał.
Maria Bigoszewska
wróżka, tarocistka, poetka
fot. shutterstock