Czasem miłość i niepotrzebna duma wpędzają nas w pułapkę bez wyjścia.
Gerard miał ponad pięćdziesiąt lat, włosy koloru niklu, szarą cerę. Nosił popielatą koszulę i marynarkę w odcieniu grafitu. Wyglądał, jakby przysypał go popiół. Patrzyłam, jak kręci się nerwowo na krześle i wyraźnie zmaga się sam ze sobą: zostać czy może wyjść? Rozłożyłam karty, nie czekając, aż wykrztusi z siebie pierwsze zdanie.
– Jest pan żonaty, a w każdym razie trwale związany z kobietą. Kocha ją pan, lecz niedawno wydarzyło się coś przykrego – tu pokazałam odwrócony arkan Kochanków: – Ta karta oznacza kryzys, zazdrość i jednocześnie kompletny brak stanowczości. Niemożność dokonania wyboru...
– Tak – potwierdził szarowłosy mężczyzna. – Chodzi o żonę. Widzi pani... – teraz zająknął się, jak gdyby siłą przezwyciężając niechęć do mówienia. – Miesiąc temu znalazłem... dowiedziałem się... Ach, to już powiem wszystko po kolei.
Ciuchy z sex-shopu
Ożenił się przed pięcioma laty z dziewczyną młodszą o piętnaście lat. Śliczną, wykształconą. Magda pracuje w banku, bardzo dobrze zarabia. Kiedy jego, Gerarda, zwolnili z pracy i gdy ten rozchorował się ciężko na kręgosłup, dziewczyna utrzymywała dom na takim poziomie, że prawie nie zauważyli ubytku jednej pensji. Jednak miesiąc temu...
– Magda wyjechała na weekend. Ostatnio częściej wyjeżdżała lub zostawała wieczorami w pracy. Tamtej niedzieli postanowiłem zrobić żonie niespodziankę i poukładać rzeczy w jej szafach. Magda to straszna bałaganiara, a ja, cóż, stary pedant. Zacząłem wysuwać szuflady. Pod stertą fig i staników znalazłem starannie owiniętą w folię paczkę. Rozwinąłem.
To były erotyczne gadżety i stroje z sex-shopu. Lateks, czarne koronki. Poraziło mnie. My nigdy... nigdy się tak nie przebierała. Nie wiedziałem, co czynić. Zadzwonić do niej? Zażądać wyjaśnień? Do wieczora biłem się z myślami. W końcu schowałem paczkę tam, skąd ją wyciągnąłem. Nic żonie nie powiedziałem. Wmówiłem sobie, że może kupiła te rzeczy dla nas i któregoś wieczora zobaczę ją ubraną... rozebraną...
Potem próbowałem sobie wyobrażać, że wzięła pakunek na przechowanie od jakiejś koleżanki. Czepiałem się każdej ewentualności, byle nie roztrząsać tego, co oczywiste. Ona mnie zdradza?
Ofiara mobbingu?
Nie było sensu zaprzeczać. Jednak sprawa jawiła mi się jako bardziej skomplikowana. Pokrzywdzonym był Gerard, ale Magda również wydawała się ofiarą.
Uzależnił ją od siebie i szantażował kochanek symbolizowany przez Króla Mieczy. Dla pewności położyłam kolejny układ. I nareszcie wszystko się wyklarowało. Magdalena w przeszłości popełniła oszustwo. Widocznie Król Mieczy (karta oznacza zwierzchnika i w ogóle silnego, dominującego faceta) dowiedział się o tym i wykorzystał sytuację.
– Zakładam, że oznajmił jej: albo pójdziesz ze mną do łóżka, albo zawiadamiam prokuraturę – oświadczyłam Gerardowi. – Żona przestraszyła się i uległa. Ale kradzieży nie uda się ukrywać w nieskończoność. Obawiam się, że panią Magdę czeka proces, a następnie więzienie.
Okoliczność łagodząca
Mężczyzna najpierw żachnął się, potem poukładał sobie coś w głowie i zaświtało mu, że Magda jednak mogła zdefraudować jakieś pieniądze. Inaczej skąd w domu wzięłoby się tyle kasy? I dlaczego uwierzył, że nagle zaczęła dostawać pensję równą dyrektorskiej? Może nie chciał wiedzieć...
– Czy istnieje możliwość uniknięcia odpowiedzialności karnej? – zapytał.
Z przykrością powiadomiłam, że nie. Co prawda, kobieta mogła sobie pomóc, mówiąc prawdę, lecz to nie było łatwe.
– Jeżeli ją przyprowadzę, to czy powtórzy pani żonie, o czym rozmawialiśmy?
Potwierdziłam. Nie wiem, jakich użył argumentów, ale dwa dni później przyszedł z Magdą. Okazało się, że wyciągnęła spore kwoty z kont klientów banku. Zrobiła to, aby opłacić kosztowną rehabilitację męża. W jej machinacjach zorientował się któryś z szefów.
– Nienawidzę go – wyszeptała ze ściśniętym gardłem. – Prosiłam, żeby mnie zostawił, a on tylko się śmiał. Groził policją. Nie mogłam się od niego uwolnić.
Magdalena miała przed sobą jedno wyjście. Pójść do dyrektora wydziału i wyznać winę. Sąd powinien uznać to za okoliczność łagodzącą.
Maria Bigoszewska
fot. shutterstock