Niektórzy ludzie oplatają nas niczym bluszcz i wyciskają jak cytrynę. Dlaczego na to pozwalamy? Bo najczęściej znamy takie zachowania z domu rodzinnego. I nie potrafimy ich powstrzymać.
Magda urządziła babskie przyjęcie. Przyszło stałe grono „czarownic“, wpadła jej córka Zyta, świeżo upieczona mężatka... W jakimś momencie rozmowa w nieunikniony sposób zboczyła na naszych mężczyzn. Randki, rozwody, ciche dni. Oczyszczające atmosferę awantury. Ech, temat rzeka.
– A my się nigdy nie kłócimy – wtrąciła nagle Zyta. – Marek przynosi mi śniadanie do łóżka.
– Daj ci Boże, córciu – westchnęła głęboko jej matka. – Obyś mogła to powtórzyć za 10 lat.
Związek Magdy nie należał do udanych. Przyjaciółka żyła wyłącznie dla rodziny, lecz nikt nie doceniał jej starań. Pracowała, jednak to mąż wydzielał zarobione przez nią pieniądze. Raz usłyszałam, jak pyta swojego władcę, czy wolno jej kupić buty dla dziecka. Małżonek z marsowym czołem ocenił sytuację, po czym łaskawie wyraził zgodę. Buntowałyśmy nieszczęśnicę, lecz w obecności ciemiężcy nie odważyła się nawet pisnąć.
– Bardzo się ze mną liczy – szczebiotała tymczasem dziewczyna. Jednak była przecież córką swej matki i pomyślałam, pamiętam, czy uda jej się utrzymać partnerski układ?
Kilka miesięcy później znajoma socjolożka poprosiła, abym pomogła jej przy pewnej ankiecie. Telefonowałam więc tu i tam z pytaniem, o czym marzą młode kobiety. Indagowana w tej materii Zyta wybuchnęła ni w pięć, ni w dziewięć: żeby poleźć do lasu i zostać tam na zawsze. O, zadumałam się. Niedobrze. Zaproponowałam kawę. Przy kruchych ciasteczkach łatwiej o zwierzenia. Po godzinie gadania wyszło szydło z worka.
– Paranoja – syknęła. – Szarpię się z nim co wieczór. Niech pani tak nie patrzy. Nie gwałci mnie. Idzie o to, że jak był mały, to zasypiał w ubranku i mama go – takiego uśpionego – rozbierała, otulała kołdrą. Teraz żąda tego ode mnie. Leży i nawet nie drgnie. Jest dużym, ciężkim chłopem. Trudno mi ściągnąć z niego ciuchy i włożyć mu piżamę. Początkowo mnie to bawiło, obecnie złości. Nie mam siły. Nie mam ochoty.
– Powiedziałaś, co czujesz? – zapytałam.
– Skąd. Obrazi się albo zrobi mu się przykro – odpowiedziała zasmucona Zyta.
– Zależy, w jaki sposób to przedstawisz. On zapewne nie rozumie, że cię wkurza – zasugerowałam. – Zatem wyjaśnijcie sobie życzliwie parę rzeczy. A co poza tym?
– Nie wiem... Marek nie umie dokonać żadnego wyboru. Ja trzymam kasę, taszczę zakupy, decyduję, dokąd pojedziemy na wakacje. Właściwie fajnie, ponieważ w domu nigdy nie liczył się głos mamy ani mój, lecz niekiedy potrzebowałabym oparcia, rady...
– Postawić karty? – zapytałam.
– Trzeba? Przecież my się kochamy... – odpowiedziała.
Istotnie. Zwracali się do siebie Myszko i Malutki, wszędzie pojawiali się razem. Dopasują się jakoś – uznałam i nie ponowiłam propozycji. W ciągu następnego roku wiele się wydarzyło. Najpierw Magda przyłapała męża z panienką. Pozwoliła sobie wmówić, że ponosi winę za jego erotyczne ekscesy. Zdradził, albowiem zaniedbała się. Jest nudna. Nie ma nic ciekawego do powiedzenia. To była kompletna bzdura, zważywszy, że na nią nie patrzył ani jej nie słuchał.
Ale Magda po wstrząsie, jakim stała się utrata wiary w mężowskie uczucia („dominował, ale mu zależało“), zaczęła słuchać nas. Dotarło do niej, że poświęcając się, skrzywdziła samą siebie. Niebawem, zgodnie z podpowiedzią tarota, otworzyła osobne konto bankowe.
Przestała pytać, czy może wyjść wieczorem. – Jestem mądrym, wartościowym człowiekiem – afirmowała każdego dnia. Po sześciu miesiącach zmieniła pracę, zaczęła pisać poradnik dla kur domowych...
– Uwolniłam się – doniosła na nowym damskim party. – Żałuję, że tak późno. Chyba jego zdrada wyszła mi na dobre.
W okresie, kiedy matka powoli się emancypowała, Zyta przybiegła na wróżbę. – Nie przeszkadza mi, że jest słaby – zagaiła od progu. – Ale on się we mnie dosłownie wpija. Jestem zmęczona jego nieustanną obecnością, ciągłymi pretensjami. Jak kiedyś na niego wrzasnęłam, to przez kwartał mi wypominał, że mama na niego nie krzyczała.
Coś we mnie woła: „Nie jestem twoją matką!”, lecz w ostatniej chwili gryzę się w język i wykonuję to, czego sobie życzy. Inaczej tygodniami wytyka, że byłam dla niego okropna. Zawsze twierdzi, że ma gorzej niż ja, w związku z czym należą mu się dodatkowe względy. Stanowi przeciwieństwo mojego ojca, ale...
– Istotnie? – zdziwiłam się, wskazując arkan Diabła. (Taki sam pojawiał się w tarocie Magdy). – Marek szantażuje słabością, jest niedojrzały, niemniej chodzi mu o to samo, co twojemu tacie. O władzę oraz poczucie kontroli. Tylko środki odmienne. Zawalcz o siebie! – mówiłam, zdając sobie sprawę, że nie będzie to łatwe zadanie.
Niestety, ludzkie losy powielają się aż nazbyt często. Na szczęście można je przekształcić. Czy nie po to zaglądamy w przyszłość?
Maria Bigoszewska
Niektórzy ludzie oplatają nas niczym bluszcz i wyciskają jak cytrynę