Zamiast mówić: jestem ofiarą okoliczności, uderz pięścią w stół i powiedz: dość tego.
Przyglądałam się właśnie położonemu układowi dla Marty i nie podobało mi się to, co widzę. Karty zawiadamiały o braku samodzielności, niewyrażanym głośno proteście, życiowym niespełnieniu. W tarocie dziewczynę uosabiał wrażliwy i pełen bojaźni Księżyc, który wprost przytłaczały odwrócone arkana Królowej Mieczy oraz Cesarzowej.
Wampiryczna mamusia
– Ma pani problem z matką – powiedziałam. – Uzależniła panią od siebie. Poza tym jestem przekonana, że panią wykorzystuje.
Marta milczała, zatem ciągnęłam dalej: – Traktuje panią jak dziecko. Jeżeli zamierza pani poprawić swoją obecną sytuację, trzeba się od niej odseparować – mówiąc to, wyjmowałam kolejne arkana, a karty pokazywały się coraz gorsze.
– Mama jest chora – szepnęła. – Wymaga mojej opieki.
Owo stwierdzenie nie pasowało mi do całości. Wyodrębniłam więc z talii zestaw informujący o stanie zdrowia starszej damy.
– Nie – zaprzeczyłam. – Matkę męczą pewne kłopoty z nerkami, ale nigdy nie działo się i nie dzieje nic alarmującego. Śmiem zauważyć, że znajduje się w lepszej kondycji niż pani. Bo panią zżerają nerwy. Ma pani, jak przypuszczam, kłopoty z żołądkiem i spastyczne zapalenie jelit.
– Z tym można funkcjonować – zbagatelizowała. – A serce mojej mamy...
– ...jest jak dzwon – dokończyłam. – Ile pani ma lat?
– 37 – westchnęła. – Marzę o wyjściu za mąż, ale co tu ukrywać. Nikt mnie nie chciał.
– Jakieś 3–4 lata temu straciła pani szansę na niezły związek. Czyżby mamusia?
– To on się wycofał – oznajmiła obronnym tonem.
– Jasne. Ponieważ przestraszył się pani zależności od przyszłej teściowej – mruknęłam.
– Pani Marto, za 2 lata wejdzie pani w pomyślnie rokującą relację z rozwiedzionym facetem. Możecie stworzyć sobie ciepły, miły dom. Jednak będzie to realne wyłącznie pod jednym warunkiem: iż uwolni się pani psychicznie od matki. To trudny proces. Proponuję, żeby znalazła sobie pani terapeutę. Proszę potraktować moje słowa poważnie – przekonywałam, jakkolwiek w głębi duszy wcale nie byłam przeświadczona, czy mnie posłucha.
I rzeczywiście. Po 3 latach spotkałyśmy się znowu. Marta nie zmieniła swojej sytuacji. Podobnie jak kiedyś, bała się nawet pomyśleć o przeciwstawieniu się matce modliszce. Szkoda, że tak się nie stało. Bowiem zawsze opłaca się o siebie zawalczyć. Inaczej życie będzie szare, smutne lub kompletnie bez sensu.
Babska ekipa remontowa
Jako pozytywny przykład niechaj posłuży historia Iwony. Pracowała w dużym przedsiębiorstwie w charakterze sekretarki głównego dyrektora. Była młoda, wykształcona, kompetentna, bystra. Ale szef miał paskudne usposobienie i wyżywał się na niej. Mobbingował ją zażarcie i z satysfakcją. Kiedy doszło do tego, że zażądał, by podwładna mogła spędzać w toalecie nie więcej niż 3 minuty, oświadczyłam, że czas skończyć z tyranią i zaprosiłam na wróżbę.
– Nic się nie martw, kochana – zaczęłam, pocieszając przygnębioną znajomą.
– Łatwo pani mówić – stwierdziła.
– W sytuacji, gdy sekretarek jest dosłownie na pęczki...
– A może wcale nie musisz być urzędniczką? Zdaniem tarota powinnaś otworzyć własną firmę. Niewątpliwie coś wykombinujesz... – zamyśliłam się. – Twoja mama kiedyś opowiadała mi, że odnowiłaś łazienkę. Ponoć wyszło rewelacyjnie.
Spojrzała z powątpiewaniem: – Miałabym zawodowo kłaść glazurę?
– Nie tylko. Umiesz malować, lakierować. Cyklinować także się nauczysz.
– Ale ludzie wolą zlecać remont renomowanym firmom – zaprotestowała.
– Takim, w których pracują faceci? Otóż tutaj się mylisz – oświadczyłam. – Od czego jest szeptany marketing? Zresztą żaden potencjalny klient nie wahałby się wybrać właśnie ciebie, gdybyś na stronie internetowej wypunktowała kobiecą dokładność, punktualność, fachowość oraz jako bonus sprzątanie po robocie.
– Naprawdę pani tak sądzi? – spytała z powątpiewaniem, ale w oku jej błysnęło. – Chyba mogłabym spróbować.
Dzisiaj Iwona zatrudnia jeszcze 3 koleżanki. Przedsiębiorczyni ma wypełniony kalendarz na pół roku z góry. I nigdy nie żałowała odejścia z pracy na etacie.
Cel jest najważniejszy
Czasami jednak nie widać żadnych perspektyw. Życie staje się nie do zniesienia. Skończyć z nim? Nie!
Odwiedziłam kiedyś w domu opieki babcię przyjaciółki. Obok leżała zupełnie sparaliżowana staruszka. Kontaktowa, pogodna. Zapytałam więc, co pozwala jej zachować dobrą kondycję psychiczną.
– Wszyscy dokoła są tacy zaganiani – odparła. – Więc ja się za nich modlę. Zamiast nich – uściśliła. – Albo w ich intencji. Chociaż nie mogę się poruszyć, to jeśli chcę, też potrafię uczynić coś pożytecznego.
Zapamiętałam to na lata.
Kochani, cokolwiek by się działo, warto wyznaczyć sobie cel i go zrealizować. W każdym, nawet – wydawałoby się – beznadziejnym położeniu.
Maria Bigoszewska
fot. shutterstock
Zamiast mówić: jestem ofiarą okoliczności, uderz pięścią w stół i powiedz: dość tego