Największymi truciznami duszy są wyobraźnia i milczenie.
Martwię się o córkę – powiedziała Edyta. – Grażyna była bardzo zdolnym dzieckiem. Niestety, jako piętnastolatka zaczęła spotykać się z nieodpowiednim chłopakiem. Nawet liceum nie skończyła. Teraz nie ma pracy, bo kto zatrudni niewykształconą i niewykwalifikowaną siłę?
– Jednak wszystko dałoby się jeszcze nadrobić – ciągnęła Edyta – gdyby odczepiła się od tego faceta. Zdaje się, że nie bardzo im się ostatnio układa. Grażyna wie, iż zawsze może na mnie liczyć. Pomagam, ile mogę, także materialnie. Ale w zamian otrzymuję wyłącznie obojętność. Nie potrafię zrozumieć...
Karty pokazały konflikt tak głęboki, że na pierwszy rzut oka wydawał się nie do ruszenia. I tak za zaistniałe problemy winę ponosił mężczyzna, jednak Grażyna obarczyła winą Edytę i dlatego się od niej odsunęła. Tylko dlaczego?
– Muszę naprawić naszą relację. Jeżeli trzeba, zdobędę się na każde poświęcenie. Co się z tą moją córką dzieje?
Przygotować się na szok
Położyłam kolejny układ. Tym razem tarot ujawnił, że jeśli sprawy mają się kiedykolwiek wyjaśnić, to właśnie teraz. Szansa na oczyszczenie wzajemnych stosunków pojawi się podczas niezwykle ostrej scysji obu kobiet.
– Nazwę to uzdrawiającą katastrofą – podsumowałam, wytłumaczywszy znaczenie Wieży połączonej z kartą Świat. – Poza tym niech się pani przygotuje na nie lada szok.
– Szok? – zapytała z roztargnieniem Edyta. – Naprawdę mamy się znowu pokłócić? Tylko tyle?
– Nie widzę innej ewentualności – potwierdziłam.
– Tyle że Grażyna nie chce ze mną rozmawiać – zafrasowała się. – Kiedy coś mówię, ona trzaska drzwiami i wychodzi. Widujemy się co miesiąc jedynie w celu... Moment. A gdyby pani odwiedziła mnie w sobotę? Grażyna przyjdzie po pieniądze. Nie dam jej kasy od razu. Najpierw będzie musiała usiąść z nami do stołu. Wobec wrogości córki czuję się zagubiona. Pani obecność na pewno pomoże.
Nie bardzo wiedziałam, jak ona wyobraża sobie moją rolę. Jednak w końcu uległam. Doszłam do wniosku, że w najgorszym razie po prostu szybko się pożegnam, one zaś będą musiały poradzić sobie same.
Dzwonek, anonsujący przybycie Grażyny, zabrzmiał, gdy piłyśmy kawę w miło urządzonym saloniku Edyty. Dziewczyna weszła do pokoju, łypnęła na mnie niechętnym okiem i odmówiła zjedzenia matczynego sernika.
– To Grażynka, a to moja dobra znajoma – oznajmiła nieco sztucznym tonem Edyta. – Opowiadałam pani Marii o tobie. No tak, ale ty nie jesteś zainteresowana życiem własnej matki. Traktujesz mnie jak obcą. Nigdy cię dla mnie nie ma. Nie dotrzymujesz obietnic – westchnęła.
W tym miejscu rzuciła mi rozpaczliwe spojrzenie i ponownie zebrała się w sobie:
– Obiecałaś wrócić do szkoły i co? Nie pozwolił? Długo masz zamiar być służącą tego wałkonia?
– Hamuj się – mruknęła córka.
Ale Edyta postawiła wszystko na jedną kartę:
– O nie! Już za długo trzymałam język za zębami! – palnęła i naraz jakby się w niej coś odblokowało.
Gdzie byłaś, gdy mnie obmacywał?
Lista wykrzykiwanych żalów zdawała się nie mieć końca. Grażyna nie zostawała jej dłużna. W rezultacie obie tak się zacietrzewiły, że zapomniały o mojej obecności.
– Ja dla ciebie wypruwam sobie żyły – wrzeszczała Edyta – a ty nie zapytałaś nigdy, jakim kosztem zdobywam pieniądze! Gówno cię obchodzi, że choruję! Gdzie byłaś, gdy leżałam w szpitalu?!
– A gdzie ty byłaś, kiedy twój Poldek mnie obmacywał?! – ryknęła Grażyna. – Na litość boską, miałam 12 lat!
Zapadła nagła cisza. Edyta zamarła. Potem zbladła jak papier:
– Nie wiedziałam... Dziecko moje najdroższe, nie wiedziałam...
Bo istotnie nie miała o niczym pojęcia. Dawny kochanek wykorzystał ją i porzucił, a przedtem dotkliwie skrzywdził Grażynę. Córka błędnie wyobraziła sobie, że działo się to za milczącym przyzwoleniem matki. Tajemnica wydała się po 10 latach.
Maria Bigoszewska
fot. shutterstock