Jak się nie dać despotom? Inwestować w siebie. Uratować nas może jedynie mądry egoizm.
Ewa przyszła do mnie chyba po to, żeby pochwalić się udanym życiem. Oznajmiła, że jest mężatką, ma piękny dom. W garażu stoją dwa wypasione auta. Mąż kolekcjonuje starą broń, a nie jest to tanie hobby. Z dalszej rozmowy wyniknęło, że klientka odziedziczyła firmę po zmarłym ojcu i natychmiast po jego śmierci uczyniła małżonka szefem przedsiębiorstwa.
Mężczyzna podejrzanie idealny
– Gdy wprowadzałam go we wszystko – relacjonowała z ożywieniem – okazało się, że doskonale radzi sobie w negocjacjach. Poza tym zdobył duży autorytet wśród podwładnych. Pomyślałam, że powinien zająć się polityką. O, to senatorska głowa. Jednak Eryk waha się. Kiedy zostanie posłem, będziemy musieli spędzać sporo czasu osobno. A to dla niego spory problem...
W takim razie trafił ci się, kobieto, facet idealny, westchnęłam w duchu. Chodząca perła. Nic, tylko pozazdrościć.
Jak gdyby wyczuwając mój podziw, dodała: – Wokół kłótnie, rozstania, a my oboje znakomicie się uzupełniamy. Ja po prostu w lot odgaduję życzenia Eryka. Gdy doszedł do wniosku, że mamy za mały dom, rozbudowałam rezydencję. W końcu dlaczego człowiek nie ma się cieszyć własnymi pieniędzmi, czyż nie?...
– Naprawdę? – zagadnęłam z lekkim roztargnieniem, albowiem odsłoniłam właśnie układ tarota i ujrzałam w nich zgoła odmienny wizerunek oddanego małżonka. Obrazował go odwrócony Cesarz. Mężczyzna, którego uosabia ów arkan, zwykle nie bywa lojalny. Knuje coś przeciwko partnerce, jest despotycznym karierowiczem, jednostką dominującą, upartą, lubiącą blichtr... Czy ona nic nie widzi? – zastanawiałam się. A może karty tym razem się pomyliły?...
– Ach, ile ja się naużerałam z robotnikami! – Ewa wesołym głosem przerwała mi te wewnętrzne dywagacje.
– Gdzie znajdował się wtedy mąż? Nie pomagał pani w budowie?
Nagle straciła rezon:
– Nie mógł... Miał spotkania z inwestorami...
– Czy podziękował pani kiedyś?
– Nie. Ale przecież robię wyłącznie to, co do mnie należy – powiedziała obronnym tonem. – Jego osiągnięcia są także moimi dokonaniami.
Księżycowa cierpiętnica
To samo zdanie – jednak w pytającej tonacji – usłyszałam od skromnie ubranej Iwony. Mąż zakazał jej pracować, wytłumaczywszy, że jak się jest marnie opłacaną polonistką, to lepiej siedzieć w domu i zadowolić się tytułem "pani doktorowej".
– Czy to rzeczywiście wystarcza? – zainteresowałam się, bo wyglądała na smutną.
– Chciałabym, żeby więcej ze mną przebywał. Wojtek ciężko pracuje, aby zapewnić nam odpowiednie warunki. Wieczorami też nie zostaję z nim sama. Przychodzą znajomi męża, a ja właściwie tylko podaję do stołu. Nie potrafię rozmawiać o badaniach naukowych i ciekawych przypadkach medycznych. Nie, ja się nie skarżę – zastrzegła się. – Tylko trochę żal mi mojego chóru, bo zawsze lubiłam muzykę. Niestety, próby pożerały mnóstwo czasu. Mąż polecił zrezygnować.
W tym momencie odgadłam, jaki arkan zajmie centralną pozycję we wróżbie Iwony: Księżyc. Kobieta, którą przedstawia, czuje się gorsza. Bardzo się stara, lecz ciągle ma wrażenie, że "nie dorosła" do partnera. Cierpi, niemniej nie umie mu się przeciwstawić.
Tymczasem dziewczyna mówiła dalej, jak gdyby pękły jakieś tamy:
– Codziennie rano budzę się wystraszona. Obawiam się, czy znowu się nie dowiem, że wczoraj coś źle zrobiłam albo powiedziałam. Wypomniane może zostać absolutnie wszystko. Na przykład garnek odstawiony nie tam, gdzie – jego zdaniem – trzeba. Plama na obrusie. Bo on tak ciężko haruje, żebym mogła sprawić sobie adamaszkową serwetę, a ja rozlewam kawę. Lub się awanturuje, bo znowu kupiłam sobie szminkę...
Następnie nieśmiało zapytała, co należałoby wykonać, żeby Wojtek choć troszeczkę się zmienił. Lata funkcjonowania przy boku apodyktycznego małżonka odebrały jej odwagę, lecz nie złudzenia. Dałaby wiele, bylebym oświadczyła, że zawsze będzie mu potrzebna.
Nie bądźmy naiwne!
To akurat mogłam jej zagwarantować. Większość domowych tyranów bowiem niechętnie wypuszcza z rąk ofiary własnej przemocy. Natomiast mnóstwo popychanych przez żony facetów z przyjemnością wymieni je na młodszy lub bardziej reprezentacyjny model. Jak Eryk, który zostawił Ewę dla europosłanki.
Mężczyźni umiejętnie wyzyskują odwieczne kobiece pragnienie bycia kochaną. Co robić? Uwierzyć, że on wcale nie jest taki bezradny wobec gospodarskich czynności albo, powiedzmy, zagubiony w brutalnym świecie biznesu. Onaż duża, proszę pana – śpiewała przed wojną Mira Zimińska w kabaretowej piosence.
Tak samo on. Jest dorosły, jest sprytny i świetnie potrafi wykorzystywać damską naiwność.
Maria Bigoszewska
fot. shutterstock