Po co pytać o przyszłość, skoro nie stosujemy się do rad tarota?
Któregoś dnia na damskiej imprezie dziewczyny poprosiły, żeby postawić im kabałę. Było już bardzo późno, czułam się zmęczona, ale nie chciały ustąpić. – Tylko po jednym pytaniu! – nalegała gospodyni, podsuwając wyciągniętą skądś sfatygowaną talię.
Pierwsza usiadła przy mnie Gizela.
– Czy Ani, mojej córce, ułoży się z Norbertem? – zagadnęła.
Przełożyłam karty i wyjęłam damę kier, odwróconą damę karo, 9 kier i asa trefl. O, niefajnie, pomyślałam, zaś głośno wyjaśniłam:
– W miarę dobrze, pod warunkiem że nie będziesz się do nich mieszać. Inaczej – tu zatrzymałam się na moment, nie chcąc publicznie użyć słowa „świństwo" – wyrządzisz dużą przykrość swojej córce – zakończyłam.
– Ja? Mojej Ani?! – pisnęła.
– To, niestety, smutny fakt... – rozpoczęłam nowe zdanie.
– Dlaczego? – podchwyciła.
– Oj, dosyć! – zakrzyczała ją widownia.
– Umówcie się na kiedy indziej! Teraz powróż Zuzannie!
Zuza usadowiła się wygodnie i odezwała:
– Czy wreszcie uda mi się zrobić ten wymarzony remont?
– Tak, zakładając, że sama pokryjesz koszty.
– Z mojej pensji? – zdumiała się.
– To zagoń chłopa do burzenia ścian, będzie taniej! – poradziła życzliwie któraś i Zuza zamieniła się miejscami z Olgą.
– Czy ja się kiedyś wzbogacę? – jęknęła dramatycznie, na co dziewczyny zareagowały chóralnym śmiechem. Wyjęłam odwróconego króla karo, 10 karo i 9 pik. Psiakość, tu też niedobrze, osądziłam. Jednak nie był to moment odpowiedni do rozwijania tematu. Ostrzegłam ją tylko, żeby była czujna, ponieważ mąż z własnej winy może popaść w nieliche tarapaty finansowe.
Potem wróżyłam pozostałym uczestniczkom imprezy, ale tym trzem odpowiedzi musiały dać do myślenia, bo zadzwoniły z prośbą o spotkanie.
Pierwsza przyszła Zuzanna.
– Mówiłaś, że powinnam zapracować na remont. Ale firma tnie etaty. Co będzie, jak mnie zwolnią?
– Spokojnie – odparłam. – Awansujesz. Jednakże wiąże się z tym spory problem...
– Nie dam sobie rady? – przestraszyła się.
– Odwrotnie. Doskonale odnajdziesz się na kierowniczym stanowisku. Jednak wymagać ono będzie wielkiego zaangażowania, częstych wyjazdów w teren, a tego nie zaakceptuje twój Czarek. I jeszcze pensja. Znacznie wyższa od jego poborów, czego już na pewno nie zniesie. Może dojść do rozwodu...
– Grozi mi samotność?
Położyłam kolejny zestaw.
– Za dwa, trzy lata w delegacji poznasz znakomitego faceta. Nie spotkasz go, jeżeli nie przyjmiesz tego awansu. Od obecnej decyzji zależy twoje przyszłe życie.
– A więc pozostanę na dotychczasowym etacie – zadeklarowała. Ale zrobiła inaczej i małżeństwo istotnie się posypało. Teraz obydwie czekamy na jej nowy związek.
Gizelę zobaczyłam dużo później.
Wydawała się dziwnie zmieszana. – Pamiętasz – rozpoczęła – jak zapytałam cię o romans mojej córki? Otóż od tego czasu nasze relacje bardzo się pokomplikowały. Ania i Norbert zamieszkali u mnie. Norbert zawsze mi się podobał. Ale zdawałam sobie sprawę z różnicy wieku i tego, że jestem jak gdyby jego teściową – tu umilkła i zapaliła nerwowo papierosa. Postanowiłam jej pomóc.
– Przespałaś się z Norbertem?
– Tak – wykrztusiła. – Po wódce. Córka poszła na dyżur, a ja przygotowałam mu kolację. Podałam trochę alkoholu. Potem on przyniósł butelkę. Najgorsze – strzepnęła popiół – że to się powtórzyło. Nie mogę bez niego istnieć.
– Będziesz musiała – powiedziałam twardo. – Ania jest w pierwszych dniach ciąży. Nie wiem – ciągnęłam – czy ich relacja przetrwa, lecz jeśli nawet się rozejdą, to nie stanie się to z twojej winy. Pomóż im finansowo. Niech wynajmą mieszkanie.
– A co ze mną? – zająknęła się bezradnie.
– Pokochasz wnuczkę – podsumowałam i tym zamknęłam tę nietypową historię.
Ostatnia była Olga.
W dniu, kiedy wróżyłam jej na imprezie, obydwie nie wiedziałyśmy, że mąż Zuzy wpadł w nałóg. Stał się hazardzistą. Aby uzyskać forsę na wizyty w kasynie, zadłużył się w firmach oferujących błyskawiczne pożyczki. Okazało się, że zastawił mieszkanie, jakie zostało nabyte – na jego nazwisko – za pieniądze rodziców żony. Windykatorzy nie odpuszczają.
– Co robić? – pyta Olga i, płacząc, zadręcza się, czemu nie była bardziej podejrzliwa, mocniej wyczulona na dochodzące ją niekiedy sygnały, bo przecież karty jednoznacznie określiły sprawcę katastrofy.
Maria Bigoszewska
tarocistka
fot. shutterstock