Czy warto dać komuś drugą szansę? Czasem tak, czasem nie. Ale bywa, że nawet gdy nie chcemy, los nas do tego zmusza.
Agata usiadła i zaproponowała, żebym zaczęła mówić pierwsza. Ona na razie nie chciałaby niczego o sobie wyjawiać, abym się nie zasugerowała opowieścią. Okay. Rozłożyłam tarota. Tak zwany sondażowy układ ujawnił, że o względy klien-tki rywalizowali dwaj mężczyźni. Młodszy i starszy. Ten ostatni po przejściach. No i jeszcze niedawno ktoś ją okradł...
Kto ukradł pieniądze?
– Może coś więcej o tym? – poprosiła.
– To była niewielka strata. Owa rzecz, raczej pieniądze niż przedmiot, zginęła z domu. Sprawca, młody facet, szatyn lub blondyn, z którym...
– Na pewno nie brunet w średnim wieku? – przerwała, patrząc czujnie.
– Blondyn – powtórzyłam – który jest pani partnerem życiowym. Niestety, oprócz tego, że ukradł, po cichu knuje przeciwko pani i brunetowi. Proszę się mieć na baczności. Widzę, że z tym brunetem była pani w przeszłości związana. Teraz on znajduje się w dużej potrzebie. Dostrzega pani tę odwróconą VIII Pentakli? Oznacza, że wykonywał ciężką, nisko płatną pracę. Utracił ją. Popadł w długi.
– Jestem w szoku – z niedowierzaniem potrząsnęła rudawą grzywką. – Żeby Filip... Widzi pani, to było tak. Miesiąc temu odwiedził mnie Julian, mój były mąż. Przyjechał służbowo do stolicy i postanowił dowiedzieć się, co słychać. Podałam kawę. Nagle on stracił przytomność. Okazało się, że zemdlał z głodu.
Dopiero wówczas przyznał się, że wywalili go z roboty. Wymówił mu też właściciel wynajmowanej kawalerki. Wiedziony jakimś impulsem, zdecydował się do mnie zajrzeć – zapatrzyła się w przestrzeń, a ja słuchałam w milczeniu. Po chwili podjęła: – Rozstaliśmy się pięć lat temu. Pił. Codziennie prosiłam, płakałam, wylewałam zawartość butelek, które znajdowałam poukrywane w każdym kącie. W końcu wniosłam sprawę o rozwód.
Dla niego był to wstrząs. Zaczął się leczyć. Znajomi donosili, że od tamtej pory nie tyka kieliszka. Ale ja już nie chciałam wracać... Pech zrządził, że zamknęli zakład, w którym był menadżerem. Na pięćdziesięciolatka czekała jedynie bezmyślna harówka w hurtowni. Tę robotę też niedawno utracił. Zadecydowałam, że przejściowo zamieszka u mnie. Dom jest duży, gość nie będzie nikomu wadził. Filip, mój facet, z początku wymawiał Julianowi, że wziął mnie na litość. Jednak później go nawet polubił.
– Co nie przeszkadzało mu zmontować całej intrygi – wtrąciłam.
– Właśnie. Niemniej w głowie mi się nie mieści – urwała, pogrzebała w torebce, wyjęła papierosa, po czym schowała go z powrotem. – Mam w domu świnkę-skarbonkę – powiedziała pozornie bez związku. – Od dawna „karmię” ją w systemie:
na każdą monetę dwuzłotową wrzucam dwie pięciozłotówki. Zatem na jedną dwuzłotówkę wypada dwa razy więcej piątek. Ostatnimi czasy dostałam nową skarbonkę od Filipa. Pomyślałam, że trzeba starą opróżnić.
Ku mojemu zdumieniu dwuzłotówek i pięciozłotówek było prawie tyle samo... Ktoś wydłubał połowę piątek. Kto? A któżby, jeśli nie Julian? – uznaliśmy oboje z Filipem. Mało mu było mieszkania z wygodami, wiktu, opierunku, to musiał jeszcze kraść? Wywaliłam go na ulicę. Nie zasłużył na nic innego. Koniec. Natomiast dzisiaj słyszę od pani, że to Filip. Dlaczego to zrobił?...
– Był zazdrosny. Obawiał się, że pani czuje coś do Juliana. Ponadto lękał się, że „były” będzie stanowił dla niego zagrożenie w pracy.
– Istotnie, dałam Julianowi kilka zleceń – przyznała – żeby zarobił parę złotych, zanim stanie na nogi. Lecz nadal nie rozumiem, dlaczego...
Powrót do przeszłości
– Prawdopodobnie wkrótce Julian przyłapałby Filipa na jakichś finansowych machlojkach. Pani go idealizuje, ale ten młodzian to chciwiec i egoista. Nie zależy mu na pani, tylko na pieniądzach.
– Boże, jaka ja głupia – jęknęła. – Myślałam, że szczęście się do mnie uśmiechnęło, ponieważ jestem zdrowa, firma znakomicie prosperuje, układam sobie życie z pięknym, młodym kochankiem... – zagryzła wargi, lecz szybko się opanowała: – Co z Julianem? Uda się pani sprawdzić, gdzie przebywa?
– Tu, w Warszawie. W bardzo trudnych warunkach. Lecz jeśli się pani postara, to go znajdzie. Byłam pewna, że tak się stanie, albowiem w tarocie widniała X Pentakli, symbolizująca spokój i pomyślność w rodzinie. Rok później dowiedziałam się od Agaty, że odnalazła Juliana w stołówce, w której wolontariusze rozdają zupę bezdomnym. I że są razem. A Filip? Czmychnął, gdzie pieprz rośnie.
Maria Bigoszewska
fot.sutterstock.com