Sięgając po czarną magię, możemy narazić się na niebezpieczeństwo, ale także... kompromitację!
Jakby się pani czuła – zapytała nerwowo Kasia – mieszkając od roku z duchem? Już otwierałam usta, aby powiedzieć, że nie zajmuję się oczyszczaniem energetycznym, gdy dodała pospiesznie: – Duch drugiej żony mojego męża wciąż unosi się w domu, chociaż rozwiedli się i mąż kupił jej piękny apartament.
– Więc pani jest?...
– Trzecią żoną. Pierwsza umarła, pozostawiając Grześkowi syna Antka. Ma teraz 12 lat. Z drugą dorobił się sześcioletniej Zosi. Dopóki ta Agnieszka, znaczy, poprzednia żona, mieszkała z nimi, Antek nienawidził macochy oraz przyrodniej siostry. Po naszym ślubie cała trójka zjednoczyła się przeciwko mnie
– Mąż nie stara się pani wspierać?
– On! – wzniosła oczy do góry. – Zawsze trzyma ich stronę.
Czuję się osaczona
– Mnie nie wolno pomalować ścian czy przemeblować pokoju, bo Zośka, namówiona przez Antka, krzyczy: odejdź! nie ruszaj stołu! Moja mamusia go tutaj postawiła! Drze się po prostu wniebogłosy. W końcu Grzegorz, zmęczony wrzaskami córeczki, zamyka kwestię: zostaw jak jest, przyzwyczaiłem się. Agnieszka przywozi córkę regularnie dwa razy w tygodniu. Ponoć dlatego, by zachowała niezbędny kontakt z bratem. Mała ma u nas pokój. Agnieszka wparowuje, jakby to nadal była jej własna przestrzeń – prychnęła gniewnie Kasia. – Czasami zastanawiam się, po co Grzesiek się ze mną żenił?
– Zapewne panią kocha – powiedziałam.
– Słowa są tylko słowami – orzekła sentencjonalnie. – Proszę sobie wyobrazić, że mąż gada z Agnieszką o mnie. Pyta, jak ze mną postępować. Rozumie pani? Pyta JĄ. Ona daje mu rady!
Pomyślałam, że Agnieszka przeżywa wtedy wielkie chwile. I uderzyłam się w duchu w piersi: czy coś takiego nie sprawiłoby mi satysfakcji? Niewątpliwie tak...
– Bo między nami wybuchają kłótnie – ciągnęła ze wzburzeniem Kasia. – Głównie o te bachory. Podobno nie mam do nich podejścia. W przeci-wieństwie do tamtej zołzy.
Potasowałam karty, dumając, jak doszło do rozstania Agnieszki i Grześka. Cóż, tarot ujawnił banalną historię. Facet, zauroczony młodą dziewczyną, rzuca dla niej żonę. Jednak – co mniej typowe – nie potrafi wyzbyć się poczucia winy. Uznaje, że skrzywdził Agnieszkę i utrudnił życie dzieciom. Stara się więc im to zrekompensować. A dzieci, jak to dzieci. Wyczuwając słabość tatusia, manipulują nim, ile wlezie. Zatem Kasia istotnie stoi na przegranej pozycji.
Zapłaciłam za wudu
Niemniej... czemu na to pozwala? Przecież jako „najnowsza" żona ma wszelkie atuty w ręku. Zaczęłam rozkładać kolejny zestaw. Tym razem odpowiedź była pogmatwana i mroczna. Widziałam kłębiące się emocje, kobietę, która praktykuje czarną magię...
– Co pani zrobiła?! – zapytałam.
– Za... zapłaciłam czarownicy – jęknęła.
Okazało się, że jeszcze przed ślubem pojechała na wycieczkę do Ankary. Pragnęła wyjść za Grzegorza – ba, parła do małżeństwa, lecz już zdawała sobie sprawę, że niełatwo przyjdzie jej matkowanie Antkowi. I opieka nad Zosią, której
nie cierpi, a z którą będzie miała aż za częsty kontakt. Toteż nie wahała się ani chwili, kiedy trafiła na podejrzaną turecką wiedźmę. Dała jej dużą sumę za to, „aby dzieci zniknęły".
– Mówiąc to, wyobrażałam sobie, sama nie wiem, że Antek wyniesie się do babci, a Agnieszka odczepi się i Zośkę przywozić będzie do nas, powiedzmy, co 2 tygodnie. Tymczasem wróżbitka wzięła ode mnie zdjęcia dzieci i każde z nich przylepiła do laleczki z czarnego wosku. Następnie odbył się cały rytuał: okadzała je, śpiewała – właściwie wyła – i trzęsła grzechotkami. Potem wrzuciła kukiełki w ogień.
Wpadłam w panikę
– Strach mnie obleciał – kontynuowała opowieść Kasia. – Spytałam, czemu to miało służyć, na co ona odparła, że wykonała zamówienie. Dzieci umrą. Nie natychmiast, bo to zupełnie inna taksa, lecz niezawodnie. Wpadłam w panikę. Kazałam wszystko odwołać, ale ona tylko wzruszyła ramionami: „czar poszedł" – i nie chciała ze mną dłużej rozmawiać. Od tamtej pory okropnie się boję. Nie potrafię postawić się, krzyknąć, ponieważ przypominam sobie, co mam na sumieniu i... – zaczęła łkać.
– To mamy problem – westchnęłam, rozważając, kogo by tu poprosić o ewentualne odwrócenie fatalnego zaklęcia. I czy jest to w ogóle możliwe?
Zanim jednak zabrałam się za odszukiwanie odpowiedniego numeru telefonu, postanowiłam sprawdzić wiarygodność egzotycznej magiczki. Ku naszej uldze tarot uznał ją za niedouczoną, choć cwaną i dlatego niebezpieczną hochsztaplerkę. Jeszcze nigdy nie ucieszyłam się tak z czyjejś niekompetencji...
Maria Bigoszewska
fot.shutterstock.com