Edka sprowadziły do mnie problemy małżeńskie. Przez sześć lat starał się, aby rodzina czuła się szczęśliwa, lecz się nie udawało. Jakkolwiek by lawirował, i tak okazywało się, że nie podołał czy uraził. Ba, zamierzał w bezwzględny sposób porzucić...
Pragnie pan odejść od żony? – przerwałam, aby trochę uporządkować bezładne informacje, jakimi mnie zasypywał.
– Nie. Chcę się rozstać z mamą... Widzi pani, ja nie mogę sobie poradzić. W ogóle sobie nie radzę...
– Kiedy doszedł pan do tego przeświadczenia?
– Jeszcze w liceum. Wcześniej mama wychowywała mnie w przekonaniu, że jestem małym geniuszem – rozpoczął opowieść Edek.
– W podstawówce mogłem sprostać tej opinii. Gorzej było w szkole średniej. Tam zdolności wystarczyło najwyżej na czwórkę w dzienniku. Większe rozczarowanie spotkało mnie w życiu osobistym. Mama zapowiadała: dziewczyny będą za tobą szaleć. I ja w to uwierzyłem. Tymczasem żadna nie była mną zainteresowana.
W końcu zamknąłem się w sobie. Otoczeniu wmówiłem, że „to“ mnie wcale nie bawi. Siedziałem w domu, z mamą. Uczyłem się. Na studiach też się nie udzielałem. Potem podjąłem pracę w budżetówce. Mama często zachęcała, bym znalazł sobie jakąś miłą pannę. Jednak nie kryła niezadowolenia, kiedy poznałem Jolantę. Stwierdziła, że to osoba nie dla mnie. Ale ja byłem nieprzytomny z emocji. Pierwszy raz w życiu dziewczyna odpowiedziała na moje uczucie...
Wróżbę położyłam w czasie, gdy opisywał swoją historię. Problem, który dostrzegłam w kartach, porównałabym do sytuacji, w której przeciąga się linę. – Państwo mieszkają z matką? – zapytałam wprost. – Owszem. Choć Jolka postawiła sprawę na ostrzu noża: albo ja, albo ona. Nakłaniałem mamę, żeby przeniosła się do dawnej kawalerki Joli.
Po usłyszeniu propozycji dostała nerwowego ataku, więc nie wracaliśmy do tego tematu. Ale mama robi Joli afronty. Żona rewanżuje się tym samym. Przy tym obie mają do mnie pretensje. Nie wiem, jak się obronić. Obrałem taką strategię, że każdą z nich dyskretnie proszę o wyrozumiałość i po cichu zapewniam o swoim poparciu. Matka często płacze. Twierdzi, że dla mojego szczęścia gotowa jest poświęcić własne życie.
Postawiłam tarota dla starszej pani. Nie groziła jej żadna poważniejsza przypadłość. Miała nieco histeryczne usposobienie, lecz nie sądziłam, aby – mimo widocznej w kartach depresji – zdołała wyrządzić sobie krzywdę. – Przez lata mama nie szukała przyjaciół, nie stworzyła sobie środowiska – powiedziałam. – Teraz boi się samotności. Oczywiście istnieją kluby seniora, uniwersytet trzeciego wieku... Ale mama nie zechce tam chodzić. Natomiast będzie nadal dręczyła was i szantażowała emocjonalnie. Dlatego uważam, że mimo wszystko należy się rozłączyć. Edek z ociąganiem przytaknął.
Gdy przybył następnym razem, zrelacjonował, że mama odmówiła przeprowadzki. Do kawalerki przenieśli się więc młodzi. Edward codziennie przychodzi do matki. Zastaje ją we łzach. Czuje się winny. Nie potrafi dłużej znosić presji. Gotów jest rozbić małżeństwo, byle mama przestała cierpieć. Nie pozostawało nic innego, jak znowu zagłębić się w kartach. Przekaz był jasny. Jeśli Edward ulegnie, zmarnuje jedyną miłość swego życia. Co gorsza, nie uda się już przywrócić niegdysiejszych relacji z mamą. Jeżeli zaś zostanie z Jolą, to po paromiesięcznym, bardzo ciężkim etapie stosunki w rodzinie powoli się ustabilizują.
Edkowi trudno było w to uwierzyć. Ostatnio bowiem, gdy po wizycie u rodzicielki zbierał się do wyjścia, ta zawołała: – Jak masz mnie tak zostawić, to lepiej zabij! I pobiegła do kuchni, żeby na jego oczach odkręcić gaz i włożyć głowę w piekarnik. Załamał się. Jola wysłała go do psychiatry. Doktor przepisał Edwardowi leki i zajął się też mamą. Otrzymała antydepresanty.
W owym dramatycznym okresie Edek poprosił sąsiadkę, by miała oko na mamę. Niespodziewanie kobiety odkryły, że mają wiele wspólnego. Zaczęły spędzać ze sobą dużo czasu. Starsza pani się uspokoiła.
Ku zdumieniu syna niedawno obdarowała go kawałkiem placka dla Joli...
Maria Bigoszewska
Edka sprowadziły do mnie problemy małżeńskie