Często mówi się, że nawet zła decyzja jest lepszą od żadnej, czyli stanu bierności. Cóż... ten, kto to powiedział, najwyraźniej nie znał Celiny.
Celinę poznałam równo 5 lat temu. Któregoś dnia do gabinetu weszła szczupła, drobna brunetka. Tarot szybko ujawnił niewesołe życie dziewczyny. Pierwszym, co rzuciło się w oczy w tym układzie, było poczucie beznadziejności. Bezsprzecznie znajdowała się w trudnym związku i rozpaczliwie poszukiwała wyjścia.
– Tak właśnie jest – potwierdziła. – Tylko... chciałabym się dowiedzieć, czy coś się kiedyś zmieni?
Popatrzyłam na całą sekwencję kart i odparłam:
– Obawiam się, że żadne zmiany nie nastąpią. Albo pani znajdzie w sobie siłę, żeby wyzwolić się z tego małżeństwa, albo trzeba pogodzić się, że już nie będzie lepiej.
– Bartek traktuje mnie jak służącą – powiedziała. – Wrzeszczy. Boimy się go. Ja i dzieci.
Sytuacja bez wyjścia
W tarocie męża Celiny symbolizował arkan odwróconego Cesarza. Oznaczał despotę, pozbawionego ciepłych uczuć w stosunku do rodziny. Natomiast ją obrazowała karta Kochanków. Arkan informował o skłonności do poświęceń – pomyślałam, że nic dziwnego, iż mężczyzna zdominował tę wrażliwą kobietę – oraz o pilnej potrzebie
dokonania wyboru. Kochankowie sugerują, że nawet zła decyzja bywa pożyteczniejsza niż bierne oczekiwanie na rozwój wydarzeń.
Ale jak miałam oznajmić to matce trojga dzieci?
W odpowiedzi na moje wątpliwości zauważyła:
– Nie mam zawodu. Wkrótce po maturze zaszłam w ciążę i już zostałam w domu. Zupki i kupki, nie miałam głowy zajmować się czymkolwiek innym. Im bardziej czułam się zależna
od męża, tym stawał się gorszy.
– Może spróbuje pani zapisać się na jakieś kursy? – poradziłam trochę bez przekonania, ponieważ podejrzewałam, że mąż nie pozwoli jej na takie ekstrawagancje. – W każdym razie musi pani zawalczyć o siebie.
Westchnęła: – Ale co ja mam konkretnie zrobić?
– Nie wiem – przyznałam. – Jednak na przestrzeni roku dojdzie do przełomowych wydarzeń. O, tutaj, spojrzy pani? – pokazałam Wielki Arkan XVI. – Wieża w istocie zapowiada klęskę, ale w relacji z Sądem Ostatecznym wróży zmagania, jakie obracają się na dobre.
– Więc znajdę pracę i na nowo ułożę sobie życie? – spytała. Zapewne. Wprawdzie po stronie przyszłości nie widać było stałego związku, lecz Celina była ładna i z pewnością mężczyźni zwrócą na nią uwagę. A co do środków utrzymania...
Najlepsza będzie praca z ciałem
W tym momencie z talii wypadła karta Mocy. Uznałam, że to interpretacyjna wskazówka, i zagadnęłam sama siebie, czym mogłaby zajmować się Celina? Poprowadzić siłownię Organizować imprezy sportowe? Chyba nie. Moc to fizyczność, praca z ciałem, ale przy wróżbie trzeba brać pod uwagę możliwości pytającego. Celinie należałoby raczej doradzić zawód kosmetyczki, wizażystki... Tak właśnie zrobiłam. Potem porozmawiałyśmy o innych sprawach i pożegnałam ją. Na 2 lata.
Gdy zjawiła się ponownie, wyglądała inaczej. Była uśmiechnięta. Ładnie i modnie ubrana. Spokojnym tonem objaśniła, jak doszło do zapowiadanej przemiany.
– Uderzył mnie. Przedtem pobił najmłodszą córkę, bo nie zjadła kaszy. Wzięłam dzieci i uciekłam do matki. Zacisnęłam zęby i wynajęłam mieszkanie. Trzymam się. Czasem pomaga mi mama.
– Świetnie. A co z pieniędzmi?
– No, dostaję przecież alimenty. I, jak dotąd, udaje mi się zarabiać. Do pani przywiodły mnie sprawy osobiste – tutaj skoncentrowała się: – Kazimierz, Waldek, Kacper... Jak nam się ułoży?
– To znaczy, którego wybrać? – próbowałam uściślić. Celina wyróżniała się urodą i logiczne, że lgnęli do niej faceci. Jednak karty nie przynosiły miłych wiadomości. Mężczyźni nastawieni byli głównie na erotykę. Powiedziałam o tym Celinie, ale ona wcale się nie przejęła. Chciała jedynie znać czas trwania ewentualnego romansu. Powiedziałam, że z Kazimierzem – mniej więcej pół roku, z Waldkiem – ze 3 miesiące, z Kacprem – 2 lub 3 lata. Wydawała się zupełnie zadowolona.
Za moją radą??!!
Jeszcze kilkakrotnie przychodziła z podobnymi sprawami. We wszystkich jej tarotach nieodmiennie przeplatały się kasa i seks. Któregoś razu zapytała o zapraszających ją
do siebie Anglika i Egipcjanina. Nie wytrzymałam. – Nie boi się pani AIDS – wypaliłam – albo tego, że jakiś klient pobije panią lub zgwałci?
Zerknęła ze zdziwieniem: – Przecież pani sama doradziła mi sponsoring.
Wytrzeszczyłam na nią oczy.
– Nie pamięta pani? – oświadczyła lekko obrażona. – A kto mówił tyle o pracy z ciałem?
Maria Bigoszewska
fot.shutterstock.com