Nawet w sprawach pogmatwanych tarot potrafi doradzić w prosty sposób. Wystarczy posłuchać...
W młodości wyobrażałem sobie, że moje małżeństwo będzie związkiem idealnym. Że nie będziemy się kłócić, tylko siądziemy i gruntownie prześwietlimy problem. Że potrafimy sobie wiele wybaczyć – oznajmił Norbert, który trafił do mnie na wróżbę. – Niestety, byłem naiwny. Miłość? Na uczucie trzeba sobie zasłużyć. A z Martyną, moją żoną, nie dojdzie się do ładu. Jest niepoprawna. Przykład?
Z uporem karmi gołębie, a one, cóż, załatwiają się na parapet. Ja szoruję, lecz następnego dnia wszystko znowu jest brudne. Poza tym nie gasi za sobą światła. Co wieczór mamy iluminację w całym mieszkaniu. Jakby elektryczność nic nie kosztowała... Albo zagapi się, zagada przez komórkę, a na kuchence czajnik pali się na węgiel. Muszę jej nieustannie pilnować. Gdyby nie ja...
Słuchając go, rozkładałam karty. Pierwszą, którą odkryłam, było Umiarkowanie. Charakteryzowało Norberta, sygnalizując konflikty, troski i... niechęć do pracy nad sobą. Obok spoczywał Księżyc. Określił sytuację żony klienta. Kobieta niewątpliwie czuła się przygnębiona, rozczarowana. Łaknęła akceptacji. Nie wierzyła w siebie.
– Czy żona ma jakieś niespełnione marzenie? – zainteresowałam się, gdyż osoba, którą ów arkan przedstawia, często ma mniejszy lub większy potencjał. Także artystyczny. W duszy jej gra, ale z realizacją gorzej, bo cudze opinie z reguły stawia wyżej niż własne. Pewien znany mi Księżyc po zaliczeniu drugiego roku teatrologii zrezygnował z ukochanych studiów, albowiem zdaniem ojca „był za głupi”, żeby je ukończyć. Inny, a raczej inna, pomimo ciężkiej choroby zajmowała się rozwydrzonymi wnukami, dowodząc na tarocie, że gdyby odmówiła, to „córka nie mogłaby odpocząć”.
– Kilka lat temu zapisała się na warsztaty bębniarskie – wyrwał mnie z zamyślenia Norbert. – Poznała ludzi, którzy na głuchej wsi założyli pensjonat. Wie pani: muzyka, ekologia, podglądanie ptaków... Od tego czasu jęczy, żeby do nich dołączyć.
– Niezły pomysł.
Machnął ręką: – Mrzonki. A jeśli wczasowicze przestaną zaglądać do pensjonatu, ponieważ bardziej opłaca się im wyjeżdżać za granicę? Co wtedy? Jak się utrzymać? Walić w bęben?! Umilkłam.
Następny układ ujawnił, że mężczyzna znajdował się w długotrwałym konflikcie z przełożonymi. Zawodowe frustracje odreagowywał w najprostszy w świecie sposób: wyładowując się na potulnej Martynie. Doszłam do wniosku, że potrzebna im jakaś odmiana. Na przykład wyjazd, dzięki któremu pozbyliby się napięć i nabrali dystansu do swoich kłopotów. W przeciwnym razie małżeństwo było mocno zagrożone.
Potasowałam talię i wyjęłam trzy karty. Tym razem obok Księżyca uplasowała się Wieża. Arkan zapowiadał nieuchronny kryzys, ruinę dotychczasowej egzystencji, a nawet niebezpieczeństwo utraty życia. Na szczęście fatalnej karcie towarzyszył dobroczynny Sąd, co w ostatecznym rozrachunku oznaczało regenerację i nowe perspektywy. Ale zanim do tego dojdzie…
– Może spróbuje pan zaufać intuicji żony i wyprowadzi się z miasta? Uniezależni od szefów? – zasugerowałam, wyjaśniwszy, że własnego losu w zasadzie nie udaje się uniknąć, lecz zawsze warto uprzedzić uderzenie Wieży. – Przecież bywają gorsze dramaty niż upaprane okna. Niech pan sobie uzmysłowi, dlaczego kiedyś zapragnął pan ożenić się z panią Martyną? Ona się nie zmieniła. Kochacie się, tylko zapomnieliście o tym oboje. Westchnął z rezygnacją: – Dziewczyny to ciągle o amorach.
Ostrzegłam: – Straci ją pan i dopiero wtedy zrozumie, ile dla pana znaczyła.
Nie wiem, czy tę opinię potraktował serio. Umówiliśmy się, że wstąpi na wróżbę za sześć miesięcy i wówczas oznajmi, jaką decyzję podjął. Zatelefonował mniej więcej po roku. Usłyszałam głos pełen skrajnego zdenerwowania: – Żona miała wypadek. Umrze?... Tarot odpowiedział przecząco. Po paru tygodniach Norbert odezwał się już spokojniejszym tonem: – Wylizała się. Możemy przyjść?
Tak poznałam Martynę. Okazało się, że zmordowana nieustannym „czepialstwem” małżonka uciekła na wieś, do przyjaciół. Postanowiła się rozwieść. Jednak dręczyło ją poczucie winy, czy mąż sobie sam poradzi. W końcu wsiadła do samochodu. Z nieba lał się deszcz… Obudziła się w szpitalu. Kiedy Norbert zobaczył nieprzytomną partnerkę, przeraził się.
Poprzysiągł, że jeśli Martyna wydobrzeje, to zrobi, czegokolwiek zażyczy sobie żona. Dla niej przeniesie się nawet do środka puszczy. Zbuduje dom. Pozwoli karmić ptaki. I nigdy, nigdy nie będzie jej krytykował.
Maria Bigoszewska
Nawet w sprawach pogmatwanych tarot potrafi doradzić w prosty sposób