Wróżba pokazała głęboki konflikt między dwiema kobietami. Ich rozbuchane emocje zrujnowały egzystencję rodziny!
Starcie silnych kobiecych charakterów
Tarot dla Adriany układał się chaotycznie. Pomyślałam nawet, że może powinnyśmy spotkać się innego dnia. Ale nim zdołałam to powiedzieć, sekwencje kart ułożyły się logicznie i czytelnie. Wynikało z nich, że zapowiada się trudna sesja. Wróżba pokazała bowiem głęboki konflikt między dwiema kobietami. Ich rozbuchane emocje zrujnowały egzystencję rodziny. W dodatku w tle dopatrzyłam się śmierci młodej dziewczyny i wciąż istniejącego bólu po jej stracie.
– Co się dzieje? – zapytałam.
– Mam ciężkie życie – odparła z ciężkim westchnieniem. – Niewiele szczęścia zaznałam. Zrozumienia też nie. Mój mąż nie umie o mnie zadbać.
Spojrzałam jeszcze raz w karty i uderzyło mnie, że choć osoba jej męża była powodem zajadłego sporu, to ani on, ani jego zdanie, potrzeby czy wrażliwość nie liczyły się w starciu silnych kobiecych charakterów. Najwyraźniej w tej sytuacji nie potrafił również zatroszczyć się o siebie?
– Nie przepada pani za teściową – stwierdziłam.
– To nie moja teściowa! – wybuchnęła. – Jego! Po jego pierwszej żonie! Potwór, nie baba! Niszczy mnie, jakbym to ja była winna, że jej córkę nagły szlag trafił!
– Proszę?... – wydawało mi się, że chyba się przesłyszałam.
– No, zeszła na atak serca – wyjaśniła Adriana gniewnie. – A po jej śmierci Marek, mój mąż, został w ich komunalnym mieszkaniu. Na 100 metrach. Sama pani rozumie: taka chata w centrum Warszawy. Było dobrze, dopóki opłakiwał tę Magdę. Ale poznał mnie, postanowiliśmy się pobrać i wprowadziłam się do niego. Niby dokąd miałabym pójść? Do tamtej pory wynajmowałam pokoik u pewnej emerytki. We dwójkę byśmy się z mężem nie zmieścili. A ta zołza natychmiast się na mnie rzuciła. Owszem, miała trochę racji, bo Marek nawet słowem nie wspomniał o ślubie. Bał się, że ona źle to przyjmie. Więc kiedy przyjechaliśmy do domu, ona po prostu osłupiała na nasz widok.
Gdzie dwie się biją, tam trzeci ucieka...
– Czuje się pani skrzywdzona?
– Mamuśka nie cofnie się przed niczym, by nas wykurzyć. Utopiłaby mnie w łyżce wody. Niech mi pani pomoże!
– Chętnie, ale... – spojrzałam na karty – pani też się jej dała we znaki, prawda?
– Ona zaczęła! – zaperzyła się. – Pojęcia pani nie ma, ile wycierpiałam. I za co!? – podniosła do oczu chusteczkę.
– Może za to – odparłam z namysłem – że fatalnie ją pani traktuje. Złośliwość i arogancja, nękanie, nieliczenie się z jej potrzebami. Nie są to gesty, które wyzwalają pozytywne uczucia.
– Pani nie mówi poważnie!
– Tak informują karty – wskazałam na rozbudowany układ Tarota. – Nie myślę, żeby paniom udało się pogodzić, lecz zapewne uda się wam wzajemnie omijać. Jednak najlepiej by było, gdyby się państwo wyprowadzili do innego, samodzielnego mieszkania.
– Jeszcze czego! Nie dość, że mnie podała do sądu, to zagroziła klątwą, jeżeli zajdę w ciążę! I ja mam jej ustąpić? Niby czemu?!
– Dla własnego spokoju – powiedziałam. – A przekleństwa proszę się nie obawiać. Słowa tamtej kobiety były jedynie wyrazem frustracji. Przecież pani też w gruncie rzeczy źle jej nie życzy, prawda? – wbiłam w nią wzrok.
– Jasne... – mruknęła, poprawiając się na krześle.
– W kartach widać wyraźnie, że odprawiała pani jakieś sekretne rytuały. Czy pani wie, że negatywne projekcje często zwracają się ku nadawcy?
– To była zwykła zabawa. Nic poważnego – zbagatelizowała, po czym zmieniła temat: – Niech pani spojrzy, co kombinuje mój mąż. Ostatnio stał się dziwnie nerwowy.
Marka uosabiał m.in. odwrócony Cesarz. Mężczyzna niewątpliwie coś ukrywał. Wiedziałam, iż projektował rozwód. Gdy powiadomiłam o tym Adrianę, nie chciała wierzyć. Wytłumaczyłam, że mąż nie jest w stanie znieść tej ciągłej wojny podjazdowej. Czuje się winny zaistniałej sytuacji. Nie potrafi stawić jej czoła, bo już w dzieciństwie złamała mu charakter zaborcza i władcza matka. Niebawem zrobi to, co dla niego najłatwiejsze: ucieknie bez pożegnania.
Adriana milczała dłuższą chwilę. Potem wzruszyła ramionami: – Trudno. Jak pójdzie, to pójdzie. Dam sobie radę sama. Ale z tego mieszkania na pewno się nie wyprowadzę.
Maria Bigoszewska
Tarocistka