Gdy nie myślimy o sobie, przegrywamy życie.
Gospodarze, u których często spędzałam wakacje, mieli dwie córki, Olę i Halinkę. Ola uczęszczała do liceum dla dorosłych, lecz nie bardzo jej szła nauka. Halinka kształciła się na fryzjerkę, ale czesanie klientek nie sprawiało jej satysfakcji. Tak naprawdę zainteresowanie panien obracało się wokół spotykanych na dyskotekach chłopaków.
Marzenia młodości
Wszyscy wiemy, że młodość ma swoje prawa, więc cierpliwie rozkładałam karty dla sióstr. Jednak coś zaczęło mnie w ich tarotach niepokoić. – Dziewczyny – powiedziałam za którymś razem – zamierzacie wyrwać się ze wsi – w porządku. Ale najpierw trzeba zainwestować w siebie, dopiero potem, o ile w ogóle, wieszać się na chłopakach. Trzeba zdobyć zawód, pomyśleć, gdzie się zatrudnić, gdzie zamieszkać...
– Właśnie – podchwyciła Ola. – Dlatego muszę pracować, żeby Adrian mógł dokończyć studia. Wynajmiemy sobie pokój w mieście, będę zarabiać... – Zarabiać?! – nie wytrzymałam. – Osiemset złotych w firmie sprzątającej?! – Być może – zgodziła się. – Na początek. Potem chajtniemy się, on będzie menedżerem... – A ty panią dyrektorową – sarknęłam. – Ola, otrząśnij się! Popatrz – pokazałam jej układ wieszczący trudną, pełną wyrzeczeń przyszłość i żadnej nagrody w zamian.
– Chyba mi to pani mówi na złość – zdenerwowała się i odeszła z godnością. – Uważaj, żebyś nie zaszła w ciążę! – zawołałam za nią. – Adrian chce mieć dużo dzieci! – odkrzyknęła. Halinka nie podążyła za siostrą. Rozsiadła się wygodnie. – O moim nowym chłopaku chyba niczego złego się nie dowiem? – zapytała.
Temat partnerstwa w małżeństwie wałkowałyśmy od miesięcy. Przez ten czas nieodmiennie radziłam Halince, by przykładała się do nauki. Nie jestem specjalnie podejrzliwa w stosunku do ludzi, niemniej uważam, że należy pilnować swoich spraw i troszczyć się o siebie. Po to, aby zawsze móc stanąć na własnych nogach. – A co z nim? – zaciekawiłam się. – Jest po technikum, ma robotę w warsztacie samochodowym ojca – z dumą wprowadziła mnie w sprawy nowego adoratora.
Potasowałam karty, zastanawiając się, jak długo jeszcze przyjdzie mi testować różnych kawalerów siostrzyczek. Jednakże tego dnia tarot ułożył się inaczej niż dotąd. – O, pięknie – ucieszyłam się. – Z nim masz szansę stworzyć niezły związek. Ale pamiętaj, nie musisz śpieszyć się do ślubu. Małżeństwo nie jest jedynym sposobem na życie. Pomyślne jutro czeka cię jedynie wtedy, gdy będziesz miała swoje pieniądze i wypracujesz sobie mocną pozycję w małżeństwie.
Łatwo mówić, gorzej wykonać. Dziewczyna przeniosła się do domu rodziców Łukasza i, lekceważąc zalecenia tarota, czym prędzej wyszła za mąż. Zaniedbała terminowanie w salonie fryzjerskim, więc szefowa wyrzuciła ją z roboty. Halinka nie przejęła się. Urządzała gniazdko i, zachwycona, zadawała szyku wśród koleżanek.
Nędza rzeczywistości
Z latami jej entuzjazm przygasł. Zaczęła odczuwać samotność. Łukasz do późna przebywał w warsztacie, a wieczorami siadał z piwem przed telewizorem. Na sugestie, żeby gdzieś razem wyszli albo wyjechali, wzruszał ramionami. Do szczęścia wystarczał mu święty spokój. – Nie przejmuj się nim, pojedź sama – proponowałam.
Niestety, Halinka wstydziła się jechać na weekend bez męża. – To wygląda tak, jakbym nie miała swojego chłopa – żaliła się. – Co robisz po całych dniach? – zapytałam, kiedy spotkałyśmy się na chwilę w gospodarstwie rodziców. – Nic. Oglądam seriale – uśmiechnęła się słabo.
Patrzyłam na nią ze smutkiem. Przecież mogła mieć niezły fach, ruszać się, poznawać świat i ludzi. Fotografować, bo lubiła to kiedyś. Jednak straconego czasu nie uda się powtórzyć. Oli ułożyło się dużo gorzej. Adrian chętnie korzystał z jej pieniędzy, ale nie miał zamiaru dokładać się do marnej pensji partnerki. Zostawił ją, gdy była w ciąży.
Po dramatycznym rozstaniu wróciła do rodzinnego domu. Pogodzili się, Adrianek zmajstrował drugie dziecko, po czym wyjechał. Nie płaci alimentów. Ech, dziewczyny, błagam, bądźmy mądrymi egoistkami. Inaczej przegramy życie.
Maria Bigoszewska, tarocistka
fot.shutterstock.com