Bywa, że w sprawie życia i śmierci nie jesteśmy w stanie podjąć decyzji. Nawet takiej, czy zaufać rozsądkowi, sercu czy intuicji. A może kartom...
Pani Lilka miała uroczego czworonoga, Kokusia. Raz przyszła do mnie roztrzęsiona. Okazało się, że piesek zniknął.
– Rano, jak zwykle, zostawiłam go przed sklepem – oznajmiła łamiącym się głosem. – Smycz przywiązałam do stojaka na rowery i weszłam po zakupy. Wracam – psa nie ma. Wołałam ze dwie godziny. A teraz już prawie noc...
Posadziłam ją w fotelu. Zaproponowałam tarota i filiżankę herbaty. Nie chciała pić. – Co mu się stało? – jęknęła, patrząc na rozłożone karty. – Nie mogę znieść myśli, że mógł wpaść pod samochód... Może odwiązał się i poleciał za suczką?
Poprosiłam, aby z talii wybrała jeden arkan. Wyciągnęła odwróconą Śmierć. – Piesek żyje – uprzedziłam jej lęk na widok jadącego konno szkieletu. – Na pewno ktoś go ukradł i obecnie trzyma zwierzątko w niewoli.
– Kokusia?! Boże, przecież to kundel – ostatnie zdanie wypowiedziane zostało szeptem, jak gdyby powierzała mi najgłębszą tajemnicę. – Owszem, miły i ładny, ale nie dostaną za niego kasy. Co innego, gdyby był psem rasowym.
– Dostaną – oznajmiłam. – Chociaż, dziwne, nie nacieszą się nią. Ale nie wolno się niepokoić. Wszystko skończy się dobrze.
Gdy ofiara się buntuje
Następnego dnia obudziło mnie mocne stukanie do drzwi. Tak miała zwyczaj anonsować się pani Lila. Rzeczywiście, wzburzona sąsiadka stała w progu. – Da pani wiarę? – sapnęła. – Właśnie wychodziłam, kiedy zadzwonił telefon. Jakieś bydlę wychrypiało, że ma Kokusia i odda go w zamian za 2 tysiące. Jeżeli nie, to nigdy więcej nie zobaczę pieska... Zgodziłam się oczywiście. Tyle że w domu było zaledwie 300 zł. Pod szóstką pożyczyłam 700. Muszę uzbierać jeszcze 1000. Jeżeli pani może...
Ubrałam się i poszłyśmy do bankomatu. Po drodze pani Lila opowiadała, jak dojdzie do przekazania zwierzaka. Otóż nazajutrz „bydlę” będzie oczekiwać na nią w parku. Transakcja przebiegnie „z ręki do ręki”. Bunt ogarnął ją, kiedy wsuwała brakującą kwotę do torebki: – Nie – mruknęła. – Ja tego tak nie zostawię. Idę na policję.
Przypomniałam sobie kartę Sprawiedliwości, jaka również pojawiła się we wczorajszym układzie i przyklasnęłam pomysłowi. Choć prawdę mówiąc, nie byłam pewna, czy na komisariacie potraktują sprawę pani Lilki poważnie. W końcu „to tylko pies”.
Jednakże stało się inaczej. Policjanci zorganizowali błyskawiczną akcję. Szantażysta usłyszał zarzut wymuszenia rozbójniczego, jakie zagrożone jest karą pozbawienia wolności od roku do lat 10.
Wzywać policję czy nie?
Stokroć gorszą historię przeżyli majętni państwo C. Mianowicie nagle przepadła ich sześcioletnia córka. Małżonkowie dokładnie przeszukali okolicę, a kiedy to nie przyniosło rezultatów, zgłosili zaginięcie dziecka. Po jakimś czasie otrzymali wiadomość, że Sara została porwana. Dla okupu. Bandyci określili wysokość żądanej sumy – pół miliona – i zastrzegli, że jakakolwiek próba zawiadomienia odpowiednich służb skończy się śmiercią dziewczynki. Wtedy przerażona pani C. przyjechała do mnie.
Po to, abym podpowiedziała, jak mają zachować się w owej potwornej sytuacji. Niestety, tarot wyjaśnił, że groźby porywaczy są zupełnie realne. Wyjawiłam to nieszczęsnej pani C. Lecz bałam się odpowiedzialności. Bo co się stanie, jeżeli źle jej doradzę?
Karty są wiarygodne, niemniej nikt na świecie nie może aspirować do miana osoby nieomylnej. Zasugerowałam więc, by prędko zmobilizowali pieniądze, natomiast decyzję co do kontaktów z policją podjęli samodzielnie. I, jeśli zechcą, to żeby dodatkowo zasięgnęli zdania jasnowidza.
Po to, abym podpowiedziała, jak mają zachować się w owej potwornej sytuacji. Niestety, tarot wyjaśnił, że groźby porywaczy są zupełnie realne. Wyjawiłam to nieszczęsnej pani C. Lecz bałam się odpowiedzialności. Bo co się stanie, jeżeli źle jej doradzę?
Karty są wiarygodne, niemniej nikt na świecie nie może aspirować do miana osoby nieomylnej. Zasugerowałam więc, by prędko zmobilizowali pieniądze, natomiast decyzję co do kontaktów z policją podjęli samodzielnie. I, jeśli zechcą, to żeby dodatkowo zasięgnęli zdania jasnowidza.
Zaufać jasnowidzowi czy kartom?
Wieczorem opowiedziałam o sprawie mężowi. – Ty się do tego nie mieszaj – wyrzucił z siebie gwałtownie. – Jeszcze obciążą cię zgonem tego dziecka! Albo w coś wrobią! Zostaw! Dwa dni później, strasznie płacząc, wróciła pani C. Okazuje się – przygotowali kasę, lecz jasnowidz orzekł: wzywać policję, córka właśnie została zamordowana. Zatem ona ma tylko jedno jedyne pytanie: czy to prawda?...
Odetchnęłam głęboko, zwróciłam się o pomoc do Anioła Stróża i usiadłam do kart. Według nich Sara żyła, ale wróżba nakazywała konieczność jak najszybszego przekazania pieniędzy porywaczom. Jak się następnie dowiedziałam, państ-
wo C. bez zwłoki wypłacili im żądaną sumę. A Sara, cała i zdrowa, choć mocno przestraszona, odnalazła się na odludnej drodze.
Maria Bigoszewska