Czasem, żeby dostać to, o czym się marzy, trzeba stracić coś równie cennego...
Gdy rozłożyłam karty dla Izabeli, zorientowałam się, że dręczy ją spory problem. Od dzieciństwa czuła się osierocona. Odrzucił ją ojciec, ona zaś wciąż nie potrafiła się z tym pogodzić.
– Mama zaszła w ciążę przypadkiem. Była przekonana, że pobiorą się z moim tatą. Niestety on nie chciał słyszeć o ślubie – opowiadała. – Kazał matce zrobić aborcję. Nie zgodziła się. Wtedy oznajmił, że to jej sprawa. Ojciec nie spotkał się ze mną ani razu. Pisałam listy – nie odpowiadał. Pojechałam do niego do pracy. Obwieścił, że nie ma dla mnie czasu. On jest znanym społecznikiem, filantropem. Lokalna prasa pełna jest artykułów o tym, jaki cudowny z niego człowiek. I jak dba o rodzinę, o uwielbianych synów. Czuję do niego wielki żal. W czym jestem gorsza? Czy kiedykolwiek pojmie, jaką mi wyrządził krzywdę?
Wiesz, kto jest ojcem?
Niewątpliwie pomogłaby tu terapia, pomyślałam, zgarniając karty. Spojrzałam na nowy rozkład. Działo się coś dziwnego. Nic nie mówiąc, dołożyłam układ sprawdzający i... zyskałam potwierdzenie.
– Ten działacz nie jest pani ojcem – powiedziałam bez ogródek.
– Żartuje pani?! – wykrzyknęła.
– Proszę porozmawiać z matką. Na pewno wszystko wytłumaczy. A prawdziwego ojca pozna pani... mniej więcej w ciągu roku. To przyzwoity człowiek. Nie ma pojęcia o pani istnieniu.
Pomyślałam też, że przy okazji wyjaśni się jeszcze jedna tajemnica. Jaka? Nie byłam do końca przekonana. W kartach panował chaos, mnożyły się możliwości interpretacyjne. Poprosiłam zatem, podkreślając, że to ważne, aby zawiadomiła mnie o wyniku rozmów z matką. Dosyć oszołomiona dziewczyna obiecała zatelefonować, jeśli przepowiednia się wypełni.
Zrobiła to po dwóch miesiącach. Wtedy mama Izy wreszcie przyznała, że przed laty istotnie przeżyła spontaniczną przygodę z chłopakiem, który przysiadł się do niej na koncercie poezji śpiewanej. Nie wiedziała o nim nic prócz tego, że miał na policzku znamię zwane myszką i nosił dziwaczne imię – Makary. Gdy odkryła, że jest w ciąży, wolała uznać, że to dziecko jej stałego kochanka. Ustosunkowanego, zamożnego. Przeliczyła się co do ślubu, lecz przynajmniej wyszarpała wysokie alimenty.
– Co dalej, pani Mario? – jęknęła Izabela, zreferowawszy historię swojego poczęcia. – Jak ja go odszukam? Tatę...
– Przez chłopaka – westchnęłam, bo tym razem wróżba wypadła klarownie. – Proszę bardzo uważać, ponieważ najbliższy związek może okazać się kazirodczy. Niech pani od razu pyta o imię ojca – sugerowałam, gdy nagle coś mnie uderzyło:
– A aktualny facet? – zagadnęłam z niepokojem. – Bo obecnie zapewne ma pani kogoś, prawda?
– Tak, ale Paweł jest poza podejrzeniem. Jego ojciec to Wojtek.
– W każdym razie proszę być czujną. Spotka pani brata lada moment.
Grzechy przeszłości
Finał tej sprawy poznałam gdzieś po roku. Otóż Iza była dietetyczką w szpitalu. Któregoś ranka zadzwonił do niej chłopak, syn Wojciecha, i powiadomił, że ojciec trafił na ortopedię. Izabela nie poznała dotąd rodziny ukochanego, toteż przyszło jej do głowy, że nadszedł dobry moment na wzajemną prezentację. Poszła z narzeczonym na oddział. Mężczyzna, który leżał z nogami w gipsie, miał na policzku myszkę...
Dziewczyna przestraszyła się, ale potem doszła do wniosku, że to przypadek, bo przecież imię się nie zgadza. Wieczorem jednak znów wpadła na ortopedię. Nie miała pojęcia, jak zacząć rozmowę, więc wykrztusiła: – Czy jakieś 26 lat temu był pan na wieczorze poezji śpiewanej w P.?
Mężczyzna zdziwił się, ale poszukał w pamięci i... potwierdził. Iza słabym głosem spytała, z kim kojarzy mu się imię Makary.
– To moje dawne – odparł – ale zmieniłem, bo mnie ośmieszało. A dlaczego chcesz wiedzieć, dziecko?
I tak zyskała ojca, ale straciła miłość. Coś za coś, jak tłumaczył tarot.
Maria Bigoszewska
tarocistka
fot. shutterstock