Nie ma nic groźniejszego niż zdradzona kobieta.
Osoba, której otworzyłam drzwi, miała niezwykłą fryzurę. Jej kok, pełen pasemek i dopinek, wyglądał niczym ogromny koguci grzebień. Do tego nosiła ciemne okulary na pół twarzy. – Przywiodły mnie tutaj interesy – wyznała, rozsiadłszy się wygodnie. – Chcę, żeby pani sprawdziła, czy uda się zrealizować pewne nasze projekty biznesowe.
Zaczęłam mieszać karty, zaś klientka rozprawiała ze swadą: – Pani wie, w jakim państwie żyjemy. Ktokolwiek wykaże inicjatywę, stworzy miejsca pracy dla ludzi, natychmiast zostaje zniszczony. Wszędzie korupcja. Niekompetencja, proszę pani, taka, że się w głowie nie mieści. W tej sytuacji oboje z mężem zdecydowaliśmy przenieść firmy za granicę, lecz przedtem trzeba je będzie podzielić.
– I o to chciała pani zapytać? – Właśnie. Przecież musimy się jakoś, droga pani, bronić. Żeby nas fiskus nie zjadł. Mąż zaproponował fikcyjny rozwód, natomiast ja wolałabym poprzestać na ustanowieniu rozdzielności majątkowej. Na co on, że niewątpliwie znaleźliby na nas wtedy haka. Nie wiem, co robić.
Ukryte zamiary
– Zaczekać – odparłam, popatrzywszy w karty. Bo problem wydał mi się bardziej skomplikowany, niż wynikałoby to z relacji klientki. – Czy pani kocha męża? – Kocha, nie kocha. Po 20 latach małżeństwa trudno mówić o gorących uczuciach. Wiele nas łączy. Jakby kto pytał, odpowiem, że najważniejsza jest lojalność, nie miłość. Na szczęście mamy do siebie pełne zaufanie.
– A jednak nie życzy sobie pani rozwodu? – Strzeżonego Pan Bóg strzeże – roześmiała się odrobinę nerwowo. – W gruncie rzeczy chodzi nie tyle o kondycję firm, ale o to, czy nie dzieje się coś, o czym nie wiem. – Owszem – odrzekłam, ponieważ zobaczyłam wyraźnie, iż kobieta była dotąd uczciwa względem męża, czego nie można było powiedzieć o partnerze.
– Mąż ma kochankę – oświadczyłam, dostrzegając, że nie wolno mi tego ukrywać. – Żyją ze sobą w stałym związku i mają zamiar go zalegalizować. Dlatego mężowi zależy na rozwodzie. Obawia się, że po odkryciu romansu nie zgodziłaby się pani na rozwiązanie małżeństwa za porozumieniem stron. Nie byłaby też pani skłonna do korzystnych dla niego, a w pani mniemaniu całkowicie bezpiecznych, bo przecież fikcyjnych, zapisów czy kontraktów.
Na policzkach mojej klientki wykwitły silne rumieńce. – Jest pani pewna? – wykrztusiła. – Jakieś tam skoki w bok miał, jasne. Kto nie ma? Ale żeby chcieć mnie tak wykołować? Chociaż... – zastanowiła się. – Chyba zaczynam kojarzyć... Chwilę siedziała zapatrzona w przestrzeń. Nagle odwróciła się i powiedziała żywo. – A czy mogę to jakoś zweryfikować?
– Oczywiście – odparłam. Zawsze lepiej, gdy można oprzeć się na konkretnych dowodach, które potwierdzą wróżbę tarota. – Czy powierzyć tę sprawę detektywom z agencji? – dociekała. – Jeżeli tylko pani chce... – odpowiedziałam. – Czy zabierze im to dużo czasu? – Nie – odrzekłam. – Tę sprawę powinni szybko wyjaśnić. Kobieta podniosła się. Wargi miała mocno zaciśnięte.
– Wkrótce się zobaczymy – powiedziała, wychodząc. Przynajmniej o jedną oszukiwaną mniej, osądziłam. Jednak nie schowałam talii. Nie dawał mi spokoju pojawiający się podczas wróżby arkan odwróconej Sprawiedliwości. Czy dotyczył tylko męża klientki? Dla pewności wyjęłam jeszcze dodatkowo 4 karty. I cóż się okazało? Pani z kokiem miała chwytać się mało etycznych środków i być w tym zarówno groźna, jak niezwykle skuteczna.
Zemsta
Na wyjaśnienie czekałam nie dłużej niż dwa miesiące. Wówczas klientka przeczytała mi przez telefon trzy listy. Jeden adresowany do męża kochanki swojego małżonka („Dołączę zdjęcia tej k..., mówię pani, twarde porno"), drugi i trzeci stanowiły donosy do urzędu skarbowego oraz CBŚ. – Jak pani uważa, tyle wystarczy? – dopytywała się.
Żonka warta mężusia, pomyślałam i odparłam stanowczo: – To pani decyzja. Ja nie chcę brać w tym udziału. Nie była zadowolona i na tym nasze kontakty się zakończyły. Finał poznałam rok później, całkowitym przypadkiem. – Popatrz – zagadnęła mnie koleżanka, pokazując zdjęcie w internecie: – Jakaś bystra kobitka wsadziła męża za kratki. Zerknęłam. Twarz bez ciemnych okularów wydawała się obca. Ale koguci grzebień na głowie był absolutnie niepodrabialny.
Maria Bigoszewska
tarocistka