Gdzie się człowiek nie obejrzy, tam jakiś sławny Michael, Miguel czy Michaił – w telewizji, na scenie, w laboratoriach, podręcznikach historii, na boiskach, w muzeum i w księgarni.
Michałów jest wszędzie pełno nie tylko dlatego, że ich imię cieszy się niesłabnącym powodzeniem wśród rodziców. Druga, równie ważna przyczyna tkwi w ich charakterze – wybuchowej mieszance ambicji, przebojowości i ślepej wiary we własne siły. Michałowie są po prostu „skazani na sukces”, mają w sobie „to coś”, co (obok ciężkiej pracy i wytrwałości) winduje ich na pierwsze miejsca list przebojów i na karty encyklopedii. Ani myślą przemykać się przez życie chyłkiem, kłaniając się wszechwładnym szefom i podgryzając kolegów w nadziei na awans. Szanse na to, że Michał postąpi wbrew swojej naturze, na przykład potulnie tolerując niekompetencję przełożonego, jest równie mała jak wiedza Paris Hilton o fizyce jądrowej. Ten ambitny typ obierze sobie cel i będzie go realizował po swojemu, bez żadnych wątpliwości, kompromisów czy oglądania się na cudze zdanie. Oczywiście nie może to być cel byle jaki.
Żadne banały typu „nowa bryka z alufelgami” nie wchodzą w grę. Mile widziane są rzeczy teoretycznie nieosiągalne, wymagające ogromnych wyrzeczeń i szeroko pojętego „zmagania się z losem”. Wiara Michała we własne siły często ociera się o granice zdrowego rozsądku, a na dodatek jest piekielnie zaraźliwa. Tak samo jak jego optymizm i determinacja. Nic więc dziwnego, że ludzie chętnie poddają się jego woli, widząc w nim idealnego przywódcę. Michał, gdyby miał takie widzimisię, byłby w stanie namówić na wspólne zdobywanie Mount Everestu nawet królową brytyjską z całym dworem i stadem ukochanych piesków. Notabene Michałowie bardzo często wybierają karierę przewodnika (między innymi górskiego), instruktora albo pedagoga. Trudno też o lepszych niż oni szefów, kierowników i dowódców wojskowych. No dobra, może bywają niedelikatni, bezlitośnie zaganiają do ciężkiej pracy i tacy z nich dyplomaci jak z Putina baletnica, ale są sprawiedliwi, charyzmatyczni i nie płoszą się na widok pierwszych trudności.
Jak na ÓSEMKI przystało, lubią ryzykowną grę. Cieszy ich także ostra rywalizacja, pod warunkiem, że jest prowadzona na zasadach „fair play”. Stosowanie chwytów niedozwolonych boleśnie rani dumę Michała, a jest to duma przez wielkie D, najczulszy punkt w tym charakterze ze stali. Wyrządzonych swojej dumie świństw Michał nigdy nie zapomni i nigdy nie wybaczy. Winowajca zostanie odpowiednio zelżony i skazany na wieczną niełaskę, a jego niecne postępki będą przez Michała roztrząsane przy każdej możliwej okazji przez następnych 20 lat. Poza tą wyjątkową sytuacją Michał to dusza człowiek. Towarzyski, wesoły, bezpośredni… W przeciwieństwie do wielu osób zżeranych przez ambicję potrafi cieszyć się życiem. Biwak pod gołym niebem, koncert ulubionej kapeli, a nawet wizyta w muzeum (tak, tak, Michałowie to esteci nie lada!) są dla nich źródłem zmysłowej wręcz radości. Ale to i tak mały pikuś przy… sutym obiedzie. Zdecydowana większość Michałów to zdeklarowani, niepoprawni smakosze potrafiący rozpłakać się ze wzruszenia na widok kaczki w pomarańczach. Jeśli dania będą przyrządzone bez zarzutu oraz pięknie podane, wprawią Michała w niemal religijną ekstazę; sprawią, że wszelkie dręczące go problemy prysną niczym bańka mydlana. Na koniec mała porada dla pań zakochanych w Michałach.
Niestety, moje drogie, musicie liczyć się z dużą konkurencją. Co gorsza, „smakoszostwo” Michała często odnosi się także do płci przeciwnej – ten bon vivant ma trudności z ograniczeniem się do tej jednej jedynej. Szczególnie kiedy jest młody i żądza nowych wrażeń jest w nim silniejsza niż wrodzona poczciwość.
Tancerz, choreograf, juror telewizyjnego show „You Can Dance – Po prostu tańcz”.
fot. kapif
Weronika Kowalkowska