Rodzice Eli mogą być spokojni – ich córka przepłynie przez życie niczym pancerny lodołamacz z napędem nuklearnym.
Jeszcze jako mała dziewczynka obierze sobie Cel i ruszy do niego jak najkrótszą trasą, bezlitośnie taranując napotkane po drodze przeszkody. Nie zapyta
nikogo o zgodę ani o radę, sama będzie kapitanem, sternikiem i załogą.
Działając w pojedynkę, Elżbiety osiągają wspaniałe rezultaty – jak przystało na ambitne perfekcjonistki z dużym zmysłem praktycznym. Ale zmuszone do dzielenia się odpowiedzialnością, całą energię marnują na kłótnie i „temperowanie” współpracowników. Są nieustępliwe, niepokorne, a słowo kompromis brzydko im się kojarzy. Zmusić Elżbietę do zmiany zdania to
jakby zawracać bieg Nilu widelcem. Za to jako „wolni strzelcy” albo szefowe sprawdzają się doskonale. Wydawanie rozkazów to ich żywioł. Są przy tym sprawiedliwe, kompetentne i rzetelne, a od innych nie wymagają więcej
niż od siebie (co znaczy, że jednak wymagają baaardzo dużo).
Elżbiety nie przerazi żaden projekt, nie zniechęci jej żadna przeciwność losu. Uwielbiają zaczynać od początku, mieć wszystko pod kontrolą. Jeżeli budują dom, to żaden hydrauliczyna czy parkieciarz nie zarobi na ich niewiedzy. Nawet jeśli z wykształcenia jest bibliotekarką, a dotychczas pasjonowała się głównie poezją młodopolską. Ela bowiem potrafi się dostosować do każdej, nawet najbardziej ekstremalnej sytuacji. Zamknięta w klatce z hordą panter spokojnie zabrałaby się do porykiwania oraz do konsumpcji surowej antylopy. I to tak fachowo, że ani jedna pantera nie skapowałaby się, że coś tu nie gra. Jakim cudem wychodzą im takie numery? Ano takim, że Elżbiety
to introwertyczki potrafiące doskonale chować własne „ja” i udawać kogoś innego. Opanowane, wręcz zimne, nie zawsze mówią to, co myślą,
nie obnażają się nigdy i przed nikim. Z tego właśnie powodu bywają trudne w tak zwanym pożyciu. U ich boku wytrzymują tylko osoby wyrozumiałe, pewne własnej wartości i równie niezależne jak one.
Królowa Elżbieta II
Fot. Forum