Są na tym świecie ludzie potrafiący zginać łyżeczki siłą woli, czytać w myślach albo rozmawiać z niedźwiedziami tudzież z duchem śp. cioci Irenki.
Beaty, tak jak oni, posiadają pewną nadprzyrodzoną moc – potrafią się wygodnie urządzić. Wszędzie, w każdych okolicznościach, bez większego wysiłku. Nawet jeśli zamiast na nauce skupią się na piłowaniu pazurków, a w pracy zajmą się głównie popijaniem kawy, to i tak los umieści je w przytulnym, sporym mieszkanku, wypcha portfel, szafę i lodówkę, a w ramach wisienki na torcie zafunduje coroczny wyjazd do ciepłych krajów. Ale w sumie czego tu się spodziewać po osobie, której imię oznacza „szczęśliwą/ błogosławioną”, jak nie wyjątkowego farta?
Gdyby nie on, większość Beat musiałaby stoczyć nierówną walkę z własnym charakterem i w imię kariery bezlitośnie wykorzenić z niego łagodność oraz umiłowanie spokoju. Zarabianiu dużych pieniędzy nie sprzyja także fakt, że Beaty nie lubią się przemęczać, źle się czują na kierowniczych stanowiskach oraz nie trawią chamstwa i obłudy.
Dlatego cały fenomen wyścigu szczurów uważają za ordynarny i żałosny. Po co szargać sobie nerwy idiotycznymi przepychankami, skoro można się dogadać, pójść na kompromis? Po co wypruwać sobie żyły dla willi ze złotymi klamkami i marmurowym jacuzzi, skoro można osiągnąć błogostan na miękkiej kanapie w małym, ale przytulnym apartamenciku? Wszelkie skrajności płoszą Beaty niemożebnie – nie dla nich zrywanie się z łóżka przed świtem, całonocne balangi, drastyczne diety, sporty ekstremalne i miłości „na zabój”. Według Beaty życie ma przypominać przyjemny spacer po pięknym parku (obowiązkowo w wygodnym, acz eleganckim obuwiu), a nie forsowny bieg z przeszkodami. Owszem, można sobie od czasu do czasu pozwolić na małe szaleństwo, ale żeby szarpać się nieustannie? Takie coś po prostu nie mieści się Beacie w głowie. To zresztą oczywiste, skoro liczbą jej imienia jest stateczna CZWÓRKA. Ona właśnie odpowiada za silną potrzebę stabilizacji, dobrobytu i świętego spokoju charakterystyczną dla Beat. CZWÓRKI dobrze znoszą rutynę, pragną mieć w życiu coś stałego, pewnego. Dlatego Beaty nie lubią się przeprowadzać, często wybierają „bezpieczną” posadę zamiast ryzykownej walki o awans, a co najważniejsze… bywają rekordzistkami, jeśli chodzi o staż małżeński. Ich gorsze połówki mogą sobie pogratulować opiekuńczej i ugodowej żony, która nie strzela fochów ani nie robi kariery kosztem życia rodzinnego. Mało tego – jeśli uda jej się połączyć przyjemne z pożytecznym, czyli wyjść za mąż za kogoś miłego, ale i majętnego, to z ulgą w ogóle odpuści sobie pracę zarobkową. Owszem, chętnie popracuje dla przyjemności: poprowadzi galerię sztuki (tu przyjdzie jej z pomocą świetny gust i talent artystyczny)
albo kwiaciarnię, zajmie się projektowaniem pięknych wnętrz, zagra albo zaśpiewa… Byle spokojnie, nastrojowo i bez nieeleganckiego przepychania się łokciami. Ciągnie ją także do filantropii. Na tym polu najczęściej dochodzi do głosu skrywany gorący temperament Beaty, która nie potrafiła „przysiąść fałdów” we własnym interesie, ale w imię głodujących dziatek w Kenii jest w stanie latać po potencjalnych sponsorach przez 20 godzin non stop. Po pracy najchętniej odpoczywa na wspomnianej wyżej wygodnej kanapie, w otoczeniu pięknych przedmiotów, z kieliszkiem dobrego wina w ręku. Mile widziane jest towarzystwo przyjaciół – starannie dobranych, bo nieznosząca ekstremów Beata nie trawi osób zbyt hałaśliwych, mruków, postrzeleńców i tym podobnych. Jej wielką pasją są podróże; oczywiście starannie zaplanowane i na odpowiednim poziomie, ale niekoniecznie luksusowe. Beata bez mrugnięcia okiem porzuci pięciogwiazdkowy, ale „bezduszny” hotel na rzecz urokliwego pensjonaciku, nawet jeśli w tym pierwszym zaoferują jej darmową kolację z szampanem, a w tym drugim zabraknie ciepłej wody. Tak to już jest z niepoprawnymi estetami!
Aktorka teatralna i filmowa. Znana z ról w serialach „Złotopolscy”, „Samo Życie”, „Na dobre i na złe”.
Występowała również w III edycji programu „Gwiazdy tańczą na lodzie”.
fot. akpa
Weronika Kowalkowska