W ostatnich dniach lipca w auli Politechniki Białostockiej tybetańscy mnisi z klasztoru Namgyal położonego w dalekich Himalajach usypali mandalę. W intencji pokoju na świecie.
W tradycji buddyjskiej ten tajemniczy okręg nazywa się drogą do centrum świata. Jest symbolem tego, co indywidualne i tego, co wspólne. Mapą duszy każdego człowieka i wszystkich ludzi żyjących na świecie.
Tybetańscy mnisi przybyli do Białegostoku w ostatnim tygodniu lipca i przez kilka dni pracowicie pokrywali kolorowym piaskiem kunsztowny, wykonany kredą wzór. Tworzyli w skupieniu, bo każde ziarenko musiało się znaleźć w odpowiednim miejscu. A kiedy to wymagające wielkiej pracowitości dzieło już powstało, jego twórcy ceremonialnie je zniszczyli. Tak nakazuje obyczaj.
Dla buddystów mandala jest symbolem porządku wszechświata, a jej usypywanie to forma modlitwy. To praca wymagająca wielkiego kunsztu i skupienia, więc niszczenie mandali jest znakiem pokory i zgody na to, że tak naprawdę cały doczesny świat jest nietrwały.
Warto obserwować powstawanie mandali, lecz moment jej zniszczenia ma w sobie prawdziwą magię. Oto w proch obraca się wysiłek wielu dni pracy. Według wyznawców buddyzmu w piasku ze zniszczonej mandali zaklęta jest wielka energia. Dlatego uczestnicy ceremonii niszczenia tego magicznego okręgu dostają w prezencie garstkę barwnych ziarenek w małej torebce. Podobno trzymanie jej w domu przynosi szczęście i pomyślność całej rodzinie. Resztę piasku mnisi wrzucają do rzeki zmierzającej do morza. Kolorowe drobinki białostockiej mandali popłynęły rzeką Białą. Intencją rytuału jest, by poprzez wodę błogosławieństwo dopłynęło do jak największej liczby żywych istot.
Żeby mieszkańcom Białegostoku przybliżyć buddyjską kulturę, mnisi nie tylko usypali mandalę, ale także podczas specjalnego koncertu zaprezentowali swoje rytualne tańce Cz'am. Widzowie mogli obejrzeć niezwykłej urody stroje rytualne i niesamowite maski, które są nieodzownym elementem tego obrzędu. W tym tańcu znaczenie ma każdy szczegół. I każdy ruch, bo jest to mitologiczna opowieść o zmaganiu się bóstw opiekuńczych ze złem. Według tradycji buddyjskiej ta walka nigdy się nie kończy. Lecz warto się starać, by dobro zwyciężyło. Właśnie dlatego buddyjscy mnisi jeżdżą po świecie ze swoją pokojową misją.
LEA FUERZA
Fot. Fundacja „Złoty Środek”,
E. Socharska