O poszukiwaniu drogi życia, niezwykłym zbiegu okoliczności, wreszcie o uczuciu, które pomaga uwierzyć w siebie – o tym wszystkim jest ta opowieść.
Nasze spotkanie zaczyna się nietypowo – od kombuchy. Dominika Dominiak i Piotr Karwowski przynieśli ją ze sobą, żeby mnie poczęstować. Kombucha to azjatycki grzyb herbaciany, który ma ponoć wspaniałe właściwości zdrowotne. Można z niego przygotować napój do picia lub stosować jako okład na chore miejsca na ciele. Rozglądam się niepewnie, bo pijemy tę kombuchę w restauracji. Smakuje całkiem nieźle, jak sfermentowany napój owocowy. Według Piotra najlepiej ją serwować na czczo. Dla nich, zwolenników zdrowego odżywiania, to trunek powszedni. Sami go przygotowują.
Piotr to człowiek orkiestra: nauczyciel reiki i mudr, gra na bębnie i gitarze, śpiewa mantry, prowadzi warsztaty, pomaga ludziom. Od niedawna wspólnie z Dominiką organizują warsztaty rozwoju osobistego. A jej pasją z kolei jest taniec i malowanie mandali światła, obrazów energetycznych. Przyniosła ze sobą trzy mandale. Patrzę na nie, dopijam kombuchę i słucham opowieści. Ale zacznijmy od początku...
Filmowe love story
Dominika zazwyczaj maluje mandale dla konkretnej osoby. Przyniosła dziś tę, którą namalowała dla Piotra – zieloną, z fioletowym kołem pośrodku. Pełną miłości... Po raz pierwszy spotkała Piotra na grupowej medytacji „Om Healing”, w lutym tego roku. Gdy na niego spojrzała, stał tyłem, nie widziała twarzy. Ale od razu poczuła, że ten mężczyzna jest jej bardzo bliski, jakby znała go od dawna. Czy to było przeznaczenie?
Potem Piotr wyjechał do Niemiec, do ashramu swojego nauczyciela, Swamiego Vishwanandy. Miał tam zostać na stałe. Ale do Niemiec pewnego dnia wybrała się też Dominika. Czuła, z jakiegoś bliżej niewyjaśnionego powodu, że musi tam być. I historia potoczyła się jak w filmie. Dominika ma w pamięci takie obrazy: Piotr spośród wielu walizek na podjeździe bierze właśnie jej bagaż i zanosi do środka, mieszkają w pokojach tuż obok siebie, bo tak jakoś się złożyło, no i ciągle na siebie wpadają. I tak to ashram stracił Piotra, a Piotr odnalazł miłość swego życia.
– Dominika mnie wyciągnęła – mówi krótko. Jest bardziej skryty. Uśmiecha się tylko błogo, kiedy patrzy na swoją wybrankę. A Dominika czule głaszcze go po ręce. Młoda miłość i wielkie plany na przyszłość. Oboje zdecydowali się robić to, co bliskie ich sercu. Razem.
Droga Dominiki
Od dziecka rysowała. Pokochała też taniec, ciągnęło ją na scenę. Dostała się nawet do teatru Buffo, a reżyser, Janusz Józefowicz, wybrał ją do słynnego zespołu tanecznego „Metro”. Jednak postawił wysoko poprzeczkę i Dominika trafiła do grupy bardzo zaawansowanych tancerzy. Wymagania i stres ją przerosły. Stwierdziła, że scena jest nie dla niej. Burzliwy okres dojrzewania, kiedy zaczęła się też interesować duchowością, przerwał wypadek na motorze, kiedy miała 18 lat.
– Gdy to się stało, nagle zaczęłam widzieć wszystko z lotu ptaka – opowiada. – Myślałam, że umieram. Wróciła, ale ta „druga strona” coraz mocniej dawała o sobie znać. Któregoś dnia poczuła, że musi pójść do kościoła. Wyszła wewnętrznie odmieniona. – Od dawna czułam, że chcę robić coś głębszego, dawać ludziom coś dobrego, pomagać im. A momentem zwrotnym okazało się spotkanie z Piotrem. To on wybrał dla niej nowe imię: Devii. W sanskrycie znaczy to „królowa”.
Droga Piotra
Piotr, a może raczej Narendra, bo takie imię nadał mu Swami Vishwananda, podobnie jak Dominika, wybrał drogę pod prąd, na przekór schematom. Gdy był nastolatkiem, przemówiły do niego książki Sai Baby. Odnalazł w nim swojego nauczyciela. Został wegetarianinem, zaczął medytować i pracować jako wolontariusz w hospicjum dla dzieci. Kiedy o tym opowiada, Dominika wpatrzona jest w niego jak w obrazek. Podziwia go za odwagę, bo w czasie gdy młodzi robią karierę, Piotr opiekował się umierającymi dziećmi. W końcu pognało go w świat.
Jeździł kilkakrotnie do Indii i innych krajów. Spotykał się z Swami Vishwanandą, awatarem, czyli wcieleniem bóstwa w ludzkiej postaci. Piotr ma na palcu pierścień. Dominika myślała na początku, że to pamiątka. Tymczasem to podarunek od Vishwanandy, który stworzył go z niczego. Uczniowie twierdzą, że awatar potrafi „zmaterializować” rzeczy. I Piotr chciał zostać przy takim człowieku, ale spotkał swoją Devii.
Żyje się dla innych
– Żebyś zobaczyła ją, kiedy maluje! – mówi nagle Piotr, wskazując na Dominikę. – Wygląda jak aniołek.
– Wiedziałam, że chcę być z kimś, kto czuje to samo – Dominika nie pozostaje mu dłużna.
– Mamy wspólną drogę duchową, te same marzenia.
Połączyli swoje zamiłowania. Prowadzą warsztaty, w których łączą pracę z ciałem, energią, dźwiękiem. Zajęcia „Mudry, czyli zdrowie w twoich rękach” to pomysł Piotra i efekt jego dużej wiedzy. Poszukiwania Dominiki zaprowadziły ją do metody, którą nazwała Bhakti Shakti Dance.
W tym stylu, który nazywa też jogą tańca, połączyła wszystkie swoje doświadczenia związane z tańcem, jogą, medytacją, muzyką i teatrem. Na warsztacie towarzyszy jej Piotr grający na bębnie i gitarze. Razem też koncertują. Nie jest to zwyczajna muzyka. Śpiewają badżany (tradycyjne hinduskie pieśni) i mantry. Wierzą, że jeśli modlimy się, śpiewając, to tak jakbyśmy modlili się dwa razy.
Tekst i zdjęcie: Małgorzata Kacperek
Dominika Dominiak i Piotr Karwowski prowadzą zajęcia w klubie Twoja Joga w Wilanowie i w restauracji Vega w Warszawie.