Zwykle ścieżka rozwoju duchowego jest kręta i wyboista, nie ma skrótów. Jeśli ktoś obiecuje wam wielką przemianę w jeden weekend, to kłamie...
Żyjemy coraz szybciej, na nic nie mamy czasu, a już zwłaszcza na długie medytacje. Poza tym, komu by się chciało? Znacznie lepiej pstryknąć palcem i wykreować coś pięknego. I to już, natychmiast!
Wiele technik kwantowych proponuje błyskawiczne oświecenie. Przez weekend można poznać metodę i całkiem zmienić swoje życie. Tak zapewniają organizatorzy. Czy mają rację? Jeśli to takie proste, to czemu tak wielu ludzi jest nieszczęśliwych i sfrustrowanych?
Sama bywałam na wielu warsztatach i ulegałam tej magii. Wierzyłam, że wszystko zmieni się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Mój związek nabierze barw, schorowana suczka odmłodnieje i wyzdrowieje itd. Związek rzeczywiście się uzdrowił, bo definitywnie się rozpadł, ale zwierzakowi nie pomogłam – niestety wygrało zmęczenie życiem fizycznym.
Czy można zmienić swoje życie w jeden weekend?
Uczyłam się różnych technik i przekonałam się, że łączy je coś, co nazwałabym cudem natychmiastowym. Prowadzący przekonują, że zmienisz się niemal od ręki, znikną wszelkie bariery wewnętrzne, będziesz szczęśliwy i spełniony.
Na kursie uczestnicy czują się wszechmocni, bo prowadzący umiejętnie podkręcają energię. Działa też energia grupy. Identyczne zjawisko można zaobserwować na spotkaniach motywacyjnych. Kursanci wierzą, że są OK, nabierają pewności siebie, nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Sprostają każdemu wyzwaniu. Póki seans trwa, są olbrzymami. Po wyjściu z sali kurczą się po troszku i wracają do swoich zwykłych rozmiarów.
Sztucznie wykreowana wiara w siebie pryska jak bańka mydlana. Nie da się stworzyć nowego człowieka w weekend. Ani w tydzień. Ani nawet w rok. Do tego potrzebna jest nie tylko wiedza, ale i pragnienie. I cierpliwa praca. I nie chodzi o prowadzącego kurs, lecz o tego, kto chce się zmienić.
Oświecenie to szczyt, który zdobywa się po długiej wspinaczce
Do hinduskiego guru przyszedł świeżo upieczony uczeń. Był podekscytowany i niemal wykrzyczał: „Mistrzu, zapisałem się na weekendowe kursy oświecenia!". Guru odpowiedział spokojnie: „Tak? A ja od 25 lat medytuję nad czakrą serca".
Większość twórców systemów rozwoju i wpływania na świadomość, którzy osiągnęli status mistrzów duchowych, musiała odbić się od dna.
„Praca" (the Work) to metoda odkryta przez Amerykankę Byron Katie. Zanim jednak do tego doszło, doświadczyła głębokiej depresji. Dręczyły ją najróżniejsze lęki, dużo paliła, popijała i objadała się ponad miarę. Przez dwa lata prawie nie opuszczała sypialni, nie myła się, sprawy zawodowe załatwiała telefonicznie, nie rozmawiała z rodziną. Dzieci się jej bały, bo wybuchała wściekłością niczym furia.
Było coraz gorzej, wreszcie mąż wysłał ją do kliniki zaburzeń odżywiania, bo tylko taką zapewniało jej ubezpieczenie. Budziła strach wśród pacjentek, więc umieszczono ją na poddaszu. Spała na podłodze, uważając, że nie zasługuje na łóżko. Po wielu dniach wreszcie coś się przełamało, upiory znikły. Obudziła się i z radością popatrzyła na świat, pierwszy raz od lat zaczęła się szczerze śmiać. Wkrótce potem opracowała swoją metodę rozwoju duchowego.
Eckhart Tolle, uważany za jednego z mistrzów i nauczycieli duchowych, jeszcze przed trzydziestką zanurzył się w cierpieniu, depresja go nie opuszczała. Nie próbował nic z tym robić. Zaszła w nim spontaniczna transformacja. Gdy kiedyś się obudził, miał wrażenie, że patrzy na świat po raz pierwszy. Porzucił rodzinę, dom i przez parę lat przesiadywał na londyńskich ławkach. Nie miał nic, ale był szczęśliwy!
„Pięć miesięcy przeżyłem w niezmąconym, głębokim spokoju i błogości. Później intensywność tego stanu nieco osłabła – a może tylko tak mi się wydawało, ponieważ stał się on dla mnie czymś naturalnym. Wiedziałem, oczywiście, że przydarzyło mi się coś głęboko znaczącego, ale w ogóle tego zdarzenia nie rozumiałem. Dopiero po kilku latach, kiedy już naczytałem się różnych tekstów o tematyce duchowej, pojąłem, że przytrafiło mi się coś, czego wszyscy szukają".
Warto proóbować, ale nie warto we wszystko wierzyć!
Naprawdę warto poznawać nowe techniki i testować je na sobie. Nie każda jest dla każdego, ktoś poczuje wewnętrzny rezonans np. z Theta Healing®, a nie poczuje z Dwupunktem, i na odwrót. Nie warto jednak łykać jak pigułki zapewnień o natychmiastowej zmianie. Ona się zdarza, ale niestety rzadko.
Oczywiście zmieni się nasz punkt widzenia, rozszerzy się świadomość, może znikną klapki z oczu, ale to dopiero początek drogi. Ubraliśmy się w mnóstwo przekonań społecznych, rodzinnych i niełatwo je zrzucić. A te najgłębiej skrywane mogą ujawnić się wręcz dopiero po paru latach.
Kama Scudder
fot. shutterstock