Komórka do ręki, usta w niewinny dziubek, tło bez większego znaczenia i pstryk. Teraz możemy wrzucać fotkę do netu. Tylko... co nas do tego pcha?
Chyba mogę o sobie powiedzieć, że jestem zwierzęciem internetowym. A kiedy kilka lat temu odkryłam Facebooka, zachłysnęłam się nim niemal natychmiast. Wydawał mi się taki kospomopolityczny, nowoczesny i łatwy w użyciu. Klik! I już był świeży pościk na tablicy o tym, co u mnie słychać, jak się czuję, co mnie wkurza. Ciach! I już świeża fotka lądowała w albumie z wakacji.
„A niech znajomi widzą i zazdroszczą". No i widzieli, i lajkowali, i komentowali. Wydawało mi się, że oczy wszystkich zwrócone są na mnie. Tu toczyło się moje udane życie towarzyskie. No i moje pierwotne potrzeby podglądacza siłą rzeczy zostawały regularnie zaspokajane. Pokochałam Facebooka całym sercem. Upłynęło kilka lat...
Co się z tymi ludźmi dzieje?
Wyszłam za mąż, zostałam mamą. W moim życiu doszły nowe obowiązki, zmieniły się priorytety i chyba dorosłam. Albo się mentalnie zestarzałam. Bo odkryłam ze zdziwieniem, że przestałam „kumać", o co w tej niby oswojonej przeze mnie wirtualnej przestrzeni chodzi. Nagle się okazało, że to jakiś kosmos, którego umysłem swym nie ogarniam, choć nadal mnie fascynuje.
Wchodzę na „fejsa" i oczom nie wierzę: jedna kumpela wrzuciła na zdjęcie profilowe autoportret z ustami w „gorący" dziubek. Parę dni później znajomy kumpel-gej publikuje na swoim profilu fotkę, którą sam sobie zrobił smartfonem na tle jakiejś dzikiej imprezy. Nie minęło wiele czasu, jak znowu jakiś znajomy małolat udostępnił zdjęcie, które sam sobie zrobił w lustrze, goły do pasa. Co się z tymi ludźmi dzieje?! Plaga jakaś? O co tu chodzi? Postanowiłam wejść w temat głębiej.
Od zabawy do nieszczęścia
W młodzieżowym slangu słit focia to nic innego, jak amatorski autoportret, który wrzuca się do internetu, z reguły na serwisy społecznościowe. Prawdziwy rozkwit „słit focie z rąsi" zaczęły przeżywać wraz z pojawieniem się serwisu społecznościowego Instagram, który służy do publikowania zdjęć właśnie.
Tylko dlaczego młodzi ludzie na całym świecie robią akurat takie zdjęcia i masowo wrzucają je do internetu? Czy tylko dlatego, że jest to modne i zabawne? A może jeszcze coś za tym stoi? Okazuje się, że tak. Kiedy bowiem taki młody ktoś umieszcza swoje fotki, oczekuje (nawet podświadomie), że one się spodobają. Ba – że pojawi się duże grono fanów (z angielskiego: followersów), którzy tak je polubią, że zaczną śledzić jego konto, lajkować (czyli zaznaczać, że lubią) każdą jego aktywność w serwisie, a nawet – co jest wyznacznikiem popularności – rozpoznawać na ulicy.
Gdyby traktowano tę modę tylko jako zwykłą zabawę, nie byłoby w tym nic niepokojącego. Jednak wśród osób z tego pokolenia – młodzieży między 13. a 18. rokiem życia – istnieje niebezpieczne przekonanie, że im ktoś ma więcej followersów, tym jest... ważniejszy, bardziej wartościowy. Szczytem marzeń jest być jak Rihanna, słynna piosenkarka, która ma miliony followersów, codziennie oglądających i komentujących jej zdjęcia. A ona wrzuca ich każdego dnia dziesiątki, utrzymując tym samym łączność z publicznością.
Cóż, reklama tania a skuteczna. Nasze polskie gwiazdy też o tym wiedzą... Niestety, wielu młodych ludzie nie traktuje tego jako zabawy. Więc co się dzieje, kiedy ich oczekiwania się nie spełnią? Zdjęcia się nie podobają, followersów jak na lekarstwo... Co więcej, pod fotkami zamiast lajków pojawają się hejty (ang. hate, czyli nienawiść), jako sygnał odrzucenia – to nowy, nieprzyjemny trend.
Otóż dzieje się źle. Wrażliwa osobowość takiego młodego człowieka otrzymuje poważny cios, który może skutkować
odsunięciem się od ludzi, wycofaniem, poczuciem, że nie warto żyć. Że nikt nas nie akceptuje.
Nie jesteśmy fajni. Zdarzają się wtedy nawet samobójstwa...
I nagle coś, co zaczęło się jako zabawa i zwykła moda, przeradza się w przekleństwo. Bo jak ze wszystkim – trzeba wiedzieć, co dla kogo jest dobre, a co nie...
Znani weterani i ich dziubki
Instagram to ukochany serwis społecznościowy gwiazd na całym świecie. Rihanna, Justin Bieber czy Kim Kardashian ochoczo dzielą się ze swoimi fanami tym, co robią i gdzie się w danej chwili znajdują, dokumentując to za pomocą telefonów komórkowych. Ich autoportety są zawsze doskonałe, przemyślane, bez przypadkowych „bohaterów" drugiego planu, nawet dziubki są takie, że mucha nie siada.
Nasi celebryci nie pozostają w tyle. Doda, Joanna Krupa czy Patrycja Kazadi czują się w tej przestrzeni jak ryby w wodzie. Doda np. lubi umieszczać słit focie robione w swojej... łazience przed lustrem. Czy może być coś bardziej intymnego? Dla polskich gwiazdek Instagram to jeszcze jeden kanał, dzięki któremu mogą się pokazać od idealnej strony, podlansować, złapać kontakt z fanami, skłonić ich do interakcji. A młodzi ludzie to kochają i wciągają się w ich „prywatne" życie.
Dzieci Urana i Neptuna
W dorosłość wchodzi właśnie pokolenie urodzonych na początku lat 90. XX wieku ludzi, dla których komputer i telefon komórkowy to ukochane „zabawki" od dziecka. W pewien sposób zostali naznaczeni przez gwiazdy. Otóż w 1992 i 1993 roku na niebie trzykrotnie spotkały się planety pokoleniowe: Uran i Neptun. Inaczej mówiąc – zaszła potrójna koniunkcja, bardzo rzadka konfiguracja planet, która zdarza się raz na 172 lata!
Rewolucja szybko się nie skończy
Uran to planeta rewolucji i postępu technologicznego. Neptun – duchowości, iluzji i przekraczania granic. Koniunkcja tych planet miała miejsce w znaku Koziorożca, który oznacza struktury i materialny świat, w którym żyjemy. Zapowiedziała upowszechnienie się komputerów (Uran) i podbój nowego świata, jakim jest internet (Neptun). Od tego czasu nasze życie stopniowo przenosi się do Sieci. Dla naszych dwudziestolatków internet to miejsce, w którym się wychowali i gdzie czują się jak ryby w wodzie. Nie widzą problemu, by dzielić się z innymi, im podobnymi, każdą chwilą swojego życia. Nawet najbardziej intymnego. Układy planet na najbliższe kilkadziesiąt lat wskazują, że ta sytuacja się nie zmieni, a nawet pogłębi.
Dla kogo słodkie fotki?
Najchętniej udostępniają w internecie swoje zdjęcia osoby, które urodziły się pod znakiem Lwa – są przecież najpiękniejsze i nie mają kompleksów. Również Byki i Wagi, które zawsze chcą dobrze wyglądać i dbają o siebie. Także osoby, które w osobistym horoskopie mają koniunkcję Słońca z Wenus lub Wenus na jednej z osi horoskopu, chętnie dzielą się ze światem swoimi autoportretami. Jednak to nie znaczy, że łatwo poradzą sobie z hejterami, jeśli nie traktują mody na słit focie jako zwykłej zabawy.
Kto powinien uważać?
Przede wszystkim skryte i nieufne Skorpiony, wrażliwe Raki, Ryby, a także osoby, które mają w swoim horoskopie koniunkcję, kwadraturę lub opozycję Słońca z Saturnem. One najgorzej znoszą krytykę w sieci, bo jako wodne znaki są bardzo emocjonalne i wrażliwe na opinię innych. Hejterami, czyli złośliwymi komentatorami w internecie są najczęściej Barany, Strzelce i Bliźnięta, które szybciej komentują, niż myślą i nie umieją wyczuć, że kogoś tym ranią.
tekst: Malwina Maj
astrokomentarz: Iza Podlaska - Konkel
fot.shutterstock.com
źródło: Instagram