Śmierć wpisana jest w życie. Ból nią powodowany też. Czy można sobie pomóc, gdy nie przemija, przeradzając się w rozpacz i depresję?
Przed nami nostalgiczny miesiąc. Świat wokół nas traci kolory i powoli układa się do snu. To nie przypadek, że początek listopada jest czasem pożegnań i wspomnień o ludziach, których znaliśmy, kochaliśmy... i wciąż kochamy. To także okazja, aby zastanowić się nad naszym stosunkiem do rozstania. Odejście wpisane jest przecież w każdy życiorys.
Nie da się go uniknąć. Zwłaszcza w listopadzie dogania nas świadomość, że każdy z nas przestąpi bramę łączącą ten świat z tamtym. Warto zastanowić się, czy sposób, w jaki myślimy o śmierci, jest dla nas wspierający. Jeśli nie, to czy potrafimy zmienić go na taki, który dawałby więcej pozytywnych niż negatywnych uczuć?
Uzdrawiająca akceptacja
Zgłębiałam ostatnio bardzo interesujący temat odkryć współczesnej nauki – neurobiologii, fizyki kwantowej i medycyny – w kontekście psychologii pozytywnej. Wiele udowodnionych już teorii tłumaczy procesy, jakie wprawiamy w ruch naszymi myślami i uczuciami. Oddziałujemy nimi na nas samych i na wszystko wokół. Dlatego warto mieć świaomość o czym myślimy.
Według naukowców neuroprzekaźniki, hormony i neuropeptydy transportują negatywne myśli w obrębie całego organizmu, zwłaszcza do komórek układu odpornościowego. Gdy reagujemy na stres, ból emocjonalny, gdy rządzą nami trudne uczucia, w końcu popadamy w chorobę. Dlatego każde cierpienie, którego doświadczamy w trudnych sytuacjach życiowych, może trwale nam zaszkodzić. I dlatego jest sygnałem do zmiany przekonań.
Rozstanie i żałoba z pewnością należą do sytuacji, które wywołują w nas ból. Czasem tak głęboki, że trudny do opisania. Ktoś powie, że jego brak po stracie bliskiej osoby może oznaczać brak uczuć w ogóle. Jednakże ja mam na myśli ten rodzaj żałoby, który ma duże szanse zamienić się w depresję, który sprawia, że tracimy chęć do życia i pogrążamy się w rozpaczy na bardzo długo.
Zdarza się, że ktoś po śmierci ukochanej osoby nigdy już nie odzyskuje pełnej równowagi. Czy to jest wyraz miłości czy może jest to postawa wynikająca z lęku i uzależnienia od czyjejś obecności i bliskości? Jeśli przeżywamy życie takim, jakim ono jest, akceptując jego warunki – a śmierć jest jednym z nich – jesteśmy gotowi pozwolić odejść tym, których kochamy. Miłość jest naszą preferencją, nie uzależnieniem. Jeżeli kochamy, czujemy. Także smutek, żal, a nawet rozpacz po ostatecznym rozstaniu z bliską osobą. Ale jest w nas akceptacja faktu jej odejścia oraz tych wszystkich uczuć. Dlatego one w końcu mijają, pozostawiając poczucie spokoju i wdzięczności, że przecież się spotkaliśmy.
Natomiast gdy w naszym życiu dominuje postawa oparta na kontroli, która wynika ze strachu, nie godzimy się ze śmiercią. Niby cierpimy – płaczemy i jesteśmy bezdennie nieszczęśliwi – ale zazwyczaj paradoksalnie nie dopuszczamy do siebie prawdziwych uczuć. Zatrzymujemy się na ich powierzchni, obawiając się, że nas pochłoną. Wtedy nie dajemy sobie szansy na prawdziwe przeżywanie i czasem szukamy pomocy w jakiejś wymuszonej aktywności lub lekach, a w ten sposób przyczyniamy się do przedłużania stanu rozpaczy aż do depresji.
Myśl z miłością
Zdaniem fizyka dr. Bena Johnsona człowiek poprzez swoje myśli generuje różne częstotliwości energii. Choć nie możemy ich zobaczyć, to jednak odczuwamy ich wyraźny wpływ na swoje samopoczucie. Wiadomo, że myśli pozytywne i negatywne zasadniczo się różnią. Pozytywne, czyli związane z miłością, radością, wdzięcznością, są wysoko naładowane energią życiową i działają na nas bardzo korzystnie. Z kolei negatywne wibrują niskimi częstotliwościami, które obniżają nasze siły witalne.
Zbadano, że najbardziej twórcze i zdrowe pole elektromagnetyczne wysyłają myśli związane z miłością, troską i czułością. Jeśli więc będziesz pogłębiać swój stan, tworząc czarne scenariusze typu: „Sam sobie nie poradzę", „Moje życie będzie teraz smutne i samotne", „Zawsze już będę sam", obniżysz swoją życiową siłę. Myśląc o tych, którzy odeszli, z miłością, wspominając szczęśliwe chwile, wzmacniasz siebie.
Jak pożegnać ukochaną osobę? Jak się z nią rozstać najlepiej?
Jeśli doświadczyłeś straty, przyjmij uczucia i emocje, jakie jej towarzyszą. Nie uciekaj przed nimi w żadną aktywność, która ma ci pomóc w nieodczuwaniu. Naprawdę bądź
w pełni obecny w swojej żałobie. Oto ćwiczenie należące do praktyki integrującej obecności. Sprawi, że będziesz bliżej siebie i swoich uczuć.
1. Gdy czujesz smutek i rozpacz, strach, zagubienie, poczucie straty, usiądź, zamknij oczy i zacznij głęboko oddychać.
2. Poczuj, jak powietrze wypełnia twoje płuca. Nie rób długich przerw między wdechami i wydechami. Staraj się oddychać płynnie.
3. Oddychaj swoimi uczuciami tak, jakby były zawieszone w powietrzu. Jeśli czujesz smutek, wyobraź sobie, że nabierasz go w płuca, że jesteś z nim w pełni obecny.
4. Potem poszukaj miejsca w ciele, w którym najwyraźniej czujesz swoje emocje. Oddychaj dalej.
Uczucia, którym dajesz przestrzeń, zintegrują się. Wtedy żal zamieni się we wdzięczność za to, że mogłeś być z bliską osobą. Będziesz mógł wspominać jej postać i wspólne przeżycia z uśmiechem i autentyczną radością. Powtarzaj tę małą sesję obecności jak najczęściej, a nieoczekiwanie poczujesz w sobie moc. Smutek zamieni się w spokój.
Astrologiczna ciekawostka!!
Skorpion – król śmierci
Ze wszystkich znaków zodiaku pożegnania najbardziej lubi Skorpion. Rządzi on VIII domem astrologicznym, domem śmierci rozumianej przede wszystkim jako transformacja.
Archetyp Skorpiona przybliża nas do tego tematu, prowadząc przez wszystkie śmierci, jakich człowiek doznaje, przebywając w ciele. Skorpion uwielbia unicestwiać. Sprawiać, że stare, już nieaktualne odchodzi, ustępując miejsca nowemu. Co ma umrzeć? Według Skorpiona głównie zgniłe kompromisy, kiedy to zaprzeczamy naszym uczuciom oraz pragnieniom. Skorpion uczy jasno mówić „tak" lub „nie", żeby żyć naprawdę. W pełni!
Feniks odradza się tylko z popiołów. Co się z nim dzieje, zanim ponownie rozwinie skrzydła? Oczyszcza się w ogniu cierpienia. Życie według Skorpiona to czyściec. Nie dotkniesz soczystej przyjemności, nie oddasz się bezpiecznej błogości, zanim nie dowiesz się, jak smakuje ból. Dzięki niemu przejrzysz na oczy, przebudzisz się, by zacząć wszystko od nowa. Ze Skorpionem kojarzony jest wąż, symbol transformacji, a także orzeł szybujący wysoko w przestworzach – już po przemianie, już uzdrowiony, już ponad ziemskimi uczuciami.
fot.shutterstock.com