Anita i Piotr przez lata myśleli, że są nieudolnymi rodzicami. Czuli się winni, bo ich dziecko od pewnego momentu stało się agresywne, nieprzewidywalne. Skąd mogli wiedzieć, że to opętanie? Takie rzeczy przecież dzieją się tylko w filmach...
– W filmach? Kiedyś też myślałem, że takie rzeczy to wyssane z palca historie, które mają przynosić zysk. Ale to się dzieje naprawdę – mówi Piotr, a w jego głosie słychać udrękę, ale też nadzieję. Jego córka Kasia w końcu jest „czysta", tylko wciąż trzeba bardzo na nią uważać.
Kasia wiele lat była pod wpływem ducha, który żywił się jej energią. Aura, która stanowi naturalną ochronę człowieka przed różnymi bytami, ciałami astralnymi i demonami, u tej dziewczynki jest posiekana. Trzeba ją stale chronić. Kasia to rekonwalescentka, jednak zamiast ciała fizycznego odbudowywane jest teraz inne ciało – subtelne.
Koszmar opętania
Dziś Piotr wie wszystko na temat opętań. On i jego żona przeżyli koszmar wychowywania małego dziecka, którego duszę opanował dorosły mężczyzna. Przeżyli odtrącenie przez rodzinę, napiętnowanie przez obcych. Wiedzą, jak to jest być samotnym i niezrozumianym, jak to jest mieć problem, z którym nikt sobie nie radzi.
Przeszli przez mękę badań medycznych, żeby znaleźć przyczynę choroby córki. Znieśli mnóstwo upokorzeń. Sami ciężko zachorowali. Raz jedno było bliskie śmierci, raz drugie. Dopiero gdy wyczerpali pełen pakiet ofert racjonalnej pomocy i wydali na to oszczędności życia, przyszło im do głowy, że może to nie jest sprawa z tego świata.
– Oboje jesteśmy psychologami i terapeutami. Dopiero gdy nasza córka zaczęła nas przerażać, zadzwoniliśmy do Sylwii Jacewicz-Górskiej, parapsycholożki i egzorcystki – opowiadają rodzice Kasi, Piotr i Anita. Oboje z żoną żałowali, że nie zrobili tego wcześniej. – Gdy Kasia miała 6–7 miesięcy, zauważyliśmy, że się z kimś „bawi". Wodzi za nim wzrokiem, śmieje się, wyciąga rączki. Obserwowaliśmy ją uważnie i jej zachowanie zaczęło nas niepokoić – mówią.
Sylwia Jacewicz-Górska dokładnie wszystko sprawdziła i okazało się, że w domu mieszkają dwa duchy, kobiety i mężczyzny. Nie chciały nikogo skrzywdzić, były po prostu zawieszone między tym a tamtym światem. Egzorcystka odprowadziła je do światła, uwolniła z ziemskiego bytowania i oczyściła mieszkanie. Kasia przestała się bawić z duchami. Wydawało się, że sytuacja została opanowana.
– Jednak kilka lat później z naszą córką zaczęło się dziać coś dziwnego. Wyraźnie się zmieniała. Z tygodnia na tydzień stawała się coraz bardziej agresywna. Biła nas, szarpała, godzinami krzyczała. Miała nadnaturalnie dużo siły, nie mogliśmy sobie z nią poradzić we dwoje – Anita wspomina wieloletni koszmar. – To nas wykańczało. Nie rozumieliśmy, dlaczego tak się dzieje: nigdy nie stosowaliśmy żadnej przemocy, nie była świadkiem takich scen ani w telewizji, ani w życiu. Z racji naszych zawodów dobrze wiemy, jak postępować z zaburzeniami u dzieci. Ale tu nic nie działało!
Opętany człowiek bardzo się zmienia!
To budziło w nich wielką frustrację, poczucie winy, rozpacz. A z każdym tygodniem Kasia stawała się coraz bardziej przebiegła, złośliwa. Chowała rodzicom telefony, klucze, dokumenty, leki. Skradała się po domu dniem i nocą, by ich straszyć. Szczególnie agresywna była w stosunku do ojca, bo potrafiła nagle uderzyć go w twarz albo przyłożyć pięścią w plecy.
– Mówiła do żony: „Mamusiu, chciałabym, żeby taty z nami nie było" – wspomina Piotr. – W supermarkecie celowo przy ludziach zwracała mi głośno uwagę: „Nie bij mnie, nie dotykaj". Ludzie się oburzali: „Co to za ojciec! Policję wezwać!". A ja jej nawet nie dotknąłem. Siłą musiałem ją odrywać od podłogi w Auchan. Krzyczała, a tłum ludzi wokół mało nas nie zlinczował. Takie sceny powtarzały się na tyle często, że przestaliśmy zabierać małą w publiczne miejsca.
– Zrezygnowałam z pracy – mówi Anita. – Opieka nad dzieckiem była potwornie wyczerpująca. Odsuwałam się od koleżanek, bo wstydziłam się awantur, napadów agresji, czułam się winna, oskarżałam się. Cały czas myślałam, gdzie popełniłam błąd i co ze mnie za matka.
Kasia zmieniała się psychicznie i fizycznie. Jej oczy – zwykle jasne, lekko orzechowe – teraz stały się mroczne. Zmieniła upodobania kulinarne, żądała pęczaku, kukurydzy, mimo że wcześniej tego nie jadła. Miała także inny głos. W atakach szału przewracała oczami.
– Gdy opisałem Sylwii, jak zachowuje się nasza córka, orzekła, że to oznaki opętania – wspomina Piotr. – Przez tydzień odprawiała egzorcyzmy. To był jeszcze większy koszmar. Duch nie krył się już ze swoją obecnością – opowiadał, kim jest, gdzie żył i co robił... ustami naszej córki, co zostało potwierdzone przez egzorcystkę.
Okazało się, że to dojrzały mężczyzna, żyjący w latach 20. zeszłego stulecia w Kalifornii. Farmer, brutalny ojciec ósemki dzieci, który codziennie znęcał się nad swoją rodziną.
Kasia nie znała ani takich sformułowań, ani życia w tamtych warunkach, a opowiadała o pracy w polu, prysznicu na zewnątrz pod rynną, o tym, że żona przygotowywała placki z kukurydzy... Nie chciała, żeby mówić do niej po imieniu, ale zwracać się per on.
– Pytałam wprost – mówi Anita. – Co zrobiłeś z Kasią, gdzie jest moje dziecko? Odpowiadał, że jest zamknięta w klatce i tam już umrze.
Egzorcyzmy i co dalej?
Po tygodniu przekonywań duch w końcu wyszedł z jej ciała. To było widoczne od razu. Kasia zaczęła płakać, przytulać się. Pierwsze, co powiedziała, to: „Kocham cię, tato". Nie wiedziała, co się z nią działo, gdzie była, mówiła coś o zamknięciu, z którego nie mogła się wydostać. Znów odzyskała dawne spojrzenie, niewinne oczy dziecka.
– Nie było łatwo pozbyć się ducha – potwierdza Sylwia Jacewicz-Górska. – Tydzień tłumaczyłam mu, że nie żyje, a to nie jest jego miejsce. W końcu się udało. Jednak Kasia jest dzieckiem sensytywnym, przyciągającym obce byty. Trzeba ją chronić, póki jej aura całkowicie się nie zasklepi, nie zrośnie jak złamana ręka.
– W sytuacji, kiedy duch odchodzi, pozostają jeszcze znikające z czasem tzw. kody pamięciowe – tłumaczy egzorcystka. – Dlatego uwolniony człowiek przez pewien czas przejawia zachowania z tamtego czasu. Teraz chronię nie tylko Kasię, ale też całą rodzinę. To dobrzy ludzie, mocno osamotnieni w swoim cierpieniu.
A właśnie takie osoby, bezradne i zrozpaczone, są szczególnie narażone na hochsztaplerów parających się czarną magią, szkodzących, zsyłających klątwy. Anita i Piotr nieopatrznie powierzyli wcześniej swoją córkę opiece innego egzorcysty. Gdyby nie pomoc Sylwii, Kasia przypłaciłaby to życiem.
– Chcemy powiedzieć wyraźnie: to Sylwia Jacewicz-Górska uratowała naszą córkę i rodzinę od śmierci! – podkreślają małżonkowie. – I może uratować także inne dzieci. Jest ich wiele. Część trafia do ośrodków i szpitali psychiatrycznych, gdzie faszeruje się je lekami psychotropowymi. Tylko niewielkiej części udaje się wrócić do świata żywych.
Przez tydzień egzorcystka Sylwia Jacewicz-Górska odprawiała egzorcyzmy. To był jeszcze większy koszmar. Duch nie krył się już ze swoją obecnością i ustami dziecka opowiadał, kim jest, gdzie żył i co robił.
Agnieszka Gruss
fot. shutterstock