Choroba duszy zbiera kolejne żniwa. Czy depresję da się wykryć w horoskopie?
Zodiakalna skłonność do depresji
Czy depresję da się wykryć w horoskopie? Okazuje się, że tak. Są bowiem znaki zodiaku bardziej na depresję podatne. Skłonność do niej mają przede wszystkim emocjonalne i głęboko przeżywające każde niepowodzenie znaki wodne: Rak, Skorpion i Ryby oraz z natury pesymistyczne znaki ziemskie: Byk, Panna, Koziorożec. Wyjątkiem jest ognisty, maniakalno-depresyjny Strzelec, u którego stany euforii przeplatane są epizodami naprawdę podłego nastroju.
Ale sam znak zodiaku to za mało. Nie każdy Rak jest zagrożony depresją, nie każdy Lew jest od niej wolny!
W horoskopie na ból duszy wskazuje przede wszystkim pozycja Księżyca. To on odpowiada za emocje i psychikę.
Jeśli znajduje się on w znaku ziemskim lub wodnym, a w dodatku jest negatywnie aspektowany przez którąś z planet – szczególnie Saturna lub Plutona – wówczas jego posiadacz nie potrafi niczym się cieszyć, ma problem z odnalezieniem sensu w życiu, nawet jeśli osiąga sukcesy i z pozoru niczego mu do szczęścia nie brakuje.
Tak było w przypadku Robina Williamsa (Rak), którego Księżyc w Rybach znajdował się w koniunkcji z mrocznym Plutonem. Demony, z którymi w głębi duszy zmagał się słynny aktor, okazały się, niestety, silniejsze od niego.
Równie trudny układ ma Justyna Pochanke (Wodnik), która wyznała, że zmagała się z depresją. Jej Księżyc jest w koniunkcji z posępnym Saturnem, co daje jej z jednej strony powagę i głębię sądów, z drugiej – skłonność do melancholii i zamykania się w sobie.
Saturn nie oszczędził również z pozoru zrównoważonej i zdecydowanej Danuty Stenki (Waga). W horoskopie aktorki tworzy problematyczną kwadraturę do jej Słońca i Księżyca.
Ale największym zaskoczeniem była wiadomość o tym, że na tę chorobę cierpi także nasza mistrzyni olimpijska Justyna Kowalczyk. Pani Justyna jako zodiakalny Koziorożec z Księżycem i Marsem we wrażliwych Rybach nie jest wcale taką twardą wojowniczką, na jaką wygląda. Gdy na igrzyskach w Soczi dystansowała rywalki, nie był to wcale bieg po zwycięstwo, lecz próba ucieczki przed własnymi problemami. Ból złamanej stopy nie może przecież równać się ze złamanym sercem.
KAI
fot. shutterstock