Cztery żywioły – ziemia, powietrze, ogień i woda – razem z muzyką poprawią samopoczucie, przepędzą kłopoty, zmuszą do działania.
Ogień podrywa
Kto lubi muzykę cygańską i węgierską, „V Symfonię” Beethovena czy „Marsz gladiatorów” z opery „Carmen”, ten wie, jak potrafi ona skutecznie rozruszać. – Ma w sobie ogień – podkreślamy. Jej energia porywa do tańca.
Ten rodzaj muzyki pomaga otworzyć się osobom powściągliwym. Powinni słuchać jej wszyscy, którzy chcą mieć w sobie dość siły, by przeciwstawić się innym. A przede wszystkim ci, którzy dają sobą manipulować.
Kołysanki z wody
Rozwijamy się w wodach płodowych, słuchamy kołysanek śpiewanych przez rodziców – te wrażenia zostają w pamięci. Ilekroć zechcemy poprawić sobie nastrój sięgajmy po spokojne melodie. Kołyszmy się, pozwólmy melodiom, niczym strumieniowi wody przepływać przez ciało i duszę. Wtedy wszelkie blokady ustąpią. A po pewnym czasie dostrzeżemy, jak muzyka otworzyła nas na emocje i innych ludzi.
Powietrze koi zmysły
Ten żywioł przyniesie duchową ulgę, odpędzi ponure myśli i zachęci do marzeń. Zawsze, gdy chcemy ukoić nerwy i wprawić się w dobry nastrój, słuchajmy utworów lekkich. Muzyka instrumentalna będzie idealna, napełni radością.
Muzykoterapeuci twierdzą, że dźwięki niesione przez powietrze, wydobywane z trąbek, fletów, puzonów i klarnetów mają zbawienną moc, twórczą. Płynie bezpośrednio od artysty.
Bębny z ziemi
Kiedy brakuje pewności i „tracimy grunt pod nogami” słuchajmy melodii żywych i rytmicznych. A kiedy już poczujemy się pewniej, łatwiej pokonamy lęki. Dźwięki perkusji pozwalają wprawiać ciało i duszę w ruch. A jeśli dodamy do tego przytupy, odczuwając pod stopami podłoże, siła z ziemi wejdzie w nas.
Nie bez powodu uderzenia kojarzą się z regularnym biciem naszego serca. Wystukujmy go też na bębnach ulubioną melodię.
Tekst: Marta Ammer
Fot. Shutterstock