Wszystko, co chciałbyś wiedzieć o tantrze, ale boisz się zapytać…
Wokół warsztatów tantrycznych narosło sporo mitów. O tym, jak naprawdę wyglądają takie spotkania, Wojciech Jóźwiak rozmawia z Dawidem Rzepeckim, trenerem Tantra Love, który prowadzi warsztaty z żoną Zosią.
* Czy jadąc na Wasze warsztaty tantryczne, można NIE BYĆ pięknym, młodym i giętkim? Czy można być grubym, brzuchatym, mieć za dużą pupę, zbyt grube nogi, być po menopauzie...
Dla nas piękno jest ukryte w wewnętrznym blasku, który widzi się w świetlistości spojrzenia, w elastycznych ruchach, otwartej postawie ciała i w szczerym uśmiechu „idącym z brzucha”. Znam wiele osób, które w obecnych kanonach urody raczej się nie mieszczą, za to ich wewnętrzny przepływ energii sprawia, że świecą pięknem. Taką przemianę obserwujemy na warsztatach u wielu uczestników. Przyjeżdżają smutni, zestresowani i spięci, a wyjeżdżają, emanując radością, która sprawia, że stają się na powrót naturalnie piękni.
* Czy można mieć 60 lat, nadciśnienie, nie móc się schylać...?
Mieliśmy na warsztatach kobiety w ciąży, mężczyzn po zawałach i z zastawkami serca oraz osoby po 65. roku życia. Lekarze zwykle zalecają ruch, a tego u nas na zajęciach nie brakuje.
* Czy jadąc na Wasze warsztaty, można być samotnym? Wybrać się bez partnera lub partnerki? Np. ktoś ma żonę lub męża, ale przyjeżdża sam?
Jeśli zajęcia przeznaczone są dla par, to jasne, że przyjeżdżamy razem. W innych wypadkach nie ma takiego wymogu. Zdarza się, że ktoś przybywa sam, aby zdobyć sposoby, którymi potem chce się podzielić ze swoim partnerem czy partnerką już po powrocie.
* Czy można być dziewicą, nie mieć jeszcze za sobą „pierwszego razu”?
Na warsztatach nie uprawiamy seksu, więc nie ma to znaczenia. Ale... informacje, jakie przekazujemy, mogą być bardzo pomocne w doświadczeniu tego „pierwszego razu”.
* Powiedzmy, że przyjeżdżam na Wasze warsztaty i tam odczuwam namiętność do jednej z uczestniczek. Nie żeby od razu z nią być na dłużej albo się żenić, ale tak „skrzyżować zmysły”, jednego dnia. Czy takie rzeczy się zdarzają? Co wtedy dzieje się w grupie?
Przyjeżdżają do nas ludzie dorośli i tak wszystkich traktujemy. Jeśli uczestnicy po zajęciach mają potrzebę „skrzyżowania zmysłów”, to nikt im tego nie będzie zabraniał. Zwykle informujemy grupę o tym, że warsztatowe zakochania bywają jednak ulotne. Dla grupy zaś taki proces staje się wspaniałą okazją do spotkania się z własnymi projekcjami. Taka sytuacja silnie działa na wszystkich. Jedni się irytują, inni zazdroszczą, jeszcze inni wspierają. To jest okazja, żeby zobaczyć, że każdy ma swoją własną historię i własne życie do przeżycia.
I lekcja tolerancji.
* Czy zdarzało się Wam poznać ludzi, którzy uzależniali się od tantrycznych warsztatów, stawali się „warsztatoholikami”?
Zapewne są tacy. Ale… mam poczucie, że to i tak najzdrowsza forma uzależnienia. Warsztaty to takie laboratorium, w którym odkrywa się siebie i swoje głębokie uczucia – one cały czas w nas były, są i będą. Jedni na takie odkrycie potrzebują mniej, inni więcej takich „praktyk w laboratorium”.
Tantra to królewska droga rozwoju osobistego. Czasem zwana też „jogą miłości” jest ścieżką prowadzącą do pełniejszej świadomości życia. Kładzie nacisk na wyodrębnienie i wzmocnienie pierwiastków kobiecości i męskości. Proces ten zachodzi zarówno indywidualnie, jak i w parach.