To jedna z najbardziej niezwykłych terapii. Nie wiadomo, jak na nią wpadł jej twórca, nie wiadomo dokładnie, jak działa. Wiadomo tylko, że działa!
Uciskanie i rolowanie skóry to podstawy tej terapii
Patrząc z boku, można by pomyśleć, że niewiele się dzieje. Masażysta wykonuje jedynie delikatne ruchy w określonych miejscach. Nikt tu się nie męczy, nie szarpie, nie ma mowy o bólu. W zasadzie nawet nikt nie leczy. Jak tłumaczy mi instruktor metody, organizm leczy się sam, a technika ma tę zdolność do samoleczenia uruchomić. Czyżby ktoś nacisnął po prostu na odpowiedni guzik, tak jak naciska się punkty w akupresurze?
Geniusz samouk
Zacznijmy od historii twórcy tej mało znanej metody. Tom Bowen, Australijczyk, marzył o tym, by iść na studia medyczne, ale zgodnie z rodzinną tradycją został stolarzem. Powołanie jednak powróciło. Najpierw, za pomocą paru sobie tylko znanych technik ni to dotyku, ni to masażu, nauczył się pomagać swojej chorej na astmę żonie. Z czasem okazało się, że potrafi skutecznie wyprowadzić z kontuzji poszkodowanych kolegów sportowców. I tak przez lata pracował w wyuczonym zawodzie, a po pracy przyjmował pacjentów. Wreszcie otworzył własny gabinet, który był oblegany. Wiele osób zadawało mu to samo pytanie: jak wymyślił swoją metodę? Zawsze odpowiadał, że to był dar od Boga.
Miał tylko kilku uczniów. Jednego z nich, Oswalda Rentscha, poprosił o sporządzenie dokumentacji i nauczanie techniki po jego śmierci. Gdy Tom Bowen zmarł, w 1982 r., naciskano na Rentscha, aby podjął się uczenia techniki. Jednak dopiero cztery lata później Rentsch wraz z żoną, również wyszkoloną przez Bowena, zaczęli uczyć techniki Bowena na całym świecie.
Uruchomić samoleczenie
Z terapii Bowena można już skorzystać także w Polsce. Nie jest podobna do żadnej innej metody.
Podstawą są tu łagodne ruchy wykonywane kciukami i palcami dłoni na mięśniach i tkankach łącznych, w ściśle określonych miejscach na ciele. Stosuje się procedury, a każda z nich to zestaw specyficznych ruchów.
– Kładziemy palce, naciągamy i rolujemy – tłumaczy Theoklitos Tsallos, terapeuta i instruktor techniki Bowena, należący do Australijskiej Akademii Techniki Bowena. – Rolowanie to istota ruchu Bowena. Procedur jest wiele, dostosowane są do określonych dolegliwości.
Tym, co wyróżnia tę technikę wśród innych, są również kilkuminutowe przerwy pomiędzy poszczególnymi zestawami ruchów. Leżymy wtedy i odpoczywamy. To czas dla organizmu, aby przyswoił sygnały i uruchomił proces leczenia.
Tom Bowen
Ta delikatna metoda nie spodoba się raczej zwolennikom mocnych wrażeń – nie poczujemy się wymasowani aż do kości. Ale nie to jest celem tej techniki. – Gdy się rodzimy, nasz organizm ma naturalną zdolność do samoregulacji – mówi Theoklitos Tsallos. – Ale z czasem, pod wpływem stresu, napięć i sposobu, w jaki żyjemy, zostaje ona zablokowana. Terapia Bowena ma ją ponownie uruchomić. Według Tsallosa to jedna z najskuteczniejszych metod terapii.
Gdy zaczynał się uczyć techniki Bowena, mówiono mu, że pomaga na 100 dolegliwości. Pomyślał sobie: niechby pomagała na 10. Dziś twierdzi, że pomaga na więcej niż 100.
Technika Bowena może być pomocna zarówno w dolegliwościach wewnętrznych, jak i w czasie rehabilitacji. Nie ma właściwie przeciwwskazań, bo nie jest inwazyjna. Najlepiej wziąć minimalnie 2–3 zabiegi, przy poważniejszych dolegliwościach potrzeba kilkunastu.
– Dobrze z nich skorzystać w bardzo silnym stresie, np. przed operacją i po niej, by organizm mógł się zregenerować – mówi Tsallos.
Siła relaksu
Oczywiście zdziwienie może budzić fakt, że kilka specyficznych ucisków może łagodzić astmę, prostować skrzywienia, usuwać nadwerężenia, regulować ciśnienie krwi czy nawet wywoływać zmiany natury psychologicznej. Teorii na temat działania techniki Bowena jest co najmniej kilka. Najprostsze wyjaśnienie to głębokie odprężenie fizyczne i psychiczne, jakie wywołuje ta metoda. Tłumaczy się, że reguluje układ nerwowy: w czasie sesji pacjenci szybko się rozluźniają, jelita zaczynają burczeć, a to jest właśnie oznaka, że organizm przeszedł w stan głębokiego relaksu. Całkowicie odprężony organizm ma wreszcie warunki, by zainicjować procesy lecznicze. Sam Theoklitos Tssallos jednak szczerze przyznaje: – Nie wiem, jak to działa, wiem tylko, że działa. Tłumaczymy to meridianami, powięziami (błony otaczające mięśnie), ale to hipotezy…
Więcej informacji: www.bowentechnique.pl