„Sundao” to nazwa gimnastyki, którą praktykowali mnisi buddyjscy w koreańskich klasztorach. Przypomina trochę tai-chi, jogę i… taniec. W Polsce zaprezentuje ją mistrz Jae-Sheen Yu.
Jak głosi legenda, nieznany z imienia mistrz zaczął nauczać tej metody na terenach obecnej Korei aż 9700 lat temu. Nazywano go boskim posłańcem, bo twierdził, że dzięki tym ćwiczeniom można żyć długo w doskonałym zdrowiu. Ba, dzięki nim uzyskuje się wewnętrzną harmonię, a ci, którzy je systematycznie wykonują, nie poddają się władzy emocji – o których wiadomo, że potrafią zrujnować życie, gdy zaczynają rządzić naszymi myślami. Mnisi ćwiczący sundao potwierdzali te opowieści. Byli ludźmi spokojnymi i szczęśliwymi. Najbardziej zaawansowani mistrzowie lewitowali, obywali się długi czas bez jedzenia i picia, chodzili po wodzie...
Czy to jest możliwe?
Umiejętności tego typu to efekt ciężkiej pracy: medytacji, zapanowania nad ciałem i umysłem, rozwijania w sobie współczucia, miłości, życzliwości do innych. Władcy Korei usiłowali wykorzystać moc adeptów sundao i namawiali ich, aby stali się wojownikami. Ci jednak długo odmawiali, wreszcie postanowili ukryć się w górach. Pozostali tam setki lat, a wiedza, którą posiadali, stała się niedostępna i hermetyczna.
O znalezieniu sensu życia
W klasztorze na górze Tae Hahk mieszkało na stałe od kilkunastu do kilkudziesięciu mnichów. Opiekowali się okolicznymi wsiami, leczyli ziołami, odprawiali ceremonie. Mijały kolejne dynastie, zmieniały się rządy, o mnichach ćwiczących sundao zapomniano. Nie rzucali się w oczy, nie podróżowali. Uczniowie byli do klasztoru przyjmowaniu rzadko. Musieli wykazać się dobrocią, czystym sercem, miłością do ludzi. Opata nie dało się oszukać, bo miał dar jasnowidzenia.
– Doświadczyłem tego na własnej skórze – opowiada mistrz Jae-Sheen Yu. – Do klasztoru sundao pojechałem z kolegą. Miałem wtedy sprecyzowane plany na przyszłość. Skończyłem uniwersytet, szkołę dla mnichów zen. Po wakacjach chciałem medytować w odosobnieniu resztę życia. Los zdecydował inaczej.
Opat spojrzał na Yu i powiedział: „Witaj w domu, nareszcie znalazłeś to, czego szukałeś”. Dodał, że młodzieniec będzie miał bardzo ciekawe życie, zamieszka za oceanem i będzie cały czas zajęty. Yu wzruszył ramionami. Zrozumiał, że stary mnich ma rację następnego dnia rano. Wyszedł na dziedziniec i zaczął ćwiczyć.
– Odnalazłem cel i sens życia wraz z pierwszym wykonanym ćwiczeniem sundao – tłumaczy. – To było to...
Po pięciu latach pobytu w klasztorze otrzymał tytuł mistrza i uprawnienia do nauczania. W klasztorze odczuwało się wtedy, że nadchodzą nowe czasy, potrzebni byli młodzi nauczyciele. Zmiany rozpoczęły się już w 1967 roku, gdy opatem został mistrz Chungstan. Stwierdził on, że z dobrodziejstw sundao powinni skorzystać nie tylko wybrańcy, ale wszyscy, którzy odczują taką potrzebę. Oznajmił: „Dość z ukrywaniem się!” i zdecydował się na otworzenie Centrum Szkolenia Sundao w Seulu...
O tym, czym są ćwiczenia
Niewielki ośrodek w Seulu stał się bardzo popularny. Przybywało do niego coraz więcej uczniów z całego świata. Uczyli się starych technik medytacji, poznawali ćwiczenia relaksacyjne i filozofię zen. Dla wielu z nich sundao stało się sposobem na życie; narzekali, że nauczyciele są wyłącznie w Korei.
– Zdarzyło się to, co można określić szczęśliwym trafem – uśmiecha się Yu. – Amerykanie założyli fundację i 12 lat temu kupili posiadłość w Arizonie z przeznaczeniem na ośrodek sundao. Powstał problem, kogo wydelegować do Stanów Zjednoczonych. Padło na mnie… Może dlatego, że byłem młody: miałem 32 lata – wspomina mistrz. Od tego czasu Yu na stałe mieszka w USA, ale regularnie odwiedza Japonię, Austrię, Rosję, Ukrainę i Polskę. Warsztaty, które prowadzi, cieszą się ogromną popularnością.
– Współczesny człowiek jest praktyczny i często pyta: co mi da sundao? Odpowiedź brzmi: zlikwiduje stres, uspokoi umysł, wprowadzi harmonię i szczęście do życia. Ćwiczenia są bardzo proste – wolne podniesienie ramion, ruchy głową, skłony... Kluczem do skuteczności sundao jest ich dobór. Można ćwiczyć codziennie przez kilka minut i doświadczy się pozytywnych zmian w życiu. Mistrzowie stosują zaawansowane techniki i uzyskują absolutne panowanie nad ciałem. Widziałem kiedyś, jak 20 mnichów uniosło się kilkanaście centymetrów nad ziemią. Czy ma to znaczenie? Nie chodzi o efekt. Sundao jest jednym z najstarszych treningów i naprawdę pomaga ludziom – mówi mistrz Yu.
Ćwicz Sundao
Zamknij oczy, powoli wdychaj i wydychaj powietrze nosem i skup się na każdym ćwiczeniu.
* Ćwiczenia uspokajające
– Połóż się na plecach, wyciągając ręce nad głową. Spróbuj poczuć, jak wydłużasz każdy krąg.
– Leżąc na plecach, spleć dłonie z tyłu, na szyi. Obróć górną część ciała dwa razy w lewo i dwa razy w prawo.
– Przytrzymaj lewy bark prawą dłonią, wyprostuj lewą rękę i zatocz nią trzy koła w obie strony. Zrób to samo z prawą ręką.
– Wstań. Połóż ręce na biodrach i zatocz nimi cztery koła w prawo i cztery w lewo.
* Ćwiczenia dodające energii
– Stań wygodnie, nogi powinny znajdować się na szerokości ramion. – Wdech: złóż dłonie
jak do modlitwy, następnie unieś ramiona nad głowę. Wydech: sprowadź ponownie połączone dłonie w dół.
– Wdech: wyprostowane ramiona podnieś ku górze, aby tam spotkały się nad głową. Wydech: złóż dłonie razem i poprowadź je w dół.
– Wdech: poprowadź dłonie w górę nad głowę, wnętrzami ku górze, i odchyl się w tył. Wydech: opuść ramiona wzdłuż boków.
* Ćwiczenie, po którym mija złość
– Połóż się na brzuchu. Przez kilka lub kilkanaście minut (tyle, ile uznasz za stosowne) stukaj o podłogę koniuszkami palców rąk i nóg.
Zapraszamy na warsztaty SUNDAO
10–11 lipca 2010
Ośrodek Konferencyjny
Dom Pracy Twórczej PAN w Mądralinie
05-400 Otwock, ul. Mlądzka 1
Można skorzystać z noclegu (100–160 zł) i opłacić wyżywienie (50–68 zł)
Szczegóły na stronie www.iww.pl