Przesiadywanie przed komputerem ma katastrofalne skutki dla kręgosłupa. Jeśli nie zadbamy o to, by dzieci częściej uprawiały sport, w przyszłości każde z nich będzie potrzebować terapii – przestrzega Bogdan Witkowski, terapeuta manualny, w rozmowie z Jędrzejem Fijałkowskim.
Jędrzej Fijałkowski: Według badań naukowców człowiek przyszłości będzie wyglądał tak: wielka głowa – zdecydowanie powiększą się możliwości mózgu; wątły tułów – jedzenie będzie w tubkach i pastylkach; cienkie kończyny – z braku potrzeby ich używania; oczy z ogromną akomodacją, przystosowane do kontaktu z ekranem komputera; długie wąskie palce, które będą mogły wcisnąć się między każdy chip. No i zaczniemy chodzić na czworakach, bo dwie cienkie podpory nie wystarczą do utrzymania głowy.
Bogdan Witkowski: Nie wiem, czy to żart, ale to całkiem realne. Na razie, co prawda, jesteśmy coraz grubsi, ale z tego powodu też ledwie trzymamy się na nogach. Codziennie, wracając z pracy, przejeżdżam obok dwóch szkolnych boisk. Kiedy lekcje się kończą, są puste, pomijając paru pijaczków, którzy przesiadują na ławeczkach dla widowni. A w rządowych deklaracjach budujemy kolejne! Tylko co z tego, jeśli nikt z nich nie będzie korzystał. Nie ma Szkolnych Klubów Sportowych, sportowych zajęć pozalekcyjnych, za to zaledwie trzy godziny wychowania fizycznego tygodniowo, z czego na dwie rodzice wypisują usprawiedliwienia. Czy wiesz, że jeszcze 20 lat temu średnia wieku zgłaszających się do mnie na „reperację” kręgosłupa wynosiła ponad 50 lat, a dziś większość moich pacjentów to trzydziestolatkowie?
J.F.: Pewnie za mało mleka pijemy?
B.W.: Mleko w dorosłym wieku nie jest zbyt zdrowe, ale to temat na inną rozmowę. Tu chodzi o coś innego: brak ruchu, ćwiczeń, podwórka, trzepaka, uganiania się za piłką... Dzisiaj nastolatek przybiega ze szkoły i siada do komputera. Rodzice są zachwyceni, że nie przeszkadza, a na dodatek siedzi w domu – przynajmniej nigdzie się nie włóczy, po klatkach nie wystaje. I tak siedzi do wieczora: zgarbiony, z oczami w ekranie, na nosie okulary (w 90 procentach przypadków), ramiona do przodu, kręgosłup wygięty do tyłu. Wyjmij mu tę klawiaturę z ręki i każ wstać – zobaczysz siedzącego pokurcza, tylko stojącego na dwóch nogach.
J.F.: Wstanie, to się wyprostuje…
B. W.: Nie wyprostuje się. To wchodzi w nawyk. Jeśli siedzisz bez ruchu 6, 7 albo nawet 10 godzin bez przerwy – czym chwalą się rekordziści – nie wyprostujesz się od razu. I taki dzieciak, po tych 10 godzinach, biegnie do tatusia i mamusi, i krzyczy: pokonałem Radwańską, zwyciężyłem Pudziana, skoczyłem dalej od Małysza... A rodzice nie powiedzą mu, ile tamci wylali potu, żeby osiągnąć to, co osiągnęli, nie nauczą, jak trzymać rakietę, nie przebiegną się w niedzielę po lesie i nie pójdą na basen. Po paru latach widać pierwsze efekty: przepona zjeżdża na dół i uciska żołądek, przygniecione jelita nie są w stanie dobrze pracować (na dodatek zapychane są „fastfudami”). Za kilkanaście lat w każdym domu będzie musiał działać taki ktoś jak ja, bo inaczej ludzie, jak powiedziałeś, będą chodzić na czworakach.
J.F.: Przestań straszyć. Co robić? Nie ma już dla nas ratunku?
B.W.: Ależ oczywiście, że jest. Pierwsza sprawa: jednorazowe siedzenie przy komputerze może wynosić 45 minut. Po tym czasie każdy (młody czy starszy) wstaje, wynosi śmieci, wychodzi z psem, robi sobie podwieczorek – odrywa się po prostu. Po drugie: co drugą przerwę przez kilka minut odginamy się maksymalnie do tyłu z wzniesionymi do góry rękami. Robimy kilkanaście wymachów oburącz w tył, jak podczas pływania stylem grzbietowym. Jeśli nie ma możliwości chodzenia na basen (to najlepsze antidotum dla wszystkich komputerowych szaleńców), takie ćwiczenia dobrze jest robić kilka razy dziennie, po 20–40 wymachów. Choćby na przerwach w szkole – szybko minie zesztywnienie kręgosłupa, a gibkość przyda się w każdej sytuacji. Po trzecie: trzeba koniecznie zainteresować się jakimś sportem, który wymagałby wysiłku 2–3 razy w tygodniu. Po czwarte, najbardziej bolesne: najlepiej zrezygnować z połowy gier, z gadu-gadu, skypa. Czyż nie lepiej pogadać z kolegami na podwórku?
J.F.: Gadasz, jakbyś miał 80 lat. Życia nie znasz?
B.W.: Ależ znam i dlatego mam świadomość, że te rady są głównie dla rodziców. Mam nadzieję, że są jeszcze tacy, którzy potrafią ze swoimi dziećmi współpracować, przekonać je do czegoś i wspólnie zaradzić katastrofie.
J.F.: Sam znam rodziców, którzy jeżdżą z dziećmi, choćby na narty podczas ferii…
B.W.: Mam kontakt ze szkołami: przejdź się po zimowych feriach po klasach i zobacz ilu uczniów siedzi w gipsie. Ojciec przypomina sobie, że ma syna i zabiera go na narty bez wcześniejszego przygotowania. W efekcie lekarze nie nadążają z gipsem. A to tak trudno zrobić rano 20 przysiadów, 20 pompek i 20 brzuszków? Kiedyś głównym problemem były wady postawy wynikające ze złych szkolnych ławek, krzeseł, noszenia toreb na jednym ramieniu. Dzisiaj prym wiedzie młodzież skulona i zgarbiona, którą niełatwo będzie potem prostować.
J.F.: Jakieś ćwiczenie jeszcze? Mnie też się przyda…
B.W.: Wstań od komputera, połóż się na podłodze na brzuchu z nosem przy ziemi i odegnij ręce prostopadle do tułowia do tyłu. Prostopadle! Koniecznie, tak, żebyś wyglądał jak ukrzyżowany. I teraz odginaj ręce jak najwyżej w górę. Im bardziej boli, tym więcej masz do zrobienia. Co ty wyprawiasz?!
J.F.: To naprawdę trudne...
B.W.: Też jesteś do poprawki. Kładź się.
Bogdan Witkowski jest fizjoterapeutą baletu Teatru Wielkiego, specjalistą terapii manualnej. Ratuje też zdrowie pacjentom z dyskopatią. Jest szczególnie wrażliwy na los małych pacjentów. Wraz z „Expressem Wieczornym” zainicjował akcję, podczas której z grupą przyjaciół przyjęli społecznie ze stolicy wszystkie chętne dzieci z wadami postawy, zalecając im konkretne ćwiczenia i konsultacje lekarskie.