Ta góra ma moc tak wielką, że wystarczy o niej pomyśleć, aby poczuć przypływ energii duchowej.
Mówią też, że przebywanie w jej pobliżu uspokaja gonitwę myśli, wycisza stres, oddala lęk i wewnętrznie uspokaja. Dla wyznawców hinduizmu porośnięta lasem góra w indyjskim stanie Tamil Nadu uosabia boga Sziwę, patrona indyjskiej sztuki samodoskonalenia – jogi.
Arunachala (czytaj: Arunczala) nie jest wysoka (ma jedynie 885 m wysokości), ale mimo to robi wrażenie majestatycznej, bo wyrasta samotnie z niemal płaskiego terenu. Niezasłaniana przez inne wzniesienia i świetnie widoczna z dużej odległości wygląda pięknie. Ze względu na swoją urodę jest pokazywana na wielu zdjęciach i pocztówkach.
Jaskinie świętych mężów
Przez pozytywną energię, którą emanuje, nazywana bywa Górą Płomienia, Wzgórzem Światła bądź Górą Ognia. We wschodniej tradycji ogień to czysta energia, która rozświetla mrok i wypala wszystko to, co dla człowieka niekorzystne. Arunczala ma zdolność oczyszczania aury osób, które przebywają w jej pobliżu. Dlatego od stuleci jogini i asceci osiedlali się na stokach góry, by w spokoju medytować – często przez całe dziesięciolecia! Zamieszkiwali dziesiątki jaskiń, które znajdują się na jej zboczach. Jednym z najbardziej znanych mędrców związanych z Arunczalą był otaczany w Indiach powszechnym szacunkiem Sri Ramana Maharshi. Na początku XX w. medytował tu nieprzerwanie przez 17 lat i zdobył taką sławę, że nawet Brytyjczycy, którzy wówczas władali Indiami, kręcili o nim filmy. Uczniowie mówili, że Ramana bardzo kochał Arunczalę i choć daleki był od jakiegokolwiek przywiązania, bo identyfikował się z całym światem, można powiedzieć, że do Góry Płomienia naprawdę się przyzwyczaił. Ramana upodobał sobie grotę Virupaksha, którą dziś można odwiedzać. Tę i inne jaskinie na Arunczali oglądają turyści. Do niektórych prowadzą schody, a wnętrza wyglądają jak pokoje. Inne to zwykłe górskie groty. W większości można się zatrzymać i pomedytować, a nawet spędzić noc.
Tam, gdzie znika stres
Ci, którzy poszukują na Arunczali wzmocnienia swojej duchowej energii, tradycyjnie obchodzą tę górę dookoła zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Nawet jeśli ktoś udaje się na górę z całkiem ziemskich pobudek – bo chce poczuć się lepiej, wzmocnić zdrowie, znaleźć siłę dla realizacji jakichś zamierzeń – tutejsza energia także dobrze mu zrobi. W Indiach tradycyjnie Arunczalę obchodzą lekarze, którzy chcą wzmocnić swe umiejętności pomagania pacjentom. Nawet turyści niezainteresowani sprawami ducha, którzy trafili tu w czasie zwiedzania Indii, wspominają, że warto było wspiąć się na Arnunczalę dla pięknego widoku z jej szczytu. Wspinaczka trwa dwie i pół godziny i nie jest bardzo trudna. Najlepiej wyruszyć ok. 9 rano, by upał nie zmęczył w trakcie wycieczki. U podstawy górę niczym wstęga obiega droga o długości około 12 kilometrów. To właśnie nią wędrują pielgrzymi i turyści. Większość idzie piechotą. Drogę można też pokonać konnymi wózkami lub nawet taksówką. Lepiej unikać listopada, bo wtedy odbywają się tu religijne uroczystości i jest bardzo tłoczno.
Świątynia Ognia
Odwiedzający Arunczalę zatrzymują się zwykle u jej podnóża, w mieście Tiruvannamalai. Jego atrakcją jest przepiękna Świątynia Ognia zwana Arunaćaleshwarar – ma kolosalne rozmiary i robi wrażenie nawet na tych, którzy widzieli najwspanialsze zabytki na świecie. A przebywający w mieście święci mężowie bardzo chętnie opowiadają turystom legendę o powstaniu góry: pewnego dnia Sziwa pojawił się w okolicy w formie słupa ognia, który następnie przeobraził się w postać stożkowej góry. I choć rozpłynął się w powietrzu, to jego ognista energia pozostała – w postaci góry.
„Polska matka” Dalajlamy
W pobliże Arunczali przyjeżdżała także Wanda Dynowska, niezwykła postać, w naszym kraju mało znana, a szkoda, bo sam Dalajlama nazywa ją swą „Polską matką” i przyznaje, że to dzięki niej dawno temu przeszedł na wegetarianizm. Kim więc była Dynowska? Urodziła się w 1888 roku w Petersburgu. Dzieciństwo spędziła na Łotwie. Od małego była wszechstronnie uzdolniona, w młodości czytała m.in. dzieła polskich filozofów XIX w., Biblię i Koran. Władała francuskim, łotewskim, włoskim i hiszpańskim.
W 1935 r. wyjechała do Indii, które stały się jej drugą ojczyzną. Poznała tam Mahatmę Gandhiego, a także niezwykłych duchowych mistrzów, takich jak Krisznamurti
czy wspomniany w tekście Sri Ramana Maharshi. W Indiach założyła Bibliotekę Polsko-Indyjską i zajęła się tłumaczeniem najważniejszych dzieł. To jej zawdzięczamy m.in. najlepsze tłumaczenie świętej księgi, jaką jest dla Hindusów Bhagawadgita. Gdy miała 73 lata, zajęła się opieką nad tybetańskimi sierotami, których rodzice zginęli podczas ucieczki przed armią chińską. 20.03.1971 r. odprawiła medytację i krótko przed północą umarła. Lamowie pochowali ją w ziemi, którą ukochała, w Tybecie.