Każdy chce trafić szóstkę w lotka, zwłaszcza podczas ogromnej kumulacji, i pędzić życie bogacza. Niestety, pieniądze szczęścia nie dają. Przynajmniej nie wszystkim...
Któż z nas nie marzy o wielkiej wygranej. Czy jednak worki pieniędzy, które znajdą się na naszym bankowym koncie, mogą dać szczęście? W przypadku dwóch braci, żyjących dotąd spokojnie w jednej z podhalańskich wiosek, wygrane w lotka miliony okazały się przekleństwem. Po odebraniu fortuny przez następne trzy miesiące cała wieś piła na umór.
W efekcie po 90 dniach libacji wezwane pogotowie nie zdołało odratować dwójki milionerów. Kilkanaście dni później z wielką pompą obu braci pochowano na miejscowym cmentarzu. Po ceremonii pogrzebowej, zgodnie z prawem i tradycją, wioska piła już tylko trzy dni i czas „świętowania" wreszcie dobiegł końca.
Czy górale, którzy do dnia, gdy kupili kupon lotka, byli dobrymi i spokojnymi gospodarzami, okazali się szczęściarzami, czy też największymi życiowymi pechowcami? Psycholodzy twierdzą, że nie każdy jest przygotowany na nagłe bogactwo. Wielu ludzi nie potrafi psychicznie unieść danej mu przez los szansy. Reakcje bywają skrajnie różne – od euforii, która objawia się szaleństwem zakupowym, do napadu chorobliwego skąpstwa lub paranoicznego strachu.
Niestety, jak życie udowadnia, nawet jeśli ktoś pragnie – i potrafi – dobrze wykorzystać miliony, które spadły mu z nieba, czasem w paradę wchodzą mu inni ludzie, a nawet rodzina.
Dobroć nie popłaca
Jeffrey Dampier w 1996 roku wygrał na loterii w Illinois 20 mln dolarów. Natychmiast zapragnął podzielić się swoim fartem z całą (bliższą i dalszą) rodziną. W efekcie najpierw sprowadził rodziców, by wraz z nim cieszyli się owocami nieoczekiwanego uśmiechu losu. Za nimi do Jeffreya ściągnęli pozostali krewniacy. Wszyscy razem osiedlili się w kilkunastu domach na Florydzie, gdzie od tej pory mieli żyć długo i szczęśliwie.
Należy w tym miejscu dodać, że nowy milioner nie miał węża w kieszeni. Majątek zaczął rozsądnie inwestować w różnego rodzaju przedsięwzięcia, w których to na kierowniczych stanowiskach obsadzał członków własnej familii. Najwyraźniej wychodził z prostego założenia, że rodzina to najdoskonalszy zespół bliskich sobie ludzi, którzy wzajemnie darzą się zaufaniem i miłością. W końcu nikt nie będzie kantował rodzinnego interesu, ale wspólnymi siłami pomnoży zyski, które później zostaną podzielone.
Jednak nie wszyscy byli zadowoleni, że los uśmiechnął się właśnie do Jeffreya. Jedna z kuzynek, Victoria T., wraz ze swym chłopakiem postanowiła porwać szczęśliwca i wymusić na nim zapłacenie sowitego okupu, który wyrównałby wcześniej doznany zawód – że to nie przed nią fortuna usypała górę pieniędzy. Początkowo prosty plan szybko zaczął się gmatwać.
Wreszcie skomplikował się na tyle, że Victoria, chcąc uniknąć rozpoznania, zabiła swojego niedawnego dobroczyńcę. Po szybkim procesie oboje zostali skazani na wieloletnie więzienie. W tej sytuacji głębokiego sensu nabrało ludowe przysłowie: „Kto chce się wzbogacić w jeden dzień, będzie wisiał za rok".
Z deszczu pod rynnę
W 1988 roku William „Bud" Post z Pensylwanii wygrał 16 mln dolarów na loterii stanowej. Farciarz sądził, że od tej pory jego życie nadal będzie zasypywać go różami. Mylił się bardzo! Od tego momentu zaczęły spotykać go tylko kłopoty i nieszczęścia.
Była żona wytoczyła mu sprawę w sądzie, żądając połowy wygranej, która „jej się należała". Brat „Buda" zatrudnił zawodowego zabójcę, żeby przejąć po nim schedę. Wkrótce też przypomniała sobie o farciarzu cała rodzina, która dokładnie oskubała go ze wszystkich pieniędzy. Dziś „Bud" jest znowu sam. Interesuje się nim wyłącznie bank, któremu jest winien milion dolarów. W jego przypadku okazało się, że bogactwo nie jest ulgą w kłopotach, lecz zmianą kłopotów na gorsze.
Życie w fortecy
O podobnym pechu może mówić Dolores McNamara, która w 2005 roku wygrała aż 115 mln euro na loterii EuroMillions. Już w następnym miesiącu gangsterzy próbowali porwać jedno z jej dzieci. Wielokrotnie grożono jej śmiercią, jeśli nie podzieli się swoją wygraną.
Dziś mieszka w domu otoczonym wysokim murem, pilnowana dzień i noc przez firmę ochroniarską. Jeśli wychodzi na miasto, to jedynie w asyście dwóch uzbrojonych agentów. – Przeklinam swoje życie – wyznała pewnego dnia przez telefon dziennikarce. – Jestem pewna, że w piekle spotkam tych, którzy wymyślili loterię EuroMillions.
I na koniec nieco z innej beczki. W małej hiszpańskiej wiosce Sodeto co roku przed wielką loterią El Gordo mieszkańcy zbierali wspólnie pieniądze, żeby wykupić losy. Wspólna wygrana to wspólny podział i wspólna radość. I oto w 2012 roku okazało się, że szczęśliwcy z Sodeto zgarnęli główną pulę – 950 mln dolarów. 1800 wioskowiczów zacierało z radości ręce. Na każdego przypadło bowiem aż po 120 tys. dolarów wygranej.
Nie cieszył się tylko Costis Mitsotakis, grecki filmowiec, który przez przypadek nie dołożył się do szczęśliwego kuponu. Ale i on był zadowolony – zrobił film o euforii, jaka nawiedziła Sodeto, i o tym, jak szczęściarze zamierzają rozsądnie gospodarować pieniędzmi. I też zarobił...
PORADNIK WYGRANEGO
Jak należy się zachować, gdy trafisz szóstkę w lotka?
1. Nie rozpowiadaj nikomu o swojej wygranej. Tajemnicą podziel się tylko z jedną lub dwiema najbardziej zaufanymi osobami.
2. Już następnego dnia ureguluj wszelkie swoje zobowiązania finansowe, spłacając kredyty czy też pożyczki.
3. Ci, którzy mają zmysł praktyczny, powinni zastanowić się nad zainwestowaniem jednej czwartej wygranej w otworzenie własnego biznesu.
4. Jeśli nie masz do tego głowy, podziel majątek na trzy równe części: ulokuj pieniądze w towarzystwach ubezpieczeniowych, które zaoferują ci odpowiednie pakiety różnorodnych akcji lub obligacji; załóż lokatę długoterminową; zainwestuj w samego siebie (dom, podróże itp.).
5. Na koniec nie zapomnij również o potrzebujących. Miło jest wiedzieć, że prócz ciebie ktoś inny też poczuł uśmiech losu. To przynosi szczęście i zabezpiecza przed pechem.
Trudno być bogaczem
W USA psycholodzy mówią o tzw. klątwie loterii. Od kilku lat gdy ktoś wygrywa wielką pulę, ma przyznanego psychologa, który próbuje przygotować go do nowego życia. A wszystko dlatego, że szeroko zakrojone badania udowodniły, że co drugi ze „szczęściarzy" już w pięć lat po wygranej nie miał w portfelu złamanego centa.
Stracili nie tylko pieniądze – spotkały ich życiowe tragedie, zaczęli chorować, popadli w nałogi, odeszli od nich najbliżsi.
W efekcie niedawni farciarze stali się nędzarzami zamieszkującymi uliczne śmietniki i wegetującymi dzięki zasiłkom społecznym. Niektórzy nawet trafili do więzienia.
Podobne badania przeprowadzono również w Polsce. Okazuje się, że klątwa loterii nie dotyczy wyłącznie Amerykanów. Oto aż 80 procent naszych rodaków w przeciągu kilku lat straciło cały wygrany majątek.
Andrzej Sarnecki
fot.shutterstock.com