Ze strachu przed samotnością robimy głupstwa. Osaczamy obiekt naszych westchnień i staramy się we wszystkim go wyręczyć. A przecież i święty by tego nie wytrzymał...
Czy była pani kiedyś zakochana? – zapytała mnie Mira, osoba w zaawansowanym średnim wieku. – Tak? No to wie pani, że w takim stanie człowiek chętnie by oddał drugiemu własną duszę… Kilkanaście lat po rozwodzie byłam samotna. Oczywiście umiałam sobie wypełnić czas, ale nie było nikogo, z kim mogłabym dzielić myśli. Wojciecha poznałam na pogrzebie koleżanki. Smutna okoliczność, lecz szybko okazało się, że zostaliśmy dla siebie stworzeni. Przyszłam do pani, żeby zapytać się, czy nie mylę się w swoich uczuciach?
Szybko dowiedziałam się, że Wojciech jest przystojnym mężczyzną po sześćdziesiątce, emerytem i wdowcem. Postawiłam karty.
– Był związany z jakąś kobietą – rzekłam, rozejrzawszy się w układzie tarota. – Ale zerwał z nią po spotkaniu z panią. Jest panią zauroczony, jednak widzę pewne niebezpieczeństwo. To człowiek nieco zmęczony, nie ma wiele energii…
– Ach, już ja go rozruszam – odpowiedziała żwawo Mira. – Mam w sobie tyle pary, że wystarczy na dwoje. Najważniejsze, że nie będzie mnie zdradzać. Bo nie będzie? – zawiesiła głos.
W tej sprawie mogłam ją całkowicie uspokoić i Mira wydawała się zupełnie zadowolona. Obiecała przyjść, gdyby wpadła na jakiś pomysł.
Owa chwila nadeszła po około 5–6 miesiącach. – Wzięłam w ajencję sklep. Czy uda mi się wyjść na swoje? – zapytała.
Jednakże w trakcie wróżby okazało się, że równie istotne jest zagadnienie, czy w tej robocie sprawdzi się – jako pomocnik – Wojciech. Karty wypadły nie najgorzej, zatem Mira nie ukrywała satysfakcji.
– Jemu potrzebna była kobitka z ikrą – dowodziła. – Tamta ostatnia to jakieś ciepłe kluski. Nic, tylko siedziałaby na kanapie. Nie chciała z nim chodzić na mecze. Ja idę. Nawet sama bilety kupuję. Zaczęłam wyciągać go na spacery. Wie pani, zgadaliśmy się, że kiedyś każde z nas trochę jeździło konno. Zakrzątnęłam się i załatwiłam jazdy. Chcę go jeszcze namówić na poranne marsze z kijkami. Idzie opornie, lecz ja się nie poddaję.
Słuchając jej, doszłam do wniosku, że poprzednie moje obawy były nieco przesadzone. Przecież gdzie diabeł nie może, tam babę pośle. Witalność Miry zdawała mi się tak atrakcyjna, że byłam przekonana, iż musiała zaczarować Wojciecha.
Po upływie kolejnego kwartału Mira nie tryskała już taką pewnością siebie.
– Niech pani spojrzy, czy mu coś nie dolega – proponowała. – Zamyka się w swoim pokoju. Odpowiada półgębkiem, jakby go zęby bolały. Nie chce pracować w sklepie. Powiedział, że się o to zajęcie nie prosił. Widzę, że źle z nami. W dodatku wczoraj odebrałam 2 głuche telefony. Co? Znalazł sobie jakąś?
Jednak zdrada nie wchodziła w grę. Mira zaczęła więc nalegać, żebym położyła układ regresywny. Miała niezwykły sen. W tym śnie oboje byli młodzi, zakochani i rozdzieleni przez okrutnego ojca. Nie ma pojęcia, jakie to były czasy, lecz pamięta swą długą, bogato zdobioną suknię. I rozpacz, kiedy przemocą odrywano ją od pięknego chłopaka.
– Czuję, że nie spotkaliśmy się przypadkiem – szepnęła tajemniczo. – Od początku rozumiałam, że znam go doskonale, że wiele nas łączy…
Tarot nie potwierdził karmicznej więzi między Mirą a Wojciechem. Natomiast zwróciłam uwagę na inną sekwencję kart. Jej analiza rzuciła nieoczekiwane światło na charakter kobiety. Wynikało z niej, że ta żywotna dama jest w środku pełna najróżniejszych kompleksów. Nie nauczyła się brać. Umiała wyłącznie dawać.
– Czy pani się czegoś boi? – zapytałam.
Zamrugała niepewnie i przytaknęła.
– Owszem. Że Wojciech mnie zostawi. W naszym przedziale wiekowym wolny, przystojny mężczyzna to unikat. Każda kobieta chętnie by mi go wydarła.
– A on?
– Nie wiem. Jedyne, co mogę zrobić, to się starać. Żeby zobaczył, jak mu ze mną dobrze. Co jest z nami nie tak?
Pojęłam, że biedna Mira nie potrafi cieszyć się szczęściem. Głowę zaprząta jej wymyślanie zagrożeń, a wszystko wzięło się z niskiego poczucia własnej wartości.
Doszłam także do wniosku, że przesadza z owym „ściąganiem Wojciecha z kanapy”. W tarocie symbolizował go Eremita, co oznaczało, że mężczyzna jest wycofany, a do przyzwoitego samopoczucia potrzeba mu ciszy oraz paru godzin odosobnienia na dobę. Gdy usiłował jakoś odnaleźć się w związku z ekspansywną Mirą, starsza pani wpadała w panikę i zdwajała zabiegi o jego względy.
Słuchała w skupieniu. Nagle zobaczyłam, że w jej oku zakręciła się łza.
– Codziennie czeka na niego w lodówce piwo. Śniadanie podaję do łóżka. Gotuję ulubione dania. A on mówi, żebym przestała, bo go zagłaszczę albo zatratuję.
Maria Bigoszewska