Żyjemy w zwariowanym tempie. Na miłość i przyjaźń często nie wystarcza czasu i pomysłu. Czy możemy zmienić swoje życie, skończyć z samotnością?
Przy nastrojowej muzyce porusza się dwadzieścia osób. Nie widzą nic, mają na oczach przepaski. Gdy ktoś otrze się o kogoś, jedni uśmiechną się, inni gwałtownie odskoczą. Nagle na środku zatrzymuje się młoda kobieta, zaczyna płakać coraz głośniej, brakuje jej siły, siada na podłodze. Starszy mężczyzna nasłuchuje, skąd dobiega płacz. Podchodzi do dziewczyny, przytula ją, ręką ociera łzy.
Na warsztaty „Alchemia miłości” amerykańskiego nauczyciela duchowego Phila Grubera (na zdjęciach) przyjechali do Kiekrza pod Poznaniem ludzie z całej Polski. Przez dwa dni chcą zastanowić się nad sobą i swoim życiem, pomyśleć, czego w nim brakuje.
Szukać i znaleźć
– Każdy z nas szuka zrozumienia, czułości, przyjaźni – uśmiecha się Phil Gruber. – Dlaczego nie wszyscy znajdują? Chcemy łatwo żyć, pędzimy do pracy, robimy zakupy, załatwiamy różne sprawy. Człowiekowi wydaje się, że wszystko ma pod kontrolą i będzie bezpieczny z dużą sumą na koncie. Nic bardziej błędnego! Zapomina, że równie ważni, jak my sami, są ludzie, bez nich jesteśmy samotni. Poprawne relacje z innymi zapewni nam podróż do swojego wnętrza, zrozumienie siebie, własnych mocnych i słabych stron. Służą temu ćwiczenia na warsztatach.
Taniec z przepaską na oczach pomaga dowiedzieć się wiele o sobie. Gdy nie patrzymy, skupiamy się na sercu. Dlaczego tylko jedna osoba zareagowała na płacz dziewczyny? Co czuli inni, chcieli pomóc, czy uważali, że im przeszkadza?
Magda i Adam zdjęli przepaski z oczu i uśmiechnęli się do siebie. Magda jest bankowcem, Adam ma dobrze prosperującą firmę, troje dorosłych dzieci i żonę, od której oddala się coraz bardziej.
– Puściły mi emocje, po raz pierwszy od dawna – tłumaczy Magda. – Wydawało mi się, że jestem doskonała, obowiązkowa, doceniana w pracy. Dobrze się ubieram i dbam o kondycję. Wystarczyła chwila, bym uświadomiła sobie, że to złudzenie. Jestem sama, odsunęłam się od rodziny, koleżanek, mężczyzn.
– Wydawało mi się, że płacze moja żona – przyznaje Adam. – Poczułem, że muszę ją pocieszyć. A do tej pory najważniejsza była firma! Do domu wracałem zmęczony, nie chciało mi się nawet rozmawiać. Na warsztaty przyjechałem, bo zrozumiałem, że muszę coś zmienić, tylko nie wiedziałem jak.
Miłość na całe życie
– Na warsztatach ludzie pytają mnie, jak przyciągnąć wymarzonego partnera – mówi nauczyciel. – Odpowiadam: przestać gorączkowo szukać. Gdy będziemy pracować nad sobą, okoliczności tak się ułożą, że pisany nam człowiek sam nas odnajdzie. Jestem przekonany, że Magda za pół roku spotka miłość swojego życia. Czy to przeczucie, czy dar jasnowidzenia? Przez moment zamknąłem oczy i zobaczyłem Magdę na biznesowym spotkaniu, a wśród ludzi był młody, radosny mężczyzna.
W kolejnym ćwiczeniu uczestnicy dobierają się w pary. Siadają naprzeciw siebie i przez kilkanaście minut mają spoglądać sobie w oczy. Zadanie tylko pozornie łatwe. Jakaś pani nie może powstrzymać śmiechu, jej sąsiadka nerwowo mruga i odwraca wzrok. Młody mężczyzna szepce „przepraszam” i wstaje z krzesła.
– Nie miałem pojęcia, że patrzenie w oczy rodzi poczucie bliskości – buntuje się Marek.
– Po co mi intymność z kimś obcym?
Chłopak twierdzi, że ma udane życie, dużo przyjaciół i dziewczyn. Po chwili jednak przyznaje, że coraz częściej sięga po alkohol. Po kilku minutach wraca do partnerki i pyta, czy mogą jeszcze raz zacząć.
Co daje ćwiczenie? Gdy w związku pojawią się konflikty, zawsze można usiąść z partnerem i spojrzeć mu w oczy, bez słów. Wtedy otwieramy się, pojawia się zrozumienie i współczucie.
Masowanie duszy
Uczestnicy warsztatów dobierają się trójkami. Jedna osoba leży na kocu, dwie robią jej masaż. Co kwadrans zmieniają się. Osoba masowana mówi, jak mocny ma być ucisk i jakie okolice ciała mają być masowane.
– Przestraszyłam się – opowiada Iwona – choć nie trzeba się rozbierać! Podczas ćwiczenia nie mogłam otworzyć ust! Nie potrafiłam powiedzieć, czego chcę! Pomyślałam o swoim życiu. W szkole mam dodatkowe zajęcia, na które nikt nie chodzi, dzieciom zawyżam oceny, ale mnie nie szanują. W domu jestem sprzątaczką i kucharką. Nawet o łóżku decyduje mąż.
– A prosiłaś o pomoc? – pyta Phil. – Może podświadomie pogodziłaś się z rolą „poświęcającej się”? Może tak bardzo chcesz być lubiana i kochana, że dajesz, a nie potrafisz brać? W życiu powinna panować harmonia. Podstawą jest odkrycie, czego nam brakuje i czego mamy w nadmiarze.
Subtelna muzyka zmienia się w żywiołową. Każdy rusza się tak, jak umie i czuje. Wszystko jest dozwolone. Większość osób wygląda jak w transie. Potem muzyka cichnie, wszyscy siadają z zamkniętymi oczami.
– Pojawiły się we mnie dziwne myśli – opowiada Agnieszka z Wrocławia. – Zdałam sobie sprawę, że zbudowałam smutny świat. Praca bez satysfakcji, zakupy, gotowanie, telewizja. Rzadko wychodzę z domu, nikogo nie zapraszam. Uważałam, że matce i babci nie wypada. Nie przypuszczałam, że potrafię jeszcze tańczyć. Gdy zapadła cisza, coś się we mnie obudziło. Postanowiłam, że wszystko zmienię, zadbam o siebie, odnowię kontakty z przyjaciółmi, może zacznę uczyć się języka? Nie wiem czemu nie spełniałam marzeń i straciłam przyjaciół?
Padają różne odpowiedzi: strach, ograniczenia, niskie poczucie wartości, lenistwo, obawa przed ośmieszeniem, a może wszystkiego po trochu?
Zmienić życie
Najważniejsze to postanowić, że coś chcemy i musimy zmienić. Można usiąść i spokojnie zastanowić się nad potrzebami i pragnieniami. Potem zapisać trzy najważniejsze marzenia, drogę do ich realizacji i termin.
– Zaczęłam kiedyś hodować roślinę, wsadziłam pestkę w ziemię, pielęgnowałam, przyglądałam się jej – dodaje Agnieszka. – Może tak jest z marzeniami? Trzeba im poświęcić czas i wysiłek zanim „wyrosną”?
– A co zrobilibyście, gdybyście wiedzieli, że pozostał wam tylko jeden dzień życia? – pyta Phil.
Padają różne odpowiedzi: „Uporządkowałbym sprawy majątkowe”, „Odwiedziłbym bliskich i powiedziałbym, że ich kocham”, „Przeprosiłabym siostrę”, „Poszłabym do kościoła”...
– Ale dlaczego mamy czekać? Zróbmy to wszystko teraz! – mówi Magda.
Dwadzieścia osób trzymając się za ręce tworzy koło, zamierają w bezruchu. Rodzi się poczucie wspólnoty, ciepła, energii.
– Nasze życie jest drogą – mówi Phil. – Kroczymy nią samotnie, lecz dookoła są inni wędrowcy. Wystarczy ich zauważyć i nie bać się wyciągnąć rękę, tak jak teraz wyciągacie je do siebie...
Anna Forecka
fot. Fotokadr