Zdrowo wyglądający mężczyzna dziarsko wskakuje na podest i wykonuje kilka pompek. Przekonuje publiczność, że jego dobry wygląd to tylko pozory, bo przecież umiera. Zaraz potem na ścianie wyświetla slajd z tomografią swojej trzustki i razem ze słuchaczami liczy guzy.
Randy Pausch (na zdjęciu), bardzo znany i zamożny specjalista od wirtualnej rzeczywistości, wykładowca uniwersytecki, mąż i ojciec trójki dzieci już wkrótce straci wszystko, co tak bardzo kocha. Gdy od lekarzy usłyszał wyrok śmierci – rak trzustki – zostało mu tylko trzy miesiące na to, by pożegnać się ze światem. Dlatego po raz ostatni przed studentami swojej uczelni występuje z wykładem „Jak zrealizować marzenia z dzieciństwa”, a potem pisze książkę „Ostatni wykład” – jakby wehikuł czasu, dzięki któremu będzie mógł dotrzeć do przyszłych pokoleń, a przede wszystkim do swoich dzieci, które są teraz za małe, żeby się dowiedzieć, że tata umiera.
Życie to pasja i miłość
Nagranie wykładu umierającego profesora, a potem książka stały się hitem w Ameryce i Europie. „Pana miłość do rodziny, poświęcenie w pracy, pasja nauczania zostaną jako spadek dla przyszłych pokoleń. Jestem wdzięczny za gotowość dzielenia się swoimi przeżyciami”– pisał do naukowca prezydent Bush. Magazyn „Time” umieścił Randy’ego na liście stu najbardziej wpływowych ludzi na świecie, a Telewizja ABC News nadała mu tytuł Człowieka Roku 2007.
Co zaskakujące, książka Pauscha nie opowiada o śmierci, lecz o życiu – o spełnieniu, pasji, realizacji marzeń i miłości do najbliższych. Każdy z nas chce przecież zostawić po sobie jakieś dziedzictwo, coś, co będzie niepowtarzalne, związane tylko z jego osobą. Randy poszukuje własnej „wyjątkowości”. W swoich rozważaniach dochodzi do wniosku, że to, co jest oryginalne dla każdej istoty ludzkiej, to marzenia. Rezygnuje więc z wyniszczającej chemii (statystycznie rak trzustki jest nieuleczalny w 95 procentach) i ostatnie miesiące postanawia spędzić na skatalogowaniu własnych marzeń.
Potęga marzeń
Na wykładzie kolejnym slajdem po tomografii trzustki z zaznaczonymi guzami były zdjęcia z dzieciństwa profesora. Slajd z przedszkola jest tłem do sedna, czyli do marzeń z tego okresu, które były motorem całego jego życia. Jakie miał marzenia? Zwyczajne, jak wszyscy – odnieść sukces zawodowy, założyć rodzinę. To, co wyróżnia Randy’ego i każdego z nas to szczegóły, bo dla każdego sukces i szczęście znaczy co innego. „Być w stanie nieważkości, pracować dla Disneya, napisać hasło do encyklopedii” – oto marzenia z dzieciństwa, które Pauschowi udało się wprowadzić w życie. Nic specjalnego? Nie waga czynów jest ważna, lecz ich realizacja, bo to działanie świadczy o prawdziwej wartości człowieka.
Z pewnością książka jest instrukcją dla tych wszystkich, którzy chcą swoje życie przeżyć wartościowo. Można się z niej dowiedzieć, jak zrealizować to, na czym nam zależy najbardziej. Jak więc spełnia się dziecięce marzenia? Przede wszystkim traktuje się je z całą powagą, a potem ciężko pracuje. „Nigdy nie narzekaj, po prostu pracuj jeszcze ciężej. (...) Mury zbudowano z jakiegoś powodu. Dają szansę, żeby pokazać, jak bardzo czegoś chcemy”.
Jestem szczęściarzem
Randy nie zastanawia się nad tym, co się stanie z nim po śmierci. Koncentruje się na tym, co jest tu i teraz. Osoby, które znalazły się w sytuacji Pauscha lub mają w rodzinie kogoś, kto umiera, mogą skorzystać z jego praktycznych rad, jak sobie radzić ze stresem, z lękiem. Kiedy zbliża się śmierć, nie można zapomnieć o codziennym życiu, pisze.
Do swojego stanu Pausch podchodzi jak naukowiec do kolejnego doświadczenia, mimo że ma świadomość, że jest to ostatnie doświadczenie w jego życiu.
–„Określenie „szczęściarz” brzmi dziwnie w mojej sytuacji, ale w pewnym sensie jestem niezwykle wdzięczny, że nie przejechał mnie autobus. Nowotwór dał mi czas”.
By się rozliczyć. Dopełnić. Pożegnać.
Czas na Ziemi skończył się dla Randy’ego Pauscha 25 lipca 2008 roku.
Iza Dajwłowska