Kobieta Rak zna wszystkie sekrety testosteronu i potrafi owinąć sobie dookoła małego palca każdego samca.
Jak rozpoznać małego Raka? Bardzo prosto – wystarczy podkraść się do grupy przedszkolaków i głośno tupnąć. To, które podskoczy na metr do góry, rozryczy się, dostanie nerwowej czkawki i zacznie wołać mamę – to Rak. Te małe mazgaje boją się dosłownie wszystkiego. Gniazdek elektrycznych, sąsiada z góry, kożucha na mleku… Rodzicom drętwieją ręce od utulania i głaskania, a mózg lasuje się od ciągłego powtarzania uspokajających przesłodzonych banałów. Ale jak mus to mus – niedopieszczony Raczek zaraz ubzdura sobie, że jest adoptowany i będzie szlochał non stop, dopóki na progu nie stawi się wezwana przez zaniepokojonych sąsiadów policja. Wtedy przerażony uczepi się maminej nogi tak kurczowo, że przez tydzień nie da się go oderwać. Zamiast biegać z kolegami, leży cały dzień wtulony w pluszaki, łazi za matką i wlepia w nią oczy. Nie zaśnie bez bajki, ale miłej i wesołej, bo na przykład tacy bracia Grimm mogą się okazać zabójczy dla jego delikatnej psychiki. Lepiej nie kupować mu zwierząt, bo zagłaszcze na śmierć nawet rybki.
Wyprowadzka z rodzinnego domu to dla niego tragedia porównywalna ze zsyłką na Syberię. Wiadomo przecież, że w akademikach mieszkają sami zwyrodnialcy i narkomani, a kawalerka wynajęta do spółki z kolegą ze studiów szybko stanie się hałaśliwą jaskinią rozpusty i alkoholizmu. Dlatego najczęściej mieszka sam. Skazany na kawalerskie życie, traktuje każdy słoik z przywiezioną od mamy pomidorówką jak relikwię, a nocami wylewa morze łez w nakrochmaloną babciną ręką poszewkę od kołdry. Na nic nie ma czasu, bo wciąż wisi na telefonie, upewniając się, czy u rodziny „wszystko w porządku”.
Szybko popada w dewocję albo/i w manię dobroczynności. Najwyżej ceni sobie towarzystwo kalekich, przewlekle chorych albo chociażby sepleniących. Straż miejska ma go za niebezpiecznego furiata, bo co chwilę ratuje z jego samarytańskich objęć jakąś babcię handlującą konwaliami albo przerażonego bezdomnego, którego Rak uprowadził celem „ofiarowania strawy i ciepłego kąta”. Jeżeli ma kota, to bez oka, jeżeli psa, to obowiązkowo bez łapy, a najlepiej bez dwóch. Taka szlachetność aż prosi się, żeby ją cynicznie wykorzystać, więc wokół Raka snuje się całe stado podłych pseudoprzyjaciół, którzy bez skrupułów wysysają z niego ostatnie soki.
Rak nie ma nic przeciwko – potulnie i za darmo pilnuje cudzych dzieci oraz pożycza pieniądze. Zamiast się wkurzać, popada w nostalgiczny letarg, zamiast dać komuś w pysk – szlocha w samotności. Ale uwaga: powiedz tylko złe słowo o jego matce, a wyrwie ci tchawicę własnymi zębami! Niektórzy marzą o jacuzzi pełnym nagich supermodelek, inni o złotej karcie kredytowej i przystojniaku w lamborghini. Szczyt marzeń Raka to żona/mąż i niezliczone zastępy rumianego potomstwa. Poza tym wystarczy średnia pensja krajowa, przytulne trzy pokoje i dobrze zaopatrzona lodówka. Facet Rak jawi się zagorzałym feministkom w ich najgorszych koszmarach. Oświadczający się na trzeciej randce romantyk-tradycjonalista z poważnym parciem na ślub kościelny i domowe obiady, z godnym podziwu zapałem wprowadzający w życie maksymę „co rok to prorok”.
Patologiczny uparciuch i domator, wciąż porównuje żonę z mamusią. Torturuje własne dzieci, każąc im uczyć się na pamięć Konstytucji 3 maja i „Bogurodzicy”. Nigdy nie zrobi kariery, bo jest na to zbyt delikatny i ugodowy, a rywalizacja powoduje u niego wrzody żołądka i refluks. Jako księgowy w rodzinnej firmie albo właściciel sklepu z zakurzonymi antykami sprawdzi się natomiast koncertowo. Za to nie zabierze rodziny na egzotyczne wakacje, bo boi się terrorystów i świńskiej grypy. Poza tym w Tunezji nie serwują schabowego z kapustą!
Kobieta Rak jest jeszcze gorsza. Z pozoru krucha i słaba. Piszcząca na widok myszy kwintesencja kobiecości, która z byle powodu mdleje, chichocze i wczepia się trwożliwie w ramię swojego, najchętniej sporo starszego od niej, mężczyzny. Nieszczęsny nie od razu zorientuje się, że ma do czynienia z fanatyczką „rodzinnego szczęścia”, która już w wieku pięciu lat wiedziała dokładnie, w jakiej sukni weźmie ślub i którą trzeba było siłą odpiłowywać od wózka dla lalek przed każdym wyjściem do szkoły. W sumie mogłaby łapać facetów „na ciążę”, ale nie musi. I tak są wobec niej bezbronni.
Raczyca zna bowiem wszystkie sekrety testosteronu i potrafi owinąć sobie dookoła małego palca każdego samca. Bezwstydnie manipuluje facetem za pomocą trzepotu rzęs, zwiewnych sukieneczek i pozornej bezradności. Ogłupia go do tego stopnia, że sam się oświadcza, wlecze łkającą ze wzruszenia cwaniarę przed ołtarz i przepisuje na nią cały swój majątek. A potem chodzi dumny i przekonany, że to on tu rządzi! Żałosne. Raczyca – caryca kuchni i cesarzowa salonu oraz sypialni – pasie go gigantycznymi obiadami (jest okropnie zazdrosna, a grubi mają mniejsze powodzenie u kobiet) i domaga się bezustannych dowodów miłości.
Odbiera mu pensję, zapycha arterie cholesterolem z zabielanych zupek i mielonych, a na dodatek bez przerwy rodzi dzieci. Właśnie, dzieci. Temat numero uno, jeśli chodzi o Raki. Od narodzin pierwszego potomka chodzą jak błędni. Cały świat przestaje istnieć – rozanielone Raki nic tylko szczebioczą, dziubdziają i dziergają na drutach miniskarpeteczki. Potrafią odwalić numer z przewijaniem dziecka na stole w ekskluzywnej restauracji, wpadają w ekstazę na widok kupki, a opluci musem z jarzyn cieszą się jak idioci.
Jeżeli tylko zapewnić im stały dopływ nowego potomstwa, czeka ich wieczna szczęśliwość. Dorastające pociechy mają z nimi niezłe używanie. Bez skrupułów doją ich z kasy i wykorzystują do podwózek. Raki, jak to zwykle bywa z hipochondrykami, w zdrowiu, choć ze znaczną nadwagą, dożywają setki. I jeszcze w przeddzień śmierci pichcą hordzie dzieci, wnuków i prawnuków obiad tak gigantyczny, że nastoletnie prapraprawnuki żywią się jego resztkami długo po wystawnym pogrzebie nestorki/a rodu. Jako księgowy w rodzinnej firmie Rak sprawdza się koncertowo.
Weronika Kowalkowska