Do każdego Bliźniaka powinna być dołączona instrukcja obsługi zaczynająca się od zdania: „Nie ufaj mu pod żadnym pozorem!”.
Z małym bliźniakiem jest jak w tej starej piosence Bajmu – „pojawia się i znika”. Jeśli nie spuszczasz z niego oka, będzie grzecznie siedział i bawił się klockami. Ale spróbuj tylko mrugnąć, a rozpłynie się w powietrzu. Jego rodzice przysięgają, że umie się teleportować. Bo jak wytłumaczyć fakt, że w jednej sekundzie siedzi w wannie, a w drugiej materializuje się na jabłoni pana Józka pół kilometra dalej? Można go straszyć czarnymi wołgami i babą jagą, on i tak będzie przekonany, że świat to jeden wielki, bezpieczny plac zabaw. Dlatego najlepiej od razu po urodzeniu wszczepić mu czip z GPS-em. A także zainstalować gustowny knebelek, bo to nadpobudliwe dziecię zadaje pytania przez 23 i pół godziny na dobę.
Chude toto, małe, przezroczyste prawie, ale uwielbia się popisywać, więc wlezie na każde drzewo, każdy dach i z każdego w końcu spadnie. Zdjęć rentgenowskich siedmioletniego Bliźniaka starczyłoby na wytapetowanie całej bazyliki w Licheniu. Uczy się za szybko, więc w szkole umiera z nudów i rozrabia tak, że aż wióry lecą. Perfidny wywrotowiec – wyciąga całą klasę na wagary, wpuszcza mrówki do nauczycielskich torebek, a na lekcjach siedzi z burym szczurem na ramieniu i papierosem w zębach. Nie ma co go strofować, bo tylko dostanie malowniczego ataku astmy nerwicowej albo nie daj Boże strzeli ze swojego ciętego jęzora, ośmieszając swoją ofiarę po wsze czasy. Większość ludzi pomiędzy 18. a 25. rokiem życia dorośleje, przestaje się wydurniać i zaczyna myśleć logicznie.
Bliźnięta stanowią przykry wyjątek od tej reguły. Lata lecą, a one wciąż zachowują się jak rozhisteryzowane licealistki. Co trzy dni podejmują „ostateczną decyzję na całe życie”. W poniedziałek chcą być kominiarzem, a w środę zapisują się na studia, które rzucają po dwóch dniach, bo przez miasto przejeżdżał cyrk z wolnym etatem połykacza ognia. Do każdego Bliźniaka powinna być dołączona instrukcja obsługi zaczynająca się od zdania: „Nie ufaj mu pod żadnym pozorem!”. Ten z pozoru uroczy osobnik to bowiem patologiczny kłamca i mitoman. Łże jak z nut, nawet kiedy go spytać o godzinę. Jedni znają go jako Czesława, inni mówią mu Jan, a w dowodzie jak byk stoi Ambroży.
Wie wszystko o wszystkich i nie ma co liczyć na jego dyskrecję. Kocha swoich przyjaciół do szaleństwa, ale króciutko – spędzi z tobą miesiąc, wlokąc cię z imprezy na imprezę, przegadując całe dnie i zapewniając o dozgonnym uczuciu, a potem przerzuci się na twoją koleżankę z pracy, której z miejsca wypaple wszystkie twoje tajemnice. I to ona, przez następny tydzień lub trzy, będzie jego „przyjaciółką na całe życie”. Niestety, jeśli Bliźniak cię oszwabi albo obgada, nie ma co iść do niego z awanturą. Pewnie i tak już się przeprowadził albo podjął spontaniczną decyzję o wycieczce autostopem do Gabonu. Zresztą nawet jeśli go dopadniesz, i tak nie zrozumie, o co masz pretensje.
Jeżeli chodzi o sferę zawodową, to z Bliźniaka jest taki pracownik, jak z Dody zakonnica. Nie lubi się przemęczać, lekceważy autorytety, do biura dociera koło południa schrypnięty i wymięty po imprezowym maratonie. Przez resztę dnia zabawia kolegów i wyszukuje gorące ploty w internecie. Do szefa mówi „kiciu”, a zbesztany zalewa się łzami tak przekonująco, że zamiast odprawy dostaje podwyżkę. Nie przejmuje się szczegółami, więc wszystko trzeba po nim sprawdzać i poprawiać. Zatrudnienie Bliźniaka jako księgowego to czyste samobójstwo. Jest jednak jeden zawód, w którym potrafi być piorunująco skuteczny – sprzedawca. Wciśnie wszystko. Każdemu. Bez problemu opyliłby karabin maszynowy papieżowi. Uważaj! Wpadnie do ciebie, zacznie gadać, a gdy pół godziny później zamkniesz za nim drzwi, okaże się, że kupiłeś 12 grzebieni, suknię do komunii i sześć kociąt perskich. A przecież jesteś łysym bezdzietnym starszym panem z alergią na wszystko, co ma futro!
W miłości Bliźnięta są tak samo powierzchowne, jak we wszystkich innych sferach życiowych. Ci seryjni monogamiści gotowi są uwieść każdego wyłącznie dla przyjemności uwodzenia. Cenią sobie egzotykę i wyzwania – zakochują się w komorniku, przyłapanym we własnym mieszkaniu włamywaczu albo nieletniej córce szefa. Kobiety Bliźnięta wspaniale udają, że są namiętne. Najchętniej przysysają się do żonatych, chronicznie nieśmiałych i księży. Panowie to z kolei wieczni młodzieńcy niemający zielonego pojęcia o prawdziwym życiu. Ściemniacze i bajeranci – w celach miłosnych podszywają się pod szpiegów, byłych zakonników albo potentatów wędliniarskich spod Nowogrodu. Upatrzonej ofierze ślą listy miłosne gołębiem pocztowym, włażą na siódme piętro po balkonach z różą w zębach, a potem znikają, bo wpadła im w oko pani Ziuta z klatki obok.
Do urzędu stanu cywilnego można ich zwabić jedynie podstępem. Dzieci Bliźniąt muszą spełniać tylko jeden warunek – mają być zdolne. Jeżeli wykazują jakieś interesujące talenta, to mogą z rodzicielskim błogosławieństwem żywić się samymi słodyczami, hodować kosmiczny bałagan w pokoju, i palić fajkę przy rodzinnym obiedzie. Nudne przeciętniaki nie mają u Bliźniąt szans. Zostaną podrzucone dziadkom i wymazane z pamięci. Tak zresztą będzie dla nich lepiej – nie będą musiały patrzeć, jak 60-letnia mamusia (w bluzie z kapturem, szpilkach i wielkim tatuażem na dekolcie) spoufala się z osiedlowymi „ziomalami”, pali z nimi papierosy i do rana dyskutuje o przyszłości polskiego hip-hopu.
Bliźniak kocha swoich przyjaciół do szaleństwa, ale tylko przez krótki czas.
Weronika Kowalkowska