Gdyby można było wpłynąć na charakter i uzdolnienia dziecka, kto nie skorzystałby z takiej możliwości? Ja spróbowałam, ale los dał mi nauczkę...
Kilka lat temu uległam właśnie takiej pokusie. Ponieważ znam się trochę na horoskopach, miałam nadzieję, że za pomocą gwiazd uda mi się zaprojektować dziecko idealne. Idealne, czyli jak najbardziej podobne do mnie.
Chcę syna idealnego
Jestem Wodnikiem z Księżycem w Strzelcu, żeby więc synek był mi bliski charakterem, powinien się urodzić pod znakiem Strzelca lub Wodnika. Niby nic prostszego – wystarczy odliczyć 9 miesięcy wstecz i w odpowiednim czasie rozpocząć starania. Te – i owszem – przyniosły efekt, lecz jak na złość termin porodu wypadł w samym środku Koziorożca, z którym nie mam nic wspólnego. Nie było szans, żebym przetrzymała syna do Wodnika – jedyna nadzieja w tym, że zechce urodzić się wcześniej. Nie zechciał. Strzelec minął, nastał Koziorożec, a mnie pozostało pogodzić się ze znakiem zodiaku syna.
Ale, ale, przecież jest jeszcze Księżyc. Na jego położenie w horoskopie też mogę mieć wpływ. Okazało się bowiem, że będzie planowane cesarskie cięcie – liczyłam więc, że lekarze pozwolą mi wybrać dogodny dzień. Usłyszałam tylko, że musi to nastąpić między Bożym Narodzeniem a sylwestrem. Sprawdziłam pozycję Księżyca i wyszło mi, że powinnam urodzić 27.12. Wtedy Luna będzie w ognistym Lwie, a to ten sam żywioł co Strzelec, będziemy więc z synem dobrze się rozumieć.
Do lekarza ten argument jednak nie trafił. Otworzył kalendarz: – Tego dnia nie da rady. Może być dopiero 29 grudnia.
Do lekarza ten argument jednak nie trafił. Otworzył kalendarz: – Tego dnia nie da rady. Może być dopiero 29 grudnia.
A niech to! Tego dnia Księżyc na dobre zadomowi się już w znaku Panny i zamiast zgodnego trygonu będziemy mieć konfliktową kwadraturę. Niedobrze... Może chociaż ascendent wypadnie w jakimś bardziej przyjaznym mi znaku.
– Proszę przyjść o dziewiątej rano, za godzinę, góra dwie już będzie po wszystkim – zawyrokował doktor.
Lekcja pokory
W domu czym prędzej sprawdziłam, jakie znaki wschodzą tego poranka. Tak! Ascendent miał szansę wypaść w Wodniku, Rybach lub Baranie. Każda z tych opcji mi pasowała – pełna nadziei udałam się więc w wyznaczonym dniu do szpitala.
I co? Choć byłam na czas, na stół trafiłam dopiero po jedenastej. Poprzednia operacja się opóźniła, moje przygotowania też się przedłużyły i w rezultacie syn urodził się dokładnie za pięć dwunasta.
Jest zodiakalnym Koziorożcem z Księżycem w Pannie i ascendentem w Byku. W moim horoskopie te znaki zupełnie nie grają roli, za to mój mąż jest zodiakalnym Bykiem z Księżycem w Koziorożcu i ascendentem w Pannie. I to dokładnie w tych samych stopniach, czyli mają z synem koniunkcje. I świetny kontakt, podobny charakter, zdolności, zainteresowania. Po mnie młody odziedziczył chyba tylko kolor oczu. No cóż, widocznie tak miało być. Dostałam od gwiazd lekcję pokory. Pozwólmy dzieciom rodzić się wtedy, gdy chcą. Albo kiedy zdecyduje przypadek, zbieg okoliczności, wolny termin u lekarza. Wszystko jest bowiem powiązane i nic nie dzieje się bez przyczyny.
Katarzyna Owczarek
fot.shutterstock.com