Mało który znak zodiaku ma tyle energii.
Dzięki niej Strzelec może wiele osiągnąć albo… wiele stracić. Wybór należy do niego.
Blaski...
Gwiazda osiedla
Kiedy mamusia wiezie małego Strzelca w wózeczku do spożywczaka, całe osiedle wpada w ekstazę. Wszyscy, włącznie z lokalnymi menelami i konfliktową sąsiadką z parteru, zbiegają się, znoszą prezenciki i wypytują, jak się dziś spało.
Strzelec przyjmuje te deklaracje miłości z naturalnym wdziękiem – ochoczo przybija piątki i uroczo sepleniąc, rozdaje na prawo i lewo promienne uśmiechy. To bowiem urodzona gwiazda: rezolutny, towarzyski i wygadany, zawsze w dobrym humorze…
W szkole broni słabszych kolegów, prowadzi kulturalną dyskusję światopoglądową z księdzem i wyprasza u wychowawczyni wycieczkę do zoo.
Przyjaciel ludzkości
Z czasem fanklub Strzelca rozrasta się do gigantycznych rozmiarów. Gdyby superbohaterowie istnieli naprawdę, to pewnie wszyscy byliby Strzelcami. Strzelec to uosobienie tolerancji i amator różnorodności – ma przyjaciół wśród bezdomnych i książąt, schizofreników i dewotów, wróżek i nihilistów.
Jest ich telefonem zaufania, wydzielającym pożyczki bankiem, a w razie potrzeby także noclegownią i jadłodajnią. Kiedy nobliwa rodzina bulwersuje się, wpadając w przedpokoju u Strzelca na zaspanego drag queen, on co najwyżej wzrusza ramionami.
Opinię publiczną do spółki z poprawnością polityczną ma tam, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę. Jest wrogiem hipokryzji, drętwoty i zaściankowości.
Biurowy Napoleon
Jest mistrzem rozmów kwalifikacyjnych. Wystarczy mu 10 minut, żeby rozkochać w sobie przyszłego pracodawcę. Ten błysk w oku, gdy opowiada o swoich pomysłach na doprowadzenie firmy na szczyt! Jest w stanie wszystko załatwić promiennym uśmiechem, klepnięciem w plecy tudzież szarmanckim cmoknięciem w dłoń.
Uroczy i lojalny, ma rękę do interesów. Jego zespół jest bardziej zgrany niż niejedna rodzina. Strzelec włada nim sprawiedliwie, zachęca, zamiast obsobaczać i nie wtyka nosa w nie swoje sprawy. Wkurza się na krótko. Jest niezdolny do mobbingu.
Królowa piękności i superbohater
Właściwie trudno spotkać Strzelca płci pięknej bez wianuszka nadskakujących adoratorów. Natura wyposażyła ją w seksapil jak stąd do Wenus, wdzięk, świetny gust i wesołe usposobienie.
Zamiłowanie do sportów także działa na jej korzyść, wspierając ciało w walce z grawitacją i celulitem. A przy tym panie spod tego znaku to po prostu równe dziewczyny, kumpele, z którymi można pójść do opery i na mecz, sączyć szampana i wypić piwo z butelki.
Lubią nieskrępowaną zabawę i choć mogą sprawiać wrażenie flirciar, to ani im w głowie miłosne podboje. Wielu lowelasów przeżyło szok, kiedy dotarło do nich, że ta niesamowita kobieta chce się z nimi po prostu zaprzyjaźnić, a nie przespać.
Jest bardzo tolerancyjna i nie trawi tylko jednego – kłamstwa. Dlatego jeśli facetowi padło na mózg i ją zdradził, niech się przyzna się od razu, inaczej ona nigdy mu tego nie wybaczy. O takiego męża jak Strzelec panie powinny walczyć ze sobą w pojedynkach.
Bez zastanowienia da w pysk dryblasowi, który nazwał jego żonę „dupeczką”, zasłoni własną piersią, a zaraz potem bez skrępowania popłacze się na melodramacie w kinie i wlezie do kanału ratować kotka ze złamaną łapką. To połączenie Supermana z Casanovą.
Jego wybranka czuje się, jakby wygrała los na loterii: wszystkie laski są na jego skinienie,
ale wybrał ją! Nie ma w zwyczaju się rozwodzić, nie zna uczucia zazdrości i dopinguje żonę we wszystkich przedsięwzięciach. A jej przyjaciele są jego przyjaciółmi.
Wieczny młodzieniaszek
Strzelce właściwie się nie starzeją. Szczególnie kobiety wyglądają na rówieśniczki swoich córek i łamią serca jeszcze długo po siedemdziesiątce. Owszem, z wiekiem trochę tyją, bo lubią dobrze zjeść, a nie mają głowy do diet, ale regularne uprawianie sportu sprawia, że są w świetnej kondycji.
Reszta rówieśników snuje się o kulach, pokasłując i pożerając tony pigułek, a Strzelec robi wokół nich kółka na rolkach. Świetnie idzie mu przyjaźnienie się z młodzieżą, więc nigdy nie wypada z obiegu i ma sto tysięcy ciekawszych rzeczy do roboty niż rozwiązywanie krzyżówek czy pielgrzymowanie do przychodni.
Wreszcie, dobijając setki, spada z ośmiotysięcznika. Na pogrzeb zjeżdża pół świata, a hektolitry wylanych przez żałobników łez wywołują falę powodziową na Wiśle.
...i cienie
ADHD wcielone
Nie ma sekundy, żeby ten straszliwy bachor się nie wiercił albo nie kłapał dziobem. Nawet jak śpi (a starczy mu godzina snu na dobę), to rozkopuje pościel i mamrocze. Zadaje średnio po 100 pytań na minutę, co gorsza, wciąż tych samych, bo pamięć nie jest jego mocną stroną.
Zagadywanie rodziców mu nie wystarcza, więc molestuje bogu ducha winnych lumpów, pijących piwo w bramie, listonosza, dzielnicowego… gada nawet do uwiązanych pod sklepem psów, póki te nie przegryzą smyczy i nie zwieją. Grono pedagogiczne dostaje na jego widok nerwowego tiku – Strzelec zdezorganizuje każdą lekcję swoim wierceniem się, robieniem min i permanentnym słowotokiem.
Poproszony do odpowiedzi, wymądrza się i głośno powątpiewa w kompetencje nauczyciela, podjudzając klasę do buntu. Nie wie, co znaczy słowo „konsekwencje”.Dla rozrywki wspina się na słupy trakcji elektrycznej albo kradnie sąsiadowi samochód i jedzie nim na wycieczkę… prosto w witrynę najbliższego sklepu.
Niewyżyty bachor
Lubi myśleć o sobie, że jest nonkonformistą. Ale tak naprawdę brak mu ogłady. Gada, co mu ślina na język przyniesie, a w imię źle pojętej szczerości bez skrupułów wyzywa ludzi od „grubasów”, „tępaków” i „puszczalskich”. Staje na głowie, byle tylko nie zostać posądzonym o dobre wychowanie – klnie jak szewc i opowiada dowcipy tak świńskie, że zniesmaczyłyby samego Berlusconiego.
Do opery idzie w dresie, a kiedy podczas ślubu znajomych zadzwoni mu komórka, spokojnie odbiera ją i gada do końca mszy, szczodrze sypiąc przekleństwami. Żyje w przekonaniu, że jest niezniszczalny, w związku z czym uprawia sporty superekstremalne i większość czasu spędza zagipsowany od stóp do głów.
Rozpaczliwie nieodpowiedzialny i lekkomyślny, w gruncie rzeczy pozostaje niewyżytym bachorem, nie znającym umiaru w niczym – czy chodzi o seks, dociskanie pedału gazu czy o wydawanie kasy. Jego ulubione rozrywki to picie potencjalnie zabójczego bimbru oraz podróżowanie tam, gdzie można wyhodować w jelitach amebę albo zostać zeżartym przez krokodyle.
Nie potrafi przyjaźnić się z normalnymi okazami homo sapiens. Jeśli nie masz delirium tremens, nie jesteś transseksualistą, kleptomanem albo chociaż wojującym dewotem, to nie masz czego szukać w jego klubie.
Snob i lekkoduch
Bardzo nie lubi pracować, ale niestety musi. Bieda go dołuje, a tania garderoba przyprawia o marskość wątroby. Za to jak już dorwie trochę kasy, to szasta nią niczym Maria Antonina tuż przed rewolucją francuską. Kupuje duperele, nie sprawdzając cen, daje się naciągać akwizytorom, nie wie (i nie chce się dowiedzieć), co to lokata, emerytura czy ZUS.
Usiłuje zatkać dziurę w domowym budżecie, spędzając całe noce przy stoliku do ruletki. Ma cholerne szczęście, bo w pracy uwiódł, kogo się dało i raczej nie grozi mu zwolnienie.
Co z tego, że jest niekompetentny, nie czyta umów, które podpisuje, a krytyka spływa po nim, jakby był zalaminowany? Za to jaki jest milutki i jakie dowcipy opowiada, wychodząc co 10 minut na godzinną przerwę na papierosa!
Panna podpuszczalska i niegrzeczny chłopczyk
Nic i nikt nie przyprawia mężczyzn o taką frustrację jak baba Strzelec. Paraduje toto wymalowane i odstawione jak kornik na święto lasu, z dekoltem do pępka. Klei się do facetów, szepcze im do uszka i trzepocze sztucznymi rzęsami, a zaraz potem… daje po łapach. Cóż za bezczelność – łapać cnotliwą damę za kolano! I biedaczek, którego przed chwileczką omal nie udusiła mocno obnażonym biustem, musi obejść się smakiem. Niestety, na jednym się nie skończy.
Pani Strzelec ma co prawda jakiegoś tam męża, ale nie zwraca na niego większej uwagi, bo jest zbyt zajęta uwodzeniem reszty świata. Nie znosi towarzystwa kobiet, bo są odporne na jej wdzięki i nie robią maślanych oczu na jej widok. Nie gotuje obiadów, w domu ma totalny bajzel, pensję swoją i ślubnego przepuszcza na kremy pod oczy oraz staniki push-up.
Widząc zakochanego Strzelca, można dojść do wniosku, że to uroczy facet, który dla szczęścia swej wybranki gotów jest na wszelkie wyrzeczenia. Że będzie dozgonnie wierny i troskliwy. Przecież od razu widać, że zwariował z miłości – szwenda się uśmiechnięty jak idiota, wodząc wokół cielęcym wzrokiem i wyściskując przypadkowych przechodniów.
Wybrance aż się robi głupio, że tak opętała biednego Strzelca. Nie wie nieszczęsna, że trafił się jej zwykły bajerant i amator otwartych związków, który zakochuje się do szaleństwa średnio raz w tygodniu, a stałym, namiętnym uczuciem darzy wyłącznie samego siebie.
Ten Casanowa barów mlecznych na widok ponętnej nóżki albo słodkich usteczek doznaje natychmiastowej amnezji. Zapomina, że ma już żonę (najchętniej zakompleksioną masochistkę, wielbiącą go niczym złotego cielca) i co najmniej trzy kochanki. Ale tak szczerze mówiąc, to wcale nie lubi kobiet.
Chętnie z nimi sypia, ale żeby coś więcej? Pogadać to on może z kolegami, którym nigdy nie przyjdzie do głowy, by czegoś od niego wymagać, krytykować albo, co gorsza, żądać wynoszenia śmieci.
Kociaczek pierniczek
Z wiekiem Strzelce przede wszystkim tyją. Piąty grzech główny mści się na nich w formie sadła, fałd i celulitu. Nie pomaga abonament w klinice chirurgii estetycznej ani maratony pilingu. Dlatego gdzieś w okolicy pięćdziesiątki Strzelce obydwu
płci zasznurowują się w gorsetach i pozostają w nich już do końca życia.
Wydepilowane i ponaciągane, wbijają się w młodzieżowe ciuchy, usiłując naśladować dwudziestolatków. Efekt jest dość makabryczny. „Klawa” mamusia Strzelec podrywa szkolnych kolegów własnej córki, a tatuśkowi spod tego znaku zajmują całą pensję na poczet rozlicznych alimentów.
Weronika Kowalkowska